Zrezygnowany, wciąż próbując ignorować trupy w poczekalni, pan Robert pośpieszył na górę.
― Panowie...! ― zaczął wołać, rozglądając się. Wreszcie dosłyszał głosy dobiegające z łazienki. ― Chłopaki, ma może któryś z was klucz do tych drzwi za recepcją? |