Ach, kobiety! Te piękne istoty potrafiły wywołać w człowieku... tfu, dyni, tyle skrajnych emocji. A ta dodatkowo zgrywała niedostępną! Dyniogłowy aż zadrżał na myśl, że oto przyjdzie mu walczyć o jej serce. "Nie lękaj się, piękna! Jeszcze tu wrócę!"
Z zamyślenia wyrwały go informacje co do dalszych celów ich misji. "Kanada, tak?" - pomyślał. "Chyba kiedyś nagrywaliśmy tam odcinki jakiegoś horroru... a nieważne". Pstryknął palcami i obok niego zmaterializował się stworzony z bliżej nieokreślonego pyłu wierzchowiec. Nie bacząc na zdziwione spojrzenia przechodniów, z których większość wyrażała słowa "Więcej nie piję", zaczął donośnym głosem, czując w sobie zdolności przywódcze.
- Kochani! Mój pomysł brzmi następująco: niewiele wśród nas humanoidalnych istot, a ja doliczyłem się zaledwie dwóch. Reszta bez problemu wciśnie się samemu do walizki, a w niektórych przypadkach - powiedział, wskazując na Rambo. - Nawet z inną osobą. Dlatego też my powinniśmy robić za bagaże, które później wrzuci się na pokład, a Saint i Bruno - pilotów. Prawdziwych oczywiście wcześniej unieszkodliwimy. Liczę na to, że któryś z nich mniej więcej wie, na czym polega latanie samolotem. - Czując z siebie dumę, zszedł z konia, z powrotem go dematerializując i nachylił się ku Snovy. - I jak wypadłem, piękna?
W tym samym czasie Psujek zminiaturyzował brzuchastego niby-Mikołaja, co dodało kilkaset punktów absurdu do ich aktualnej puli. Z taką ekipą albo misja zakończy się bezkompromisowym zwycięstwem, albo totalną katastrofą. |