| - Nie jesteś pierwszym heretykiem, który chciał mnie zastraszyć - powiedziała, chowając pistolet laserowy do kaburyi groźniej wyglądającą broń przekładając do zdrowej
- A ja nie straszu... ja radzę - ostatnie słowo wyraźnie wyrecyrtował
- ale na pewno jesteście najbardziej bezczelni w waszych kłamstwach. Nie obracaj się.
Kobieta zdrową ręką dobyła bagnet, a chorą trzymała tuż przy torsie, znacznie utrudniając jakiekolwiek próby wyrwania jej broni. Nie czekając dalej ruszyła nieco w bok by mieć Boryę między sobą a Johnatanem i podeszła bliżej.
- Nie próbuj niczego głupiego, heretyckie ścierwo! - Krzyknął Trax upoewniając się, że lasgun jest na pełnej mocy i nasłuchując z przygotowaną bronią.
Ruka przyjął wyraz zdumienia i spojrzał pytająco na kobietę
- To do mnie czy do ciebie? - zapytał posiłkując się gestem ręki wskazując, niedbałym gestem, wpierw na siebie, potem na nią. Kobieta, zaskakując Rukę, jakby to wykorzystała. Płynnie doskoczyła do niego, rękę z nożem prostując pod jego ramieniem i przedramię zginając tak, że oparte miała o szyję i krtań Vostroyanina, przyciskając go jednorącz do siebie, unieruchamiając jedną rękę i utrudniając mówienie. Ta sama ręka w dłoni miała skierowany w dół, jak w stylach walki Kasrkinów nóż, oparty w tej chwili o bok szyi Ruki - o jego tętnicę szyjną. Przyznać musiał przed samym sobą nawet, że to bardzo profesjonalny ruch, którego chętnie by się nauczył w innych okolicznościach. Pistolet z lufą przy jego wątrobie (lub strzelający pod drugim jego ramieniem w inny cel) nie pomagał.
Innymi słowy, nie docenił oficera.
- Zamilknij, dobrze? - poprosiła nieudanie grzecznym głosem Vostroyanina, siłą, ruchem ręki i przede wszystkim efektywną dźwignią obracając go wokół siebie jak tarczę, pi razy drzwi w stronę [b]Traxa[/]b i drzwi.
- Odejdź stąd jeśli nie chcesz zginąć tak jak reszta tych zdradzieckich ścierw suko! - Krzyknął ponownie, czy to dla oznajmienia, że jest nadal zagrożeniem czy po prostu osłabienia morali. Czekał na jakiś błąd.
- Dawno by mnie tu nie było gdyby nie wasi...
Drzwi zostały wyważone potężnym uderzeniem pancernej pięści żołnierza Piechoty Kosmicznej w pancerzu wspomaganym. Egzemplariusz ledwie mieścił się w pancerzu w wejściu, ale w tym ułamku sekundy w którym się pojawił z bolterem wycelowanym w kobietę i Rukę nawet Traxowi musiało jej się zrobić niemalże żal, a jednocześnie chciało się jakoś śmiać.
-...zdegenerowani władcy... - wystękała jakoś bez mocy.
Trax odruchowo usunął się z pola widzenia nowych osobników, nie mając zupełnie ochoty na walke z Aniołami śmierci.
Tyberiusz wyszczerzył się do wizjera hełmu. Złapał ją. Ocenił sytuację. Pojedyńcza przeszkoda do celu, tak brak zagrożeń.
- Puść go albo giń - dla podkreślenia słów bolter idealnie celował w jej pierś.
- Jeśli go puszczę, to zginę. Nie wydaje mi się. - próbowała wydobyć z siebie tyle stanowczości, ile mogła - Twój kolega, o Władco Nocy? Zastrzel nas oboje, przynajmniej zabiorę jeszcze jednego.
- Zgłupiałaś kobieto? - wychrypiał Borya, odwrócił głowę nieco aby ręka nie napierała mu na krtań - Czekaj, czekaj, czekaj... usklidnit sje i pomyślmy LOGICKY. Variant A) Mas pravdu i jesteśmy chaosytami. Chwała ci za to...
- Milcz. Kim jesteś aby zabierać głos? Jesteś tylko przeszkodą... -
- Ruka D’Yavola. Sługa Inkvizycji z ręki inkvizyce Patricii Koln ve sluzbe Geo Mantamalesa na misji pro slavu Imperium i Imperatora. Do usług. Więc jak mówiłem... Jeśli jesteśmy ci źli to chwała ci za to i miejsce u boku Imperatora po śmierci. ALE! Nie jesteśmy chaosytami. Myślisz inaczej, ale PRZYJMIJMY, że jednak tak. Co my tu, kurwa, robimy...
- Zamknij się. - szepnęła do Ruki, podkreślając słowa naparciem noża na szyję - Cenisz tego pionka na tyle, że mnie wypuścisz zdrajco? To się pośpiesz. Choć... - zawiesiła słowo. - Inkwizycji? Haajve Sorcane? -
- Anioł Śmierci Imperatora, zwany Żelaznym Krukiem. Zbrojmistrz z Kruczej Gwardii. - Wyrecytował Borya widząc w tym realną szansę na to, że nie zostanie rozerwany bolterowymi pociskami.
- Puść go i opuść to miejsce, nie będzie więcej negocjacji. - Powiedział w stronę kobiety. Gniew i urażona duma wrzała wewnątrz Anioła, był jednakże jedynie sługą Imperatora, a Ci ludzie po części mu służyli. Taka wola Pana.
- Bo ostatnio wiara na twoje słowo dobrze się skończyła dla moich ludzi. Zasiadają teraz u boku Imperatora. - splunęła - To więcej, niż was kiedykolwiek czeka. Zabieram go ze sobą, wypuszczę go u wejścia. - to mówiąc, powoli ruszyła wzdłuż ściany do narożnika i dalej do wejścia, dbając, by nie odsłonić się przed Aniołem. Na Traxa również uważała, ale słusznie założyła, że stanowi mniejsze zagrożenie.
Medyk słysząc wymianę zdań, postanowił pozostać za osłoną w razie jakichś komplikacji. Nie zamierzał zostać postrzelony po raz kolejny.
Kobieta ostrożnie wyszła z Boryą z pomieszczenia, uważnie zasłaniając się nim przed kolosem i rękę z pistoletem trzymając w pogotowiu, teraz uważając na techadeptów. Haajve połowicznie zarejestrował obraz jej wychodzącej z Boryą, uzbrojoną w jego pistolet. Doszła do wrót sanktuarium.
- Ciągnij za sobą jedną połowę wrót. - powiedziała do Ruki.
+Przekaz podprogowy. Kto umie. Zmasowany atak na nią. Jeżeli ucieknie.+ Haajve wydał wiadomość do techadeptów techlinguą +Źle się to skończy dla wszystkich+ |