Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2012, 00:48   #23
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Załoga.

Ragnar Intimidate d20+7 vs 20= 27 krytyczny sukces
Raegan diplomacy d20+10 vs 20= 26 sukces


Wydawało się, że zarówno krótkie, ale konkretne instrukcje kapitana, jak i pokrzepiająca przemowa kwatermistrza odniosły zamierzony skutek. Załoga zawiwatowała, dumna ze swoich dotychczasowych dokonań i szczęśliwa z czekającego ich odpoczynku, jednocześnie widać jednak było, iż ma świadomość panującej dyscypliny i nie czuje się zupełnie bezkarnie. Mówiąc krótko, wydawało się, że dowódcom udało się zasiać w nich niemal idealną postawę. Oby trwała jak najdłużej...

Kallen

Elf po upewnieniu się, że zarówno chory kucharz, jak i podtrzymywane przez niego zwłoki otrzymały odpowiednie, spokojne miejsce w willi, sam udał się do niejakiego Wuja Tibbiego, który według słów właściciela przystani pełnił rolę miejscowego kapłana. Cóż, trzeba było przyznać, iż już samo jego domostwo nie budziło zaufania. Zawalająca się niemal rudera stojąca na skraju osady podtrzymywana była chyba tylko stłoczonymi wokół niej śmieciami. Było tam chyba wszystko, od podartych sieci, przez bezgłowe i bezrękie galiony, części kół sterowych, masztów, żagli, aż po brudne i osmalone flagi ponad tuzina różnych państw i coś, co kiedyś mogło być fragmentem sporej wielkości balisty. Najwyraźniej mieszkaniec był zapalonych kolekcjonerem... morskich śmieci.

Weszli do środka razem z Samms, która przy okazji starała się zagadać do spasionego szczura, który przemykał wśród gratów, ten jednak tylko zjeżył się i zasyczał, znikając pod starą beczką bez dna. W środku niewiele było widać, okna zapchane były szmatami, wpuszczając do środka tylko pojedyncze pasma tropikalnego słońca. Zaduch był nie do wytrzymania.
- Błogosławieństwo za piątaka, klątwa za piątaka, śluby co łaska, w pogrzebach nie robię!
Doszło ich z ustawionego w kącie łoża. Przez mrok dojrzeli na nim postać potężnego marynarza, który nie wyróżniałby się niczym szczególnym, gdyby nie kompletny brak obu nóg.
- Bitwa o Parley's Point - rzucił, widząc uczuciową reakcję dziewczyny. - Wygraliśmy - dodał dumnie, szczerząc zadziwiająco zdrowe jak na okolice zęby.

Shackleton

Cóż, wojownik po długim rejsie miał proste potrzeby, a Rickety byłby głupcem, gdyby nie przewidział ich u swoich gości. Całe lewe skrzydło willi było praktycznie jedną, wielką biesiadną salą. I to do tego często i intensywnie wykorzystywaną, sądząc po reperowanych wielokrotnie, pociętych szablami stołach i dziurach od bełtów w belkach stropu. Momentalnie przygnała też do rosłego marynarza dziewoja o bujnych kształtach, stawiając mu bez pytania na stole butle rumu.
- Pierwsza za darmo dla gości Przystani Rickety'ego! - odparła promieniście streszczając mu pokrótce co też można było zamówić do rumu z jadła. Cóż... były to głównie banany w różnej postaci, czasem z dodatkami z bananów, które nazwano tak, by jak banany nie brzmiały, czasem było też mango. I mięso z dzikiej świni. W skrócie, banany, mango i świnia z dżungli - zmieszane wedle życzenia klienta. I rum. Ciężko było się w tym pogubić. I pewnie o to chodziło.

Poza wojownikiem było tam jeszcze paru chlejusów przepijających dniówki, lecz szał zapewne miał dopiero zacząć się ze zmrokiem, gdy wpadała tam większość pracowników ze stoczni. Póki co miał kelnerkę, która zalotnie usadowiła się na jego kolanie.
- Co taki potężny wój jak ty robi w tak skromnej mieścinie? Musisz być bardzo strudzony długą podróżą. - spojrzała z podziwem na jego mięśnie. - Słyszałam, że wasz kapitan nie skory jest się targować i lubi sypać groszem, jeśli i ty masz... obfitą kiesę... mogłabym dopomóc ci w należytym odpoczynku.

W tym samym momencie do sali z polecenia Raegana wpadł Conchobar, przygrywając wesoło na lirze.
- Ahoj, towarzysze! Zsiądźcie się ku mnie i posłuchajcie mrożącej krew w żyłach ballady o Gnijącym Szyprze i losach jego byłej załogi!
Obecna grupka nie miała zamiaru oponować. Już po chwili gnom znalazł się w centrum uwagi, przygotowując trunkiem gardło do opowieści.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 14-12-2012 o 10:34.
Tadeus jest offline