Mr. Saint rozejrzał się sceptycznie. Polska. Próbował sobie przypomnieć, który z dyktatorów tutaj rządzi. Miał dobre relacje z tyranami i większość za nim przepadała, więc na pewno nie byłoby problemu z załatwieniem samolotu. Pierwsza klasa, alkohole, stewardessy i można lecieć. Jednak obecnie przychodziło mu do głowy tylko jedno nazwisko: Tusk, a akurat z nim nigdy nie pił. To chyba jakiś jeszcze młody i niedoświadczony dyktator. "Gdyby to był poprzedni ustrój to zaraz bym wszystko załatwił" - pomyślał - "Taaa, za komuny było lepiej" - Mr. Saint uśmiechnął się do swoich wspomnień.
- Wiem! - krzyknął do reszty - Mój znajomy, który rządzi państwem obok, jest mi winien parę przysług!
Aleksander Łukaszenka, bo o niego chodziło, był prawdziwym przyjacielem i bardzo ciepłym człowiekiem w opinii Mr. Saint. Nawet ludzi zamykał w więzieniach dla ich dobra, żeby biedacy nie pomarźli w tej zimnej Białorusi.
- Macie jakieś drobne? Zaraz do niego zadzwonie i przyśle nam jakiś samolot! - spytał towarzyszy wskazując budkę telefoniczną stojącą niedaleko. Nie czekając na odpowiedź Mr. Saint zaczepił jakiś przechodniów, którzy zmierzali z bagażami na lotnisko.
- Przepraszam, czy poratowaliby pan.... - zaczął
- &^@*(@@! Kolejny pijak przebrany za Świętego Mikołaja. Nie, nie mamy drobnych na piwo!
Zszokowany i bezsilny Mr. Saint odwrócił się do swoich towarzyszy i popatrzył na nich z nadzieją.
Ostatnio edytowane przez wooku : 15-12-2012 o 16:05.
|