Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2012, 19:46   #26
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Zostaw ją! - Ian znalazł się tuż za plecami Japończyka. - Co to za zwyczaje!?

Japończyk puścił kobietę, powiedział coś przepraszającym tonem i skłonił się nisko składając obie dłonie. Najwyraźniej chciał załagodzić sytuację, chociaż bariera językowa utrudniała mu sprawę.
Nathalie przeniosła wzrok na Iana. “Co teraz? ” mówiło jej spojrzenie.
- Co mi się pan będziesz kłaniał? - ni to zdumiał się, ni to oburzył Ian. - Obłapujesz pan moją narzeczoną, a teraz... :
Japończyk powiedział coś, co zabrzmiało jak “Czinczinczjczinczujczank” nadal lekko się kłaniając.
- Myślisz, że włamał się nam do pokoi? - zapytała Nathalie po francusku.
Ian spojrzał na twarz ich ‘rozmówcy’ usiłując dostrzec jakiekolwiek oznaki tego, że zrozumiał słowa Nathalie.
- Szkoda, że nie spadł - mruknął Ian w tym samym języku.
- Chyba że to nieporozumienie... Zaprośmy go do baru, by to wyjaśnić? - zaproponował. Stale w tym samym języku.
- Bardzo przepraszam, za to nieporozumienie - zaczęła Nathalie na powrót po angielsku, uśmiechając się czarująco do Japończyka. - Możemy zaprosić pana do baru?
Ten widząc, ze mówią do niego powiedział coś po swojemu kręcąc głową i rozkładając ramiona.
Najwyraźniej nie wiedział czego od niego oczekują. Albo udawał.
Kiwając głową podjął swój marsz w dół schodów.
- Cieszymy się, że zechciał pan przyjąć nasze zaproszenie - powiedział Ian, dając znak Nathalie, by towarzyszyła Japończykowi.

Zeszli na dół, do głównego holu hotelowego, gdzie kręciło się już sporo ludzi. Bagażowi, obsługa recepcji, goście. Niektórzy kończyli lunch, jak oni wcześniej, inni na niego dopiero szli. Japończyk ruszył powoli w stronę szerokich, obrotowych drzwi - wyjścia z hotelu.
- Zatrzymaj go na sekundę - poprosił Ian.
Nathalie ujęła Japończyka pod ramię i wskazała mu bar.
- Bardzo proszę, musimy jakoś wytłumaczyć to nieporozumienie... - powiedziała, próbując wskazać mu kierunek.
- Proszę pana! - zawołał do człowieka w recepcji. - Mogę na chwilkę prosić?
Japończyk usłużnie skierował się w ich stronę. Posłuszeństwo było jakąś wręcz nadludzka cechą tego społeczeństwa.
- Yeś, śir? - zapytał prawie bez akcentu. - Czim mogię słuzić?
Ian spojrzał na Nathalie, jakby przekazując jej pałeczkę.
- Takie zabwne nieporozumienie.. - powiedziała Nathalie. - Obraziliśmy tego dżentelmenta i teraz chcielibyćmy go w zadoścuczynieniu ugoscić. Czy mógłby pan w naszym imieniu zaprosić go do baru?
- Tam z pewnością znajdzie się ktoś, kto zna angielski - dodał Ian - kto będzie mógł zostać naszym tłumaczem.
- Ociwiście - powiedział Japończyk i zaczął coś mówić do ich “wybrańca”. Ten słuchał, a potem odpowiedział coś szybko.
- Hotaka dziękować za wasia propozycja. On nie być teraz czas. Przynieść jedynie posyłkę. Do jednego z gości. Teraz musi iść. Dziękować serdeczna. Dziękować piękna pani i miły pan. Musieć iść.
Angielski portiera wymuszał sporo uwagi. Był dość kiepski. Wcześniej nie zwracali na to uwagi. Teraz było to dość drażniące.
- Przesyłkę? - ucieszyła się wyraźnie Nathalie - Dla mnie? Coś mi przysłałeś, kotku? - spojrzała na Iana. Ten bez wahania skinął głową.
- Spotkaliśmy pana Hotaka pod moim pokojem... - wyjaśniła portierowi.
- Mile. Mile - pokiwał głową portier. - Zakochani zawsze mile. Zawsze mile popaczyć.
Ian ujął dłoń Nathali i z czułością, delikatnie, ucałował.
Hotaka stał z nisko spuszczoną głową.
Nathalie usmiechnęła się, uszczęśliwona, do Iana, a potem przeniosła rozświetlone spojrzenie na portiera i pana Hotaka.
- Czy ten prezent został w moim pokoju? - zapytała.
Po przetłumaczeniu jej pytania przez portiera Hotaka coś odparł.
- Nieśtety, on mówi źe to nie dla państwa. Źe to dla doktola Cianće. Plośto do jego pokoju. Jak plosił źlecieniodawcia. Psiklo mu.
- Nie dla mnie? - Nathalie spochmurniała i zabrała dłoń Ianowi - Czy doktor Ciance ma pokój na naszym piętrze?
Ian z rozżaloną miną spojrzał na Nathalie. Rozłożył bezradnie ręce, jakby chciał powiedzieć “To nie moja wina”.
Hotaka coś powiedział.
- Pan Hotaka pyta się, czy mozie juś ić? - przetłumaczyl swoją zabawną angielszczyzną portier.
- Nathalie, kochanie... - Ian spojrzał na swoją ‘narzeczoną’. - Skoro pan Hotaka...
- Ale ja nie rozumiem... - Dziewczyna zrobiła nieszczęśliwą minę. - Dlaczego on był na naszym piętrze, Ianie?
- Nie wiem, skarbie - odparł Ian. - Naprawdę... - W głosie Iana brzmiał autentyczny żal.
- To go zapytaj!
- Gdzie mieszka ten doktor? Jak mu było? - spojrzał na Nathalie. Mi
- Ciance.. lub jakoś tak. Tam są tylko nasze pokoje, Ianie.. on coś kręci. Może wezwiemy policję? Lub zawiadomimy ambasadę?
- Doktol Ciance - wtrącił portier. - Blodaty. Duzi. Waś psijaciel. Psijechaliście laziem. Źnacie go baldzio, baldzio dobzie. Mieśkacie na jednim kolitaziu.
Widać było, że na słowo policja, a może ambasada pracownik hotelu poczuł się zobowiązany do wyjaśnienia tego, jak mu się zapewne wydawało, nieporozumienia.
- Wracam do siebie - Nathalie wydęła wargi, niezadowolona. - A ty się tym wszystkim zajmij, kotek.W końcu się do czegoś przydasz... - powiedziała, kierując się w stronę wind.
Ach te baby... I człowiek zostaje na lodzie, pomyślał Ian.
- Przepraszamy zatem za zamieszanie - powiedział. Skłonił się panu Hotaca. - Bardzo przepraszam. Proszę o wybaczenie. - Rzucił okiem w stronę windy, w ślad za odchodzącą Nathalie.
- Wsiśko w poziądku. Nic się nie śtało. - Powiedział portier i kłaniając się usłużnie powrócił na swoje miejsce.
Hotaka również się ukłonił i skierował w stronę obrotowego wyjścia z hotelu. Tylko jakiś dziwny błysk, który Ian zobaczył w oku odchodzącego posłańca wzbudził pewien niepokój. Ulotną chwilę wątpliwości, że żółtek wie więcej, niźli z niego wyciągnęli. A może był przewrażliwiony ze zmęczenia długą podróżą i zmianą klimatu? Tak. To było wielce prawdopodobne.
Ian skłonił się jeszcze raz portierowi.
- Dziękuję - powiedział.
Stał jeszcze przez moment, a potem ruszył w stronę wyjścia. Chciał zobaczyć, dokąd skieruje się ów ‘posłaniec’. Może w Japonii panowały dziwne obyczaje, ale posłańcy zwykle nie zostawiali przesyłek pod drzwiami.
Nathalie wjechała na swoje piętro. Udała sie pod drzwi pokoju dr Chance’a, zeby sprawdzić, czy faktycznie coś tam na niego czeka.
 
Kerm jest offline