Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2012, 09:43   #103
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Niski łucznik w odzieniu całkiem przypominającym te, które nosili wrogowie, na widok Meridiana zerwał kaptur z głowy, ukazując włosy niemal tak czerwone jak płomienie, które pożerały powozy. Modron porwała siedzącego na ziemi hobbita w objęcia i zamknęła w uścisku tam mocnym, że niziołkowi trzeszczały kości. Gdzieś pomiędzy gorączkowym ściskaniem, czyszczeniem mu sadzy z oblicza swoimi rękawami i coraz bardziej histerycznymi pytaniami, czy nic mu nie jest, zaczęła go także obcałowywać. Puściła go dopiero, gdy powiedział o Balim i o Seothu.

Oczy córy Beorningów zrobiły się w jednej chwili okrągłe jak księżyc w pełni i szkliste jak mithril w świetle gwiazd. Modron zerwała się i spojrzała z przerażeniem na Alarifa, by po chwili podbiec kilka kroków w stronę powozów, jej włosy uniosły się w górę w gorącym dechu pożaru. I wtedy zrobiła coś, co tylko niewiasta mogła uczynić.

- Iiiiiiiiiiiiiiiiiiii! Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!!!! - zapiszczała cienko i przenikliwie, a jej przerażony głos wchodził w coraz wyższe tony, siekąc wrażliwe uszy elfa. - Mistrzuuuuuu Baliiiiiiiiii! Seoooooooooth!

Machała też przy tym rozpaczliwie i bezcelowo rękoma. Jakby upewniając się, że mając kontrolę nad własnym ciałem mogła też uzyskać władzę na sytuacją, której bieg im wszystkim wymknął się z rąk. Zza ściany ognia nie dobiegła żadna odpowiedź na jej wrzaski i Modron zamilkła, dysząc ciężko. I nagle zgięła się wpół, do samej ziemi, jakby trafiła ją jakaś zabłąkana strzała.

Nie przewróciła się jednak. Z dłońmi wspartymi o uda nachylała się tylko coraz niżej i niżej do ziemi, by wreszcie wyprostować się i skoczyć z powrotem do towarzyszy.

- Idę tam! - wrzasnęła, a panika plątała jej język i wiązała razem przypadkowe słowa. - Huan! Pilnuj małego człeka! - przygięła łeb ogara w stronę hobbita. - Jako szczeniaka pilnuj!

Zerwała z pasa bukłak, odkorkowała go i obróciła nad swoją głową. Woda pociekła jej po twarzy, włosach i kapturze. Odrzuciła pusty bukłak, naciągnęła mocno kaptur, obróciła się na pięcie i... pobiegła w stronę płomieni. Z pochwy wyrwała nóż i wyglądało to tak, jakby zamierzała dać nura w szalejące płomienie.

Kilka kroków przed wozami opadła na ziemię. Mrużąc oczy w gryzącym dymie, na wstrzymanym oddechu pędziła już na czworaka... niewiele wolniej niż na dwóch nogach, by ostatecznie skoczyć między koła płonącego wozu, w przestrzeń pełną dymu i swądu spalenizny, ale wolną jeszcze od ognia.
 
Asenat jest offline