Gdy bełt Detlefa przeszpilił jedno z łap bestii, a on sam za khazadami ruszył by ją dobić…
Gdy trójka bliźniaków starała się ciąć ją jak w lezie po korpusie i nogach, nie mogąc dostać do koziej głowy…
Gdy, chyba obłąkany, Zebedeusz dobiegł też do ponad dwumetrowego wroga i po prostu zaczął go okładać pięściami…
Gdy mutant, oczarowany przez Cala, upuszczał ze zdziwieniem swe pordzewiałe oręże…
Gdy Imrak rozłupywał kolejny zniekształcony mutacjami łeb, a Skurwiel wściekle przegryzał kolejne gardło…
Gdy Drax ścigany przez jednego z mutantów upadł na ziemię…
I gdy też Ramirez kolejny raz starał się chyba ustrzelić kota…
...
… Franc już umierał.
Na nic nie zdała się jego rozpaczliwa próba obrony, gdy tylko chwycił mocniej garłacz z zamiarem obezwładnienia tamtego, gdy tylko Maurer nieznacznie się poruszył, stojący z tyłu mężczyzna wykonał cięcie… głębokie cięcie. Teraz pozostawało już Francowi tylko złapać się za poderżnięte gardło i bezwładnie upaść na ziemi. Nogi same zaczęły wierzgać. Charcząc i dławiąc się czekał, aż życie całkiem z niego odpłynie. Kątem oka ujrzał jeszcze czarnego kota, który siedział już zaraz przy nim. Oczy same się zamknęły… Odszedł do krainy Morra.
***[‘][‘][‘][‘]***
I w tym momencie oczy Franca się otwarły. Wstał na równe nogi, zaciągnął solidny haust powietrza, chwycił się za gardło… całe. Obejrzał się w koło… noc… stajnia…konie… Imrak… Skurwiel… typ grzebiący w gratach Imraka… Typ grzebiący w Imraka gratach?!
To był sen! Tak to był jakże realny, ale wciąż sen… A jak to był sen, to nie trwało długo, by ponownie spojrzeć na mężczyznę, który teraz też patrzył na Franca. Był on wysokim facetem w średnim wieku, właściwie nie wyróżniającym się żadnym szczególnym elementem wyglądu. Ubrany był w ciemny płaszcz . Gdy tylko spostrzegł, że oszołomiony nieco Franc się w niego wgapia, ruszył do ucieczki. Już po pierwszych krokach było widać, że jest nad wyraz zręczny i szybki. Minąwszy pierwszego konia klepnął go w zad, przez co zwierzę zarżało głośno, stając na dwóch tylnych nich nogach. Ten hałas zbudził też Imraka. Zbudził też i do końca wylegującego się Skurwiela, który od razu skulił się i ze strachu odskoczył do drewnianej ściany. Oj z pewnością nie był to ten dzielny psiak ze snu.