- Ty pewnie jesteś Rickety, tak? - upewnił się Ragnar. Spodobało mu się, że nie musieli sami wyszukiwać kogoś kto zajmie się statkiem. - Jestem Ragnar. Kapitan na tej łajbie. Jak na razie nosi miano "Bezimienny" i nie pytaj jak nazywała się wcześniej, ani jak weszliśmy w jej posiadanie.
- Dwa i pół tysiąca, powiadasz - aż zagwizdał, gdy usłyszał cenę, jaką szkutnik życzył sobie za przysposobienie okrętu. - Nieco dużo, ale mniemam, że cena równoważy jakość usługi. Potrzebujemy upłynnić nieco towaru i zatrudnić trochę ludzi. Załoga nieco nie wyrabia, sam rozumiesz...
Potem oznajmił załodze, jakie są plany na następne kilka dni. Przyjęli to z entuzjazmem, tak jak się spodziewał.
- Nie rozłazić się! - wrzasnął na koniec. - Nie złapać mi jakiegoś paskudztwa! I nie powybijać nawzajem! Po wpłynięciu do przystani jesteście wolni! Odmaszerować! |