Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2012, 11:53   #272
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Ruka sięgnął w tył i wykonał polecenie. Gdy tylko to nastąpiło skinęła głową na drugie wrota, leżące na ziemi. - Skoro nie ma drzwi, będziesz moją osłoną. - z tymi słowy zerknęła nieco do korytarza.
- Wejdź do jednego z pomieszczeń Astarte, to puszczę go teraz. Jeśli będziesz mnie szachował, zabieram go na schody!
Egzemplariusz stał przez chwilę mierząc ją wzrokiem. Jedynie siła woli oraz postanowienie powstrzymywało go przed rozrzuceniem jej wnętrzności serią z boltera. Niechętnie przestąpił do jednego z pomieszczeń, nie zamknął jednak za sobą drzwi.
Kobieta spojrzała na twarz Vostroyanina, jakby się mu przyglądając.
- Do zobaczenia wkrótce... - wycedziła, ale zamiast go wypuścić naparła przedramieniem mocniej na krtań a ostrze wczepiła w tętnice. Vostroyanin mógł się rzucić i próbować walczyć, odczekała jednak kilka sekund by porzucić go gdzie stała i zbiec w górę schodów. Obserwujący zdarzenie adepci ani drgnęli do momentu, gdy nie zniknęła z pola widzenia po czym dwóch niemal wystrzeliło, by wziąć tracącego przytomność Boryę i zabrać go do sali operacyjnej, gdzie Sorcane został już podłączony do aparatury diagnostycznej i odżywczych substancji stabilizujących.
Egzemplariusz, który usłyszał szamotaninę, wypadł z pomieszczenia i przeklął oficera, następnie zmówił modlitwę za zakładnika. Następnie zajął pozycję przy drzwiach, gotów do obrony w razie potrzeby, następnie odwrócił się w stronę drugiego mężczyzny dotąd obecnego przy całym wydarzeniu i czekał.
Trax wstał i spojrzał na Anioła Śmierci z mieszanina podenerwowania i strachu. - Sierżant Johnathan Trax ze 101’szej Cadianskiej - Powiedział Medyk uchylając lekko czoła. Mógł nie mieć szacunku do niekompetentnych idiotów w swojej drużynie, nie śmiałby jednak traktować potomka Imperatora w podobny sposób.
Tyberion otaksował wzrokiem sylwetkę mężczyzny. Zachowując wyłącznie dla siebie ocenę, potrzebował wyjaśnień i to jak najszybciej.
- Dlaczego straż pałacowa próbuje zgładzić wysłanników Inkwizycji? - pytanie poniosło się po pomieszczeniu. Nie dodał wątpliwości, że nimi są. Na to przyjdzie czas i Pan wskaże mu odpowiedni moment. Musiał dowiedzieć się jak najwięcej, zanim grupa która go goniła przystąpi do zdobycia tego miejsca.
- Nasza grupa została rozdzielona, my byliśmy pod opieką Arcymagosa. Wtedy zostaliśmy zaatakowani przez Gwardię Pałacową. Powołują się na rozkaz aresztowania heretyków. Oczywiście sam nie mam pojęcia skąd te absurdalne oskarżenia. Jedynym sposobem na dowiedzenie się jest dostanie się do naszego dowódcy, Gregora Malrathora, miałem nadzieję dowiedzieć się od niego czegoś więcej. Adept z którym rozmawialiśmy uważa, że można go zlokalizować, ponoć pojawił się tutaj około dwóch godzin temu - Odparł żołnierz.
- Musimy dostać się do Malrathora. - Egzemplariusz mruknął do siebie po czym ruszył do salki gdzie zabrano rannego mężczyznę oraz Kruka. Czas ich goni.
Trax nie widząc innej możliwości ruszył za Aniołem. Podniósł jednak trzeci komunikator i począł przy nim majstrować skacząc po losowych częstotliwościach, miał nadzieję natrafić na coś interesującego, jednocześnie jednak nie robił nic z pierwszym komunikatorem, chcąc zachować właściwy kanał komunikacyjny. Tam jednak nikt się nie odezwał. Gdy medyk skakał po częstotliwościach natrafił w zapisanych domyślnych na dwie właściwa. Jedna należała chyba do jakiegoś rodzaju wartowników - nie spływało bowiem z niej nic wobec standardowych raportów obecności i potwierdzeń zmiany. Drugi był o wiele ciekawszy. Medyk wsłuchując się w niewyraźne, zniekształcone murami pałacu i samym sanktuarium szumy wyłapał fonetycznie alfabetyczne nazwy plutonów (stosowane tak samo jak u Cadii, rzecz dość bolesna, biorąc pod uwagę, że wcześniej widział u Koryntian wzorowane na jednostkach macierzystego świata umundurowanie i formacje) ściąganych do obsadzenia schodów oraz saperów z ciężkim sprzętem, mających rozstawić ciężką broń w korytarzu, którego drzwi stanowiło Sanktuarium by nie wypuścić nikogo niepowołanego. Wróg korzystając z oczywistej przewagi i bez pośpiechu, zamierzał odciąć im główną drogę wyjścia i jasne było, że nie bardzo mają co z tym zrobić.

W tym czasie Ruka i Haajve zostali wybudzeni silnymi środkami stymuljącaymi krążenie i mózg. Ułożono ich w kołyskach dopasowanych do sylwetek ciała, zrobionych z odpowiednio wygiętych i wyprofilowanych prętów z masą pokręteł, przekładni, zawiasów i łożysk umożliwiających dopasowanie kształtu do sylwetek, a zarazem stanowiących tylko obrecz, więc umożliwiających dostęp do operowania od dołu. Kołyski zwisały z równomiernie przyczepionych do nich łańcuchów z sufitu, więc operowanych zapewne w razie potrzeby można było podnieść. Obecnie jednak skupiano się na czymś kompletnie innym - głowę żołnierza Kruczej Gwardii pokrywano kolejnymi warstwami niezwykle aromatycznych - chemią, nie naturą - balsamów, które koiły ból i natychmiast wnikały między zwoje poparzonej skóry. Inny adept stał nad Boryą, grzebiąc mu niezwykle zwężającymi się szczypczykami podobnymi nieco kombinierką w poszerzonej skalpelem rany szyi, próbując zewrzeć na ten czas tętnicę. Vostroyanin nie rzucał się, ponieważ inny adept cały czas upewniał się, że nie czuje bólu ani żadnej części własnego ciała - potężne środki były pompowane do żył gwardzisty wraz z przetaczaną krwią.

Trax widział ich przewodnika, podobnie jak Tyberion, choć ten nie znał wcześniej jedynego z identycznych tech-adeptów o maskach gazowych zamiast twarzy. Stał z rękoma założonymi na ramiona, przypatrując się reszcie. Arcymagosa nie było - zapewne zniknął w kaplicy schodami w dół z końca korytarza sanktuarium, zawsze zdystansowany od problemów doczesnego świata.
Trax zadrżał wyłapując co się dzieje. Zostaną odcięci i wyeliminowani. Trzeba coś z tym zrobić. Zwrócił się w stronę Anioła, wystawił rękę w której znajdował się komunikator i powiedział.
- Próbują nas odciąć, a właściwie robią to. Musimy szybko coś wymyślić. Wydostać się stąd.
Tyberion zignorował żołnierza i zwrócił się do nadzorującego Adepta.
- Macie ich poskładać aby byli w stanie chodzić. Zaraz ruszamy - po czym oparł się ciężko o ścianę pomieszczenia, Niech Imperator ich prowadzi.
- To niewykonalne, Aniele. - stojąc adept odwrócił się do Tyberiona mierząc go dość śmiesznie wyglądającymi wizjerami maski gazowej gdy zadzierał głowę, by spojrzeć w oczy kolosowi. - Pierwszy jest zwykłym człowiekiem. Był już wcześniej osłabiony. Choć to nie problem, a rana zostanie błyskawicznie zaszyta, stracił wiele krwi. Nawet po przetoczeniu będzie potrzebował pomocy by iść. Drugi... - obrócił głowę w bok, kątem oka dostrzegając zbrojmistrza - Rany Kruka są bardzo poważne i dobrze, że przeżył. Nie wiemy nawet, czy nie doznał uszkodzenia mózgowego, ale niemal na pewno cybernetyczne obwody mózgowe zostały przepalone. Jego czaszka jest w znacznej mierze nadpalona. Ponadto został wielokrotnie pchnięty bagnetem i postrzelony w inne części ciała, choć to ma mniejsze znaczenie niż rozległe rany głowy. W każdym razie będzie przytomny... od czasu do czasu. - skończył wyjaśnienia, splatając palce dłoni przed sobą.
+Żyję. Nie traktujcie mnie jakbym miał się rozsypać pod byle dotykiem.+ rozległ się mechaniczny głos Sorcane’a +Dajcie mi tylko chwilę odpocząć... i pogońcie moje mikromaszyny do pracy...+
Ostatnie słowa były wypowiadane ciszej niż te pierwsze.
Egzemplariusz spojrzał w dół na kapłana maszyn.
- Czy możecie pomóc w przetransporotowaniu ? - pytanie padło zaraz po wyczerpującej odpowiedzi Akolity. Nie czeka ich wcale lepszy los jeśli zostaną tu i zostaną oskarżeni o herezję.
- Na własnych plecach? - rzucił podwojonym, niskim elektronicznym głosem techadept i nawet nie byli w stanie stwierdzić, czy proponuje rozwiązanie, czy wyraża irytację.
- Jeśli to jedyne co możecie zaoferować. - odparł - Jeśli oni pozostaną w tym pomieszczeniu, zginą jako heretycy, wyłącznie Imperator doceni ich poświecenie. - przerwał na chwilę, gdy na nowo się odezwał, głos nabrał mocy i rozbrzmiewał po całym pomieszczeniu. Lecz oni nie ukończyli swego zadania, które nadał im Pan przez swych pośredników. Naszym celem jest umożliwienie tego, czy rozumiesz mnie, Akolito? - pomimo hełmu, kapłan spokojnie wyczuwał ostry wzrok na sobie.
 
Arvelus jest offline