Franc wzdrygnął się na wspomnienie koszmarnego snu i odruchowo przejechał dłonią po krtani. Musiał wczoraj za mało wypić, że nawiedzają go takie koszmary. Następnym razem musi pamiętać, żeby się nie ograniczać z alkoholem, dla własnego dobra. Pić dotąd, aż będzie pewne, że człowiekowi się nic nie przyśni. W dodatku jakiś skurwiel chciał ich okraść. Cóż, tacy tez się na świecie zdają, choć Franc ich nie rozumiał. Mógł przecież grzecznie poprosić. Od razu dostałby w mordę a nie jeszcze cała ta zabawa z pogonią. Niby gdzie chciał ucięć w takiej dziurze? - Imrak, dziadu wstawaj, bo ci grata kradną! Za nim! Pchlarzem poszczuj, kurwa! -
Franc wydarł się na całe gadało, do budzącego się brodacza po czym ruszył w pogoń. Nie było czasu na ładowanie garłacza czy na jego ulubiony, ale trochę nieporęczny Scyzoryk. Zamiast tego chwycił tylko w dłoń stający obok młot i wypadł za amatorem cudzej własności.
__________________ naturalne jak telekineza. |