Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2012, 11:07   #313
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Mrok…
Ciemność…
Pustka…
Strach…
Samotność…
Nuda… ta cholerna pieprzona nuda! Oszaleć można! Z nikim pogadać, z nikim pożartować. Nie ma kogo podrywać ani… ekhem. Chociaż właściwie czemu się dziwie. To bardzo ludzki odruch. Jak powiedział mi kiedyś jeden ze znajomych: „jedynym zboczeniem jest brak ochoty na sex” Święta słowa…
Ta cholerna klapa nie ruszy nawet o cal… Poddaje się. Teraz tylko Randal i bogowie mogą mnie ocalić…

***

Podróżny spał. Co więcej mu pozostawało. Piwniczka miała może dwadzieścia kroków szerokości i trochę więcej długości. Był to oczywiście tylko orientacyjny strzał ponieważ mężczyzna nie znał się na liczeniu odległości. Co innego gdy chodziło o pieniądze, ale teraz żadna moneta nie uratowała by mu życia.
Resztę pomieszczenia zajmowały półki. Dobre w nich było tylko to, że były pełne jedzenia i picia, więc śmierć z głodu mu nie groziła. Podobnie było z dostępem powietrza, chociaż nie udało mu się wyśledzić jakiegoś ujścia albo innego tajnego wyjścia. Był sam, zamknięty, zapomniany. Tak więc spał, bo nic innego mu nie zostało poza załamaniem się.
Gdy obudził się po kolejnym nerwowym śnie, przez moment miał wrażenie, że nadal przeżywa senne halucynacja. Nie po raz pierwszy miał wrażenie, że ktoś krząta się na górze. Dlatego początkowo darował sobie okrzyki i wzywanie o pomoc. Usiadł, rozprostował obolałe i zziębnięte stawy. Przetarł oczy, pozbawiając się ostatnich śpioszków. Krzątanina na górze nie zamierała. Wbrew przeciwnie wydawało się, że nabiera na sile. Serce mocniej mu zabiło. Zerwał się momentalnie i dopadł drabiny. Zaczął łomotać w klapę. Chciał wołać pomoc ale początkowo udało mu się wydobyć jedynie piskliwy skrzek. Zaspane gardło sprzeciwiało się jakimkolwiek oznakom aktywności. Miał wrażenie, że za chwile zedrze je sobie. Nie mógł przełknąć śliny. Najwyraźniej spał dość długo. Nie mógł sobie przypomnieć kiedy ostatnio coś pił. Zapasy nie pozwalały przetrwać więcej kilka dni, dlatego wydzielał je sobie skrupulatnie.
- Hej! Pomocy – zachrypiał cicho, ale powoli jego głos nabierał siły. Knykcie bolały od uderzania w powałę ale nie mógł przerwać. Nie teraz kiedy powróciła dawno zgaszona nadzieja.
Klapa nagle oderwała się i to bynajmniej nie tylko w tym miejscu w którym powinna. Zawiasy puściły jakby ich nie było. Zaskoczony tym faktem i uderzony blaskiem, spadł z drabiny boleśnie obijając sobie tyłek. Nie zważając na to, momentalnie zerwał się na równe nogi gdy tylko oczy przyzwyczaiły się trochę do nagłej zmiany światła. Nadal widział głównie jasną plamę ale po pomieszczeniu mógłby przemieszczać się nawet na ślepo. Wszedł po drabinie.
Pierwsze co usłyszał to zgrzyt mechanicznego urządzenia i napinających się ścięgien. Wielokrotnie musiał już uciekać gdy tylko w mroku usłyszał podobne dźwięki. Teraz także instynktownie skulił głowę, ale nie wycofał się w głąb piwniczki. Wolał już umrzeć niż znowu zostać tam zamknięty. Po chwili intensywnego mrugania dostrzegł zgraję ludzi mierzącą do niego z wszystkich rodzajów broni dostępnych człowiekowi. Chociaż chyba brakowało im kuszy oraz balisty. W znanym wszystkim mieszkańcom Imperium geście, pokazał, że nie ma złych zamiarów. Westchnął z radością, że Randal uchronił go przed jakimikolwiek dziwactwami, mrocznymi klątwami czy plugastwem szaleństwa. Czasami trochę tylko żałował, że nie zostawił mu więcej włosów na czerepie.
- Dia-a-a-beł panie, diabeł. Po-o-o-wiedzcie swe życzenie a spe-e-e… - zabeczał w odpowiedzi na pytanie jeszcze większego łysielca niż on. Po nagłym poruszaniu i silniejszym naciągnięciu cięciw zrozumiał, że jego żart nie został dobrze przyjęty w tym towarzystwie. - … zaraz, spokojnie! Pax, PAX!! Cholera bo zaraz mnie tutaj nafaszerujecie jak jakiegoś królika. Czy wy wiecie kim jestem!? W sumie to nikim, ale mogę mieć dziatki, rodzinę, żonę, matkę, psa, małego kotka, zagrodę a w niej kilka krów…
Potokowi jego słów mogło by nie być dojść, gdyby nie zorientował się, że znowu plecie trzy po trzy. Była to chyba jedna z jego największych wad.
- Nie wyganiajcie mnie od razu, panie. Dajcie mi najpierw wyjaśnić… – kontynuował w stronę jegomościa z zakręconym wąsem. Zaraz, zakręcony wąs, łysina, szabla u pasa. Czy to możliwe?
- Nu, kumie nie przyjmiesz towarzysza z Praag? – dodał na zakończenie w płynnym Kislevskim.
 
__________________
you will never walk alone

Ostatnio edytowane przez Noraku : 15-12-2012 o 18:02.
Noraku jest offline