Usłyszał czego ma szukać to szukał. Gdyby się na tym lepiej znał to lepiej by mu to wychodziło. Wypadałoby się znać na ziołach. Może kiedyś będzie musiał odprawić rytuał z użyciem na przykład wierzbowej różdżki a zamiast niej weźmie sosnową.
Tak czy inaczej jakoś pomógł i mógł widzieć jak dziecko poczuło się lepiej. Wyrok został odroczony.
Na wyruszenie w drogę się nie zapowiadało więc postanowił sobie pochodzić po ruinach zobaczyć czy zostało w nich coś wartego uwagi, co mogło im coś powiedzieć o tym co czeka ich dalej na trakcie. -Dajcie znać jeżeli stanie się coś ciekawego.
Później wędrował w bliskości świątyni zerkając co chwilę na las i to co się w nim lub za nim kryło.
Długo się nie cieszył spokojem, coś krzyczano w świątyni więc poszedł zobaczyć jak wyciągnięto z piwnicy jakiegoś mężczyznę, chyba kislevitę. -Powiedz tylko co się stało i jak chcesz to dla mnie możesz iść z nami, lub zostać i wybrać sobie jak umrzeć. Tutaj to już tylko śmierć gości i nie wiem czemu chcemy zostać to na noc. Choć życie w służbie Antary zmusza mnie do tańca z śmiercią to ja wole jej do tego tańca nie prosić. Wy jak wy ale ja wolę obserwować las czy coś z niego nie wyjdzie. My ludzie powinniśmy wziąć pierwszą wartę. W nocy na zmianę Moperiol i Gislan bo oni potrafią widzieć w tej ciemności. Odradzam także ogień lepiej nie przyciągać zbyt dużo uwagi.
Już po warcie kozak go wezwał, Mierzwa wydawał się być dość prostym człowiekiem. Albert czasem nie był prostym człowiekiem i dlatego takich cenił, mieli nie skomplikowane pomysły. Skomplikowane plany miały to do siebie, że lubiły się spektakularnie psuć. -Bez wątpienia są. Możemy tylko ich od nas odizolować. -Elise, to i Bruno. Prawdę mówią, że kobieta potrafi wobec mężczyzny taką magią władać przy, której nawet najpotężniejsi z czarowników bledną. Rozłam to ostatnie co nam potrzeba. -Vogel to kawał skurwysyna i nie płakałbym po nim ale to nasz skurwysyn i może być przydatny. -Razem z nami ryzykowali i razem z nami walczyli, wieziemy lekarstwo a i nie wiadomo kto jutrzejszy dzień przeżyje. Dajmy im spokój jak się nam nie uda to dajmy im chociaż sposobność godnej śmierci w walce, lub gdy zaraza postąpi skróćmy ich męki. Oczywiście będzie trzeba powiadomić tego kto teraz w klasztorze zarządza i trzymać się na dystans niech jutro idą jako straż przednia lub tylna, tak by wiatr z ich strony nie wiał. Ponoć to utrudnia zwykłej zarazie przeniesienie się. -To co mówiła słyszałem, mam nadzieje że to zwykła rezygnacja. Pamiętam jak w rodzinnej wiosce kapłan po uderzeniu się młotkiem bluźnił tak, że nas stos mogli go wysłać. Leżał potem w pokucie parę dni na podłodze ale kilka słów jeszcze nic pewnego nie znaczy. |