Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2012, 11:19   #46
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
- Chciałbym przeszkodzić szlachetnym panom - powiedział Abraham, nie kryjąc kpiny w głosie - Kim jestem? Czy to ważne... Potencjalnym klientem. To powinno wam wystarczyć. - tu podrzucił ostentacyjnie monetę wyższego nominału w powietrzu.
Dwaj mężczyźni spojrzeli najpierw po sobie, a potem na stojącego przed nimi szlachcica.
- A co my jake uliczne dziwki, czy inne kurwy? - oburzył się wyższy ze złodziejaszków, najwyraźniej przywódca. Drugi zaśmiał się pod nosem.
- Jak waść z chłopem się chcesz zabawić, to do burdelu zapraszam. Niedaleko stąd jest nawet jeden... Choć w sumie nie wiem, czy tam męskie kurwy pan znajdziesz - kontynuował wysoki.
- Jak dobrze zapłaci, to znajdzie he, he, he - zaśmiał się ponownie jego kompan.
Abraham spoważniał. Jego szelmowski uśmieszek został teraz zastąpiony przez cyniczną butę, malującą się na twarzy.
- Dobra, dobra. To nie kabaret. Wiem na czym stoję i czym się zajmujecie. Owszem, potrzebuję ciał, ale martwych. Jestem człowiekiem, który chce wiedzieć z kim na do czynienia, dlatego przychodzę do was osobiście. Skąd o was wiem? A ptaszki wyćwierkały... - tu znów wargi Abrahama lekko wykrzywiły się ku górze.
Spodziewał się, że dwójka będzie co najmniej podejrzliwa, ale też miał świadomość, że pracowali już dla wielu osobliwych klientów i jego najście nie będzie czymś wielce niecodziennym w tym i tak dziwnym mieście. Dlatego skupił się na nagrodzie, która prostym ludziom powinna zamknąć usta na niewygodne pytania. Rzucił mieszkiem z kupką monet. To było wszystko co nosił obecnie przy sobie. Dla niego niewiele, dla nich - powinno zadziałać jak marchewka.
- Powiedzmy, że to zaliczka w ramach przedstawienia moich intencji. Widzicie, pod moją opaską... - tu wskazał prawy oczodół - ...znajduje się niemała luka do wypełnienia. Znam człowieka, który może mi pomóc, ale nie dostarczy mi oka. I tu wkraczacie wy. Nie interesuje mnie jak to załatwicie, możecie przyjąć nawet całą głowę - tu wręcz zaśmiał się dziwnie - Ale najpierw muszę wiedzieć, że mam do czynienia z zawodowcami. To jest, jak działacie, skąd pobieracie surowiec, jakie macie doświadczenie... Cena nie gra roli, jak widzicie sram gotówką i te sprawy. Dodam, że mam też dostęp do kilku ciekawszych składników, które z pewnością urozmaicą waszą szarą rzeczywistość.
- Niech stracę - pomyślał, wyjmując fiolkę z trichloroetenem i rzucając do jednego z obdartusów. Był to rozpuszczalnik o narkotycznych właściwościach. Mieszanki z jego zawartością były częstą używką wśród niższych klas.
Abraham oczywiście nie miał zamiaru sprawiać sobie nowego oka, a dowiedzieć się o pracy dwójki jak najwięcej. Nie wyglądali na myślicieli toteż miał nadzieję, że klasyczny sposób dania w łapę pozwoli na zdobycie informacji.
- Robotę przyjąć możemy - odparł wyższy z mężczyzn w czasie, gdy jego kompan przyglądał się fiolce, jaką złapał - Główka może być choćby jutro. Ostatnio obrodziło truposzczami, więc problemu nie będzie. A co do metod i miejsc.. - zawiesił głos i zbliży się do Abrahama - niech to pozostanie naszą słodką tajemnica.
Oddech mężczyzny cuchnął tanią wódką i psującymi się zębami.
- To gdzie dostarczyć towar? - spytał jego kompan, chowając jednocześnie fiolkę do kieszeni.
- Taaa. I znowu dostanę jakiś trefny towar jak ostatnio. Trafiłem na takich przyjemniaczków przy Oldbury Street. Przynieśli mi gałkę, która rozpadła się po godzinie. Skąd mam wiedzieć, że nie odstawicie fuszerki, co?
De La Roche jeszcze trochę naciskał. Jeżeli dwójka nadal nie chciała się uchylić rąbka tajemnicy, podał losowe miejsce w mieście na odbiór towaru i ruszył z powrotem do towarzyszy.
- Jest ryzyko, jest zabawa - rzekł filozoficznie mężczyzna - Taka branża szanowny panie. My jednak jesteśmy sumienni i na pewno będzie pan zadowolony. Do zobaczenia zatem.

Tym samym arystokrata wrócił do okolic powozu.
- Tylko mnie ominęła akcja? - zapytał Bishop.
- Zależy. Coś już wiem. Konkretnie, ktoś z tego domu kupuje ludzkie zwłoki, zapewne sam gospodarz. Powodów może być wiele. Niektórzy biorą jeszcze ciepłe ciała na organy; inni pozyskują krew, szyszynkę, trzustkę... Nie wiem skąd i po co, zbieracze ciał to prości ludzie, ale przezorni. Nie wyłożą nam kart na stół. No, przynajmniej nie po dobroci. A ty Kenno, czego się dowiedziałaś?
Kiedy towarzyszka zabrała głos, Abraham tylko kręcił głową.
- Nie ufam mu. Temu człowiekowi trzeba cały czas patrzeć na ręce. Dosłownie i w przenośni. Zabierzmy się tam razem, skoro on i tak wie że wszyscy w tym siedzimy.
W domu, kiedy Abraham już wrócił do siebie, zamierzał zrobić jeszcze jedną rzecz przed snem. Pracował nad tym kilka godzin w swojej pracowni, jak zwykle zamykając się w niej nawet przed służbą i opracowując coś, tylko znanymi sobie sposobami. Kiedy skończył, odłożył na jutro do kufra gotowy produkt - okrągły przedmiot o metalicznej powłoce. Bomba dymna domowej roboty. Abraham czuł, że podczas ich śledztwa może zrobić się gorąco, a coś podobnego z pewnością się przyda. Dopiero potem udał się wreszcie na spoczynek, aby jak zwykle toczyć bój ze swoimi niespokojnymi snami.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 13-12-2012 o 14:25. Powód: kosmetyka
Caleb jest offline