Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-12-2012, 11:35   #101
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
To było konieczne. Tak Alarif tłumaczył sobie, to że zabijał. Za każdym razem, gdy jego strzała przebijała ciało napastnika niemal sam czuł ból w piersi. Nie mógł jednak zwolnić, nie mógł przestać. Nie mógł zatrzymać walki. Gdy się już ją rozpoczęło nie było czasu na sentymenty. Żałować będzie później. Teraz musiał ratować od niebezpieczeństwa towarzyszy.

Girion, który przed chwilą osłaniał go przed ciosami mieczy zakapturzonych postaci, osunął się ranny i sam potrzebował pomocy.

Na szczęście wszyscy napastnicy już polegli i elf mógł zając się opatrywaniem ran przyjaciela. Włożył w to całe umiejętności jakie posiadał. Warunki nie sprzyjały rekonwalescencji.
- Girionie. - zwrócił się do mężczyzny.
- Jeśli nie dasz rady iść lepiej żebyś tu został. Ukryję Cię jeśli chcesz. Więcej nic nie mogę dla Ciebie zrobić, inni potrzebują bardziej mojej pomocy. Mam nadzieję, że to rozumiesz.
Stwierdził kładąc mu dłoń na ramieniu i patrząc w oczy w poszukiwaniu akceptacji.

Musiał ruszać, by wspomóc ludzi z konwoju z Girionem, albo sam.

Zapowiadała się długa i ciężka walka. W końcu poprzednie konwoje nie poradziły sobie.

Łupy nie interesowały go w tej chwili. Będzie na nie czas po zwycięstwie, po przegranej nie będą miały znaczenia.

Elf wrócił myślami do rozmowy z Modron. Gdy zapytała go o górala. Wyrzucając mu, że pozostawił go na pewną śmierć w kamieniołomach. Wtedy Alarif powiedział jej, że Yggra nie wykazywał oznak poprawy. Walcząc z tymi edainami nabierał pewności, że postąpił słusznie. Słudzy Angmaru byli wielce zdeprawowani. Nie widział dla nich ratunku.
 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 13-12-2012 o 09:06. Powód: Bo nie ma już kogo ubić w pobliżu.
Tom Atos jest offline  
Stary 13-12-2012, 19:54   #102
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=r3rmcSzb6XE[/MEDIA]




Wąwóz pośród Tyrn Formen


Czas naglił.

Odgłosy walki niosły się po wąwozie, przynosząc okrzyki rannych Dagarim Aratar i wrzaski banitów. Od strony obozowiska żołnierzy komendanta Bondana wzbijały się smugi czarnego dymu.

Alarif był gotowy do drogi. Łuk pewnie spoczywał na plecach. Elf nie bez wysiłku pomógł powstać rannemu Girionowi. Człowiek z Południa ważył ponad sto kamieni. Sindar zerknął na świeży opatrunek. Trzymał pewnie, toteż nieznaczny uśmiech przemknął po twarzy Eldara.

- Dunedainie, pospieszajmy. Wytrzymasz, przyjacielu. Chodźmy - ze smukłej dłoni Alarifa biło ciepło, które kojąco rozchodziło się po ciele człowieka. Girion od razu poczuł się silniejszy, ból nieco zelżał.

Sindar zamrugał oczami. Girion spojrzał w górę, ponad korony wielkich sosen. Z nieba sypały płatki śniegu. Biały puch osadzał się na gałęziach. Skały pokrywała już cienka warstwa śniegu.

- Przyszła zima... - zaczął Girion.

- Rrrau! - rozległ się dziki pomruk i na polanę wparował ogromny ogar. Z pyska dobywała się para jak u jednego z legendarnych smoków z Ered Mithrin.

Elf z Girionem dobyli broni.

- Spokój, Huanie - dobiegł ich donośny głos Beorningi. - Jestem z powrotem. A to nasz nowy przyjaciel, ha, ha - tak słodkiego śmiechu nie słyszano w tym wąwozie od czasów panowania ostatnich królów Arnoru. - Widzę, że chwacko się sprawiliście.


***



Trójka wędrowców biegła w ślad za ogarem. Po Huanie nie znać było zmęczenia. Widzieli już płonące wozy. Bystre oczy elfa dostrzegły też znajomy kształt.

- Meridian! - pierwsza dopadła do niziołka Modron. Leżał cały umorusany od sadzy i dymu. - Co się stało?!

- Nic mi nie jest...
- zająknął się hobbit. - Ale Seoth z Balim tam utknęli. Eotha chciał zabrać mnie z powrotem na drugą stronę, ale płomienie...

- Były za wysokie i Smuth nie skoczył - domyślił się Alarif.

Potężna kurtyna ognia zasłaniała teraz widok. Zza niej dochodziły zaś odgłosy walki, szczęk mieczy, chrzęst kolczugi i jęki umierających.

- Uważaj! - krzyknęła Modron do elfa i pchnęła go na ziemię. Gdyby nie reakcja kobiety jedna ze zbłąkanych czarnych strzał ugodziłaby Sindara w ramię.


Seoth

Zakaszlał. Dym wdzierał się do gardła. Nie było bukłaka, który spłukał by ten gorzki posmak. Żar bił od ognia i wyciskał łzy z oczu. Seoth świeżo w pamięci miał widok hobbita przelatującego przez ścianę ognia. A później poczuł ból.

- Smuth - szepnął Eothraim. Wierny wierzchowiec zatrzymał się przed ognistą zaporą i oszalały ze strachu wbiegł pomiędzy walczących.

Nie czas było jednak na rozmyślania. Wkoło kroczyła śmierć, wierna służka Nieprzyjaciela, jeśli wierzyć bajaniom starców.

Brodaty banita, który powalił na ziemię młodego Dagarim Aratar ze srogim żelazem w dłoni zamierzył się ku szyi Seotha.

- Chodź, młokosie! - rzucił z furią w kierunku Eothy. Akcent zdradzał Easterlinga- Zobaczymy jak zatańczysz bez swego konika. Nic się nie bój. Dobrze się nim zajmę, gdy zginiesz! Aaaa!



Bali


Pojedynek na śmierć i życie trwał w najlepsze. Bali, choć nie był ułomkiem powoli tracił nadzieję na szybkie zwycięstwo. Dongorath był wytrawnym przeciwnikiem, ale to jego czarnoksięski oręż z kuźni Carn Dum był naprawdę groźny. Dym, który zostawiały za sobą ciosy Czarnego Strażnika, wgryzał się w płuca Baliego. Mamił oczy, mylił pewne dotąd kroki khazada.

Ciosu maczugi, który go dosięgnął nawet nie zobaczył. Poczuł łupnięcie w głowę, a jego wzrok spowił cień.

Gdzieś z góry dobiegł go rechot wroga.

- Trzeba Ci było siedzieć w swej zatęchłej norze w podziemiach. Teraz zginiesz, krzacie!


Powietrze zafurkotało i dał się słyszeć świst kolejnego ciosu.

O, dziwo nie sięgnął celu. Żelazo uderzyło o żelazo aż poszły skry.

- Ten dzień, jeszcze nie nadszedł, upadły Dunedainie - wtedy to chrapliwym głosem przemówił Bali.

Naugrim potykał się już z rosłymi mężami z Angmaru. Żołnierskie życie w Północnym Endorze uczyniło krasnoluda twardym jak granitowe halle brodatego plemienia w Azanulbizarze w Górach Szarych.

Wysłużony topór syna Naina z rodu Durina smakował wielokrotnie czarnej krwi trolli i orków.

Dongorath jednak tego nie wiedział.

Cios krasnoludzkiego topora odrzucił go w tył. Z rany na brzuchu popłynęła krew. Bali wyprowadził kolejny atak i ponownie Czarny Strażnik jęknął z bólu. A następnie... odwrócił się i wziął nogi za pas.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 13-12-2012 o 20:41.
kymil jest offline  
Stary 14-12-2012, 09:43   #103
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Niski łucznik w odzieniu całkiem przypominającym te, które nosili wrogowie, na widok Meridiana zerwał kaptur z głowy, ukazując włosy niemal tak czerwone jak płomienie, które pożerały powozy. Modron porwała siedzącego na ziemi hobbita w objęcia i zamknęła w uścisku tam mocnym, że niziołkowi trzeszczały kości. Gdzieś pomiędzy gorączkowym ściskaniem, czyszczeniem mu sadzy z oblicza swoimi rękawami i coraz bardziej histerycznymi pytaniami, czy nic mu nie jest, zaczęła go także obcałowywać. Puściła go dopiero, gdy powiedział o Balim i o Seothu.

Oczy córy Beorningów zrobiły się w jednej chwili okrągłe jak księżyc w pełni i szkliste jak mithril w świetle gwiazd. Modron zerwała się i spojrzała z przerażeniem na Alarifa, by po chwili podbiec kilka kroków w stronę powozów, jej włosy uniosły się w górę w gorącym dechu pożaru. I wtedy zrobiła coś, co tylko niewiasta mogła uczynić.

- Iiiiiiiiiiiiiiiiiiii! Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!!!! - zapiszczała cienko i przenikliwie, a jej przerażony głos wchodził w coraz wyższe tony, siekąc wrażliwe uszy elfa. - Mistrzuuuuuu Baliiiiiiiiii! Seoooooooooth!

Machała też przy tym rozpaczliwie i bezcelowo rękoma. Jakby upewniając się, że mając kontrolę nad własnym ciałem mogła też uzyskać władzę na sytuacją, której bieg im wszystkim wymknął się z rąk. Zza ściany ognia nie dobiegła żadna odpowiedź na jej wrzaski i Modron zamilkła, dysząc ciężko. I nagle zgięła się wpół, do samej ziemi, jakby trafiła ją jakaś zabłąkana strzała.

Nie przewróciła się jednak. Z dłońmi wspartymi o uda nachylała się tylko coraz niżej i niżej do ziemi, by wreszcie wyprostować się i skoczyć z powrotem do towarzyszy.

- Idę tam! - wrzasnęła, a panika plątała jej język i wiązała razem przypadkowe słowa. - Huan! Pilnuj małego człeka! - przygięła łeb ogara w stronę hobbita. - Jako szczeniaka pilnuj!

Zerwała z pasa bukłak, odkorkowała go i obróciła nad swoją głową. Woda pociekła jej po twarzy, włosach i kapturze. Odrzuciła pusty bukłak, naciągnęła mocno kaptur, obróciła się na pięcie i... pobiegła w stronę płomieni. Z pochwy wyrwała nóż i wyglądało to tak, jakby zamierzała dać nura w szalejące płomienie.

Kilka kroków przed wozami opadła na ziemię. Mrużąc oczy w gryzącym dymie, na wstrzymanym oddechu pędziła już na czworaka... niewiele wolniej niż na dwóch nogach, by ostatecznie skoczyć między koła płonącego wozu, w przestrzeń pełną dymu i swądu spalenizny, ale wolną jeszcze od ognia.
 
Asenat jest offline  
Stary 14-12-2012, 11:49   #104
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Ucieszył się. Naprawdę się ucieszył, że Girion może iść. Choć był ciężarem, to nie chciał go zostawiać samemu. Jego radość przybrała na sile, gdy dołączyła do nich Modron. Nie tylko poradziła sobie z ogarem, ale go nawet oswoiła.
- Ty również chwacko się sprawiłaś córko Arlana. Lecz teraz ruszajmy na pomoc innym.

Kierunek marszu był oczywisty z daleka słyszeli odgłosy walki. Przy wozach dostrzegli Meridiana. Na szczęście żył. Niestety od Baliego i Seotha oddzielała ich ściana ognia z płonących wozów.
Alarif musiał zatkać dłońmi uszy, gdy usłyszał wibrujący pisk dziewczyny.
- Modron. Proszę. – rzekł patrząc na nią z wyrzutem. Rozumiał jej rozpacz, ale czy nie mogła się ograniczyć do krzyku?

Dzielna dzikuska polała się tymczasem wodą i dość sprytnie próbowała przejść pod wozami. Alarif po chwili namysłu postanowił wykorzystać ten pomysł i wybierając inny wóz stojący z boku ruszył, by się pod nim przeczołgać. Wpierw jednak nałożył kaptur opończy na głowę. Jako elf był dość odporny na gorące, ale jego włosy nie. Łysy nie wyglądałby tak dostojnie i Modron by go już tak nie szanowała. Przemknęła mu przez głowę ta zabawna myśl.
Nie było jednak czasu na frywolność ludzie za ścianą ognia potrzebowali go, a zwłaszcza jego łuku.

Potyczka wcale jeszcze nie była wygrana.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 14-12-2012, 12:54   #105
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- Ha! Ha! – krzyczał krasnolud za każdym razem, gdy jego topór trafiał człowieka. Nieco mniej entuzjazmu wykazywał, gdy sam obrywał czarnoksięskim orężem. To było coś więcej niż zwykła rana. Obrażenia paliły żywym ogniem, a czarny gryzący dym utrudniał koncentrację, tak niezbędną podczas walki. Jednak to Naugrim był górą. – Ha!

- Stój! Tchórzu! – zaryczał wściekle, tak aby wszyscy wokoło usłyszeli. Zwyciężył walkę. Pokonał Dongoratha fizycznie, ale teraz trzeba było dodać jeszcze efekt psychologiczny. – Sromotnieś przegrał, pachołku Angmaru! Uciekasz niczym pies, z podkulonym ogonem!

- Przegraliście! – zakrzyknął do znajdujących się za nim ludzi w czarnych opończach. – Rzućcie broń! Wasz herszt ranny uciekł ranny z pola walki! Moja to zasługa. Jam jest Bali syn Naina z plemienia Durina! Zapamiętajcie! Bali Pogromca Dongoratha!

Ruszył w stronę wciąż wahających się wrogów. Był gotów na dalszą walkę. Szedł powoli, pochylony do przodu, z toporem pewnie trzymanym w obu rękach. Nie dawał po sobie poznać, że walka z Czarnym Strażnikiem nieco go osłabiła. Trzeba było pokazać, że jest się twardym.

- Gdzie Seoth? – zakrzyknął. – Dobrego jeźdźca trzeba, coby za tym zdrajcą sromotnym pognał...
 
xeper jest offline  
Stary 14-12-2012, 17:53   #106
 
SyskaXIII's Avatar
 
Reputacja: 1 SyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnie
Nic z tego łachmyto! - krzyknął Seoth do napastnika i przygotował się do walki. Zobaczysz, że to ty tutaj polegniesz a nie ja

Eotha dzielnie stawiał czoła napastnikowi i starał się jak najszybciej go pozbyć oraz ruszyć na pomoc przyjacielowi, gdyby Smuth nie był tak wystraszony płomieni wkoło to ta walka by się skończyła przed początkiem albo wcale by jej nie było, jednak musi sobie radzić w każdej sytuacji.

Gdy wśród ogólnych hałasów płomieni i walki toczonej wkoło dało się usłyszeć krzyk krasnala, Seoth momentalnie chciał pognać w jego kierunku jednakże wiedział, że mu się to nie uda tak długo jak jego przeciwnik stoi na nogach.

Smuth! krzyknął na konia Opanuj się ! Jedź po Baliego, przyprowadź go tutaj jak najprędzej! Pędź Wydał rozkaz swojemu zaufanemu zwierzęciu i wrócił do walki.
 
SyskaXIII jest offline  
Stary 16-12-2012, 13:06   #107
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Zwycięstwo Baliego nad Dongorathem wprawiło jego żołdaków w osłupienie. Tu i ówdzie dał się słyszeć nawet jęk zdziwienia. Niektórzy ze zdumienia przecierali oczy, lecz zabójcze szypy Alarifa i Modron przywróciły ich do rzeczywistości.

Również żołnierze Wrony odzyskali wiarę w swe męstwo i dali odpór napastnikom.

- Arthedain! - wyrwało się z tuzina piersi.

Zakapiory padały od kling wykutych w Fornost Erain jeden pod drugim. Tylko dwóch banitów zaledwie zdołało umknąć żądnym odwetu Dagarim Aratar. Zmierzali w ślad za swym poranionym wodzem.

Prawa ręka Czarnego Strażnika, brodaty Easterling padł z ręki Seotha. Jego oczy nawet po śmierci z nienawiścią wpatrywały się w Eothraima.

- Bądź przeklęty... - zdołał wyszeptać zanim umarł.


***


Gdy szał bitewny opadł wszyscy jak jeden mąż rzucili się gasić płonące wozy. Udało się im jednak odratować tylko jeden, choć i ten nie miał już plandeki. Na szczęście, żadne ze zwierząt pociągowych nie ucierpiało.

Khazad zerknął na osmalone skrzynki z bronią i żywnością.

- Będą musiały podróżować pod gołym niebem - uznał głośno patrząc jak pakunki pokrywają się drobną warstewką lepkiego białego puchu.

- Tak - przyznał chrapliwym głosem Wrona. Jego lewa ręka zwisała bezładnie przy ciele. - Ale pozostałe wozy nie nadają się do konwoju. Wszystko spłonęło. Co teraz?


- Teraz?
- odpowiedziała mu głuchym głosem Modron wpatrując w pobliskie szczyty. - Teraz kapralu trzeba nam się schować, bo niedługo przyjdzie zamieć...

- Macie rację, ale... A kim Wy właściwie jesteście, Pani? Ty i Twoi towarzysze? I skąd znasz me miano?








***


Bystrooki elf dostrzegł w oddali połyskujący w śniegu przedmiot, z którego biła wąska wstążka szarego dymu. Gdy zbliżył się był już pewien, że to zgubiony oręż upadłego strażnika. Żelazna maczuga była pokryta wijącymi się plugawymi runami, których Alarif odcyfrować nie mógł.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 16-12-2012 o 14:22.
kymil jest offline  
Stary 18-12-2012, 12:13   #108
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Zaciekłość z jaką walczyli ze sobą edainowie napełniła serce Alarifa smutkiem. Dagarim Aratar nie brali jeńców. Elf strzelał starając się trafiać w kończyny, by ranić i uniemożliwiać walkę, ale by nie zabijać. Kierował się nie tylko litością, ale i względami praktycznymi. Bez jeńców nie dowiedzą się jak Angmarczycy organizowali zasadzki i kto był zdrajcą.

Niestety z rzezi ocalało tylko dwóch napastników, co gorsza ich prowodyr zbiegł.
- Niedobrze. – stwierdził Sindar, gdy walka już dobiegła końca i można było na spokojnie przeanalizować sytuację.
- Niedobrze Bali, że ów Dongorath uciekł. On wiedział najwięcej. Spróbuję czegoś dowiedzieć się od jeńców, ale … to tylko sługi złych panów.
Stropił się podchodząc do rannych Angmarczyków. Wybrał jednego z wyglądu bardziej rozgarniętego i skupił się na myślach mężczyzny chcąc poznać jego historię. Patrzył przy tym cały czas mężczyźnie w oczy.

Początkowa niechęć człowieka eksplodowała w jego oczach strachem, gdy poczuł jak elf wkrada się w jego myśli. Odwrócił wzrok, a jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Nie pomogło mu to jednak pozbyć się z wnętrza głowy niechcianego gościa.

Po dłuższej chwili Alarif wstał wzdychając ciężko. Jego dar kosztował go sporo wysiłku.

Gdy walka dobiegła końca, a ogień został ugaszony należało zabezpieczyć transport na dalszą podróż. W tym celu Alarif zrobił mały obchód, by poszukać przydatnych 1)sród ciał wrogów łupów.

Jego bystry wzrok wyłowił ze śniegu dymiącą leciutko maczugę. Sindar przyklęknął nad nią próbując odczytać runy. Nie na wiele się to jednak zdało.
Elf poszedł poszukać płaszcza, czy peleryny jakiegoś poległego edaina. Wkrótce wrócił z odzieniem jakiegoś nieszczęśnika i ostrożnie zawinął maczugę w materiał. Starając się nie dotknąć maczugi gołą ręką.

- Bali to chyba broń Dongoratha. – powiedział pokazując oręż krasnoludowi.
- Wygląda mi na przeklętą. Takich rzeczy nie wolno zostawiać, ale i lepiej nie używać.
Rozejrzał się po twarzach przyjaciół.
- Modron ma rację. Lepiej przygotujmy się na śnieżycę. Trzeba zrobić schronienie. Ruszymy dalej jak przejdzie zamieć. Przynajmniej jedzenia nam nie zabraknie. – dodał uśmiechając się.

Zawsze należało patrzeć na pozytywne strony każdego zdarzenia.

Sindar w zamyśleniu spojrzał na ośnieżone skały wąwozu.
- Jeden z rannych pochodzi zza gór Mglistych. Przynajmniej tam kierują się jego myśli o domu. Należy do jednego z plemion Easterlingów. Zwerbowany do armii Wielkiego Czarnoksięznika. Zbiegł ze strachu na południe. Tam dostał się pod rozkazy watażki Dongoratha. To okrutny człowiek. – Alarif wzdrygnął się na wspomnienie obrazów jakie widział w głowie mężczyzny.
- Widziałem też siedzibę Dongoratha. Drewniany fort wśród wzgórz. W środku drewniany, piętrowy budynek, studnia, spichlerz. To być może były wzgórza Tyrn Formen. Może nawet niedaleko. Iglaki, skały, ludzie i orkowie. To chyba jedna z sadyb Czarnego Strażnika.
Elf spojrzał zamyślony na towarzyszy.
- Lepiej będzie jak ruszę jego tropem, nim śnieg zawieje ślady. Nie sądzę bym go dogonił, ale może odnajdę ten fort.
Wyprostował się poprawiając ekwipunek.
- Bali zaopiekuj się proszę tą maczugą, lecz nie dotykaj jej broń Cię Eru. Wrócę niebawem. Gdyby jednak nie spotkamy się w Amon Aer.
Uśmiechnął się do towarzyszy.
- Do zobaczenia.
Rzucił na pożegnanie i ruszył w drogę po śladach Dongoratha.
 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 19-12-2012 o 08:12. Powód: Uzupełnienie postu o wiadomości od kymila.
Tom Atos jest offline  
Stary 21-12-2012, 10:20   #109
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
- Ten zacny krasnolud tak waści, kapralu, tym mianem nazywał - odpaliła Wronie Modron i zamrugała niewinnie i uroczo, ignorując inne pytania. Znów spojrzała na zasnuwające się gęstymi chmurami szczyty.

- Hej, jak sypnie, to wszystkich nas z czapkami przykryje! - przewidziała ponuro. - Musimy znaleźć schronienie, i to szybko! Tam - wskazała drogę za nimi - niedaleko niecka była taka w skałach. I jaskinia, za mała dla wszystkich, ale ranni się pomieszczą. A reszta i zwierzęta... hm. No jako tako będziemy osłonięci. Lepszy rydz niż nic. Co z jeńcami? - rzuciła w stronę Alarifa, ale elf właśnie się odwrócił, rzucił przez ramię zdawkowe pożegnanie i zdecydowanym krokiem ruszył po śladach Dongoratha.

- Dokąd on idzie? - zapytał Wrona.
- Nie wiem. Może zamarznąć? - zasugerowała cierpko Modron. - Słyszałeś, co mówiłam? Musicie się schronić! Przy wylocie jaskini zapalić ogień. Tak, będzie was widać, nawet jak zacznie śnieżyć. Ale lepiej zginąć w walce niż od mrozu, prawda, żołnierzu? - poruszyła pytająco brwiami i poklepała Wronę po ramieniu. - Huan!

Wielki pies liznął ją po dłoniach, a ona nachyliła się i objęła ciasno ramionami ogromny łeb. Szeptała polecenia prosto w osierścione uszy.
- Chroń dużych ludzi. Chroń małego człeka - zastanowiła się chwilę i dodała zachęcająco: - On ma jedzenie!

- Mówiłaś pani, że będzie śnieżyć? Gdzie zatem się wybierasz? - zapytał Wrona, gdy Modron obdzierała z przyodziewku jednego z martwych wrogów.
- Nie wiem. Chyba zamarznąć z elfem - burknęła i bez pożegnania pognała biegiem w kierunku, w którym udał się Alarif.

I prawie go, szczerze mówiąc, zgubiła. Elf szedł tak lekko, że ledwie muskał ziemię. Prawie nie zostawiał śladów i kilka razy poszła w złym kierunku. Gdy go wreszcie zgoniła, była spocona i zła na te przesprytne elfie sztuczki.

- Co? Myślałeś, że sobie całą chwałę i sławę dla siebie wykroisz, co? - zapytała jadowicie i wcisnęła mu w ramiona ubranie po ubitym wrogu. - Był niewiele niższy. Załóż i schowaj włosy pod kapturem. Gdy idziesz polować na zwierzę, musisz poruszać się jak zwierzę i pachnieć jak ono. Kiedy polujesz na człowieka, musisz wyglądać jak człowiek... a nie jak elf, co sobie polazł natchnienia w płatkach śniegu szukać! - zakończyła z jakąś pretensją w głosie i ruszyła przodem.

- Jakby cię ubili, to jak i gdzie mam cię pochować? - rzuciła mu przez ramię.
 
Asenat jest offline  
Stary 21-12-2012, 11:54   #110
 
SyskaXIII's Avatar
 
Reputacja: 1 SyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnie
-Nie wiedziałeś z kim zadzierasz ... splunął Seoth na pokonanego przeciwnika, po czym ruszył w poszukiwaniu przyjaciół i swojego konia na pobojowisku. Gdy ich odnalazł bitwa była już skończona.

- Jesteście cali ? Dobrze, że nic wam się nie stało. Bali przepraszam cię, że nie pomogłem ci w walce ale nigdzie nie mogłem cię znaleźć a nasz niski przyjaciel potrzebował pomocy - wskazał głową na hobbita i poklepał go po plecach - Dokąd udaje się Alarif i Modron ? Czyżby coś między tą dwójką iskrzyło?- zapytał po cichu pozostałych.

-Słyszeliście Wrona, idziemy w góry, musimy się pospieszyć ja będę ubezpieczać drogę. W razie jakby szykowała się jakaś zasadzka szybko przyjadę i was ostrzegę. Wzrok Eothy zapadł na zwierzu, które słucha się Modron. Huan! krzyknął na zwierza. Chodź ze mną, pomożesz mi - Seoth miał zamiar sprawdzić czy bestia posłucha się również jego, jeśli tak to kto wie ... może ma taki sam talent jak jego towarzyszka.
 
SyskaXIII jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172