Po blisko godzinie zajadania się różnego rodzaju jadłem i zapijania tegoż napitkami, większość tac, garów i półmisków opustoszała. Gwardziści, za przyzwoleniem Didiego, porucznika i swoich sierżantów, przeszli do drugiej fazy wieczerzy (można nawet było uznać, że tej najważniejszej) - picia alkoholi, prowadzenia gawęd i dyskusji, oraz śpiewania żołnierskich pieśni (zazwyczaj niewybrednie sprośnych). Kilku ludzi zaimprowizowało muzycznie, korzystając z zawsze obecnych po kieszeniach harmonijek. Ze dwóch ludzi targnęło się do kwater po gitary. Atmosfera szybko stała się zdecydowanie najluźniejsza od bitych kilku miesięcy.
Kilku co bardziej cwaniakowatych i krewkich wesołków zbiło się w grupę i zorganizowało... improwizowany kabaret. Skrzyknęli silnorękich by przygotowali im "estradę" z kilku pustych stołów, wdrapali się na nie i zaczęli grać. Ich skecze skupiały się na życiu Gwardzisty, ale nie tylko. Nabijali się również (a może przede wszystkim) z innych regimentów oraz ze sztywniaków z Imperial Navy, wywołując owacje i salwy śmiechu wśród zebranej widowni.
Akurat tak się złożyło, że kilkoro bardziej wyróżniających się żołnierzy, żołnierek i doradców zebrało się blisko siebie, zasiadłszy na tej zaimprowizowanej widowni z kielichami "chwiejnej" i kuflami piwa. Ten chwilowy spokój został jednak zaburzony.
Obok Mardocka Redda i Mary Ferris zasiadł mężczyzna w czarnym mundurze z czerwonymi i srebrnymi elementami. Komisarz Diesel. Przez moment obojgu Gwardzistów serce podeszło do gardła. Siedzący nieco dalej towarzysze, w tym Ursarkar Gallas i Lucas Einhoff również przestali się czuć komfortowo. Jedynie doradcy, jak na przykład Magnus Drustar, byli pozbawieni nieprzyjemnych skojarzeń i odruchów związanych z Komisariatem Departamento Munitorium.
- Witajcie, żołnierze. Ufam, że się dobrze bawicie? - nachylił się ku siedzącym najbliżej i starał się przekrzyczeć skandowanie i rechot tłumu - Pierwszy raz jestem u trzeciej kompanii i ten pomysł z kabaretem mi się podoba!
Przyjrzał się swoim rozmówcom badawczo, szczególnie dużo czasu poświęcając Mardockowi, Marze i Lucasowi. Wzrok ten, a także mowa ciała Komisarza dawały sprzeczne sygnały - obok typowego dla Komisarzy bezlitosnego i wiecznie czujnego wypatrywania było także dobrze widoczne rozprzężenie, rozleniwienie i zadowolenie, jakie królowało pośród chyba wszystkich na sali.
__________________ Dorosłość to ściema dla dzieci. |