King po powrocie do domu strzelił jednego mocniejszego i padł na swoje niepościelone wyro. Mieszkanko, które wynajmował nie przystawało szlachcicowi, ale większość rzeczy, które robił od kiedy sam podejmował o sobie decyzje nie przystawały szlachcicowi. Jego cztery kąty były zagracone, nie sprzątnięte, pełne broni, amunicji, gazet i książek (tak lubił czytać). Stąd pewnie mina gońca, który pojawił się u niego z rana. Najpierw zlustrował wzrokiem Bishopa jakby nie wierząc, że ten koleś może być w jakikolwiek sposób spokrewniony z Meldrunem. Później spojrzał na pokój gdzie na biurku obok książek o konstrukcji broni palnej leżały zdobyczne wampirze zęby itp.
-O cho... - złapał się za głowę -Obudziłeś mnie młody lepiej niż mocna kawa.
King zatrzasnął drzwi przed gońcem i zaczął się pośpiesznie ubierać. Skompletował ekwipunek, sprawdził amunicję i gdy miał już wychodzić pod jego drzwiami pojawił się kolejny posłaniec, tym razem od samego lorda Meldrun.
-Dobra. Powiedz mu, że Vestey został zabity i że sprawa jego córki jest dalej w toku. Będę u niego dzisiaj popołudniu - już zamykał drzwi gdy nagle coś mu się przypomniało - A! Czekaj! Znajdź Abrahama i Kenne. Powiedz im, że udaję się do Perły. Jeśli będzie czas... a zresztą... przesuń się!
Szybko wybiegł na ulice i skierował się w stronę Perły znaczną część drogi pokonując sprintem. Czuł w kościach, że skoro Vestey zmarł to musiał trafić na coś grubszego. O zwykłym zbiegu okoliczności nie mogło być przecież mowy. Najwidoczniej trop, którym udał się nieboszczyk miał większy potencjał niż babranie się w sprawach loży. King nie miał wątpliwości, ze takie śliskie gnidy pewnie mają coś za uszami, ale śmierć Vestey'a była gorącym śladem, który trzeba było zbadać.
-Ja do Thomasa Meldruna - odepchnął barkiem jednego z ochroniarzy i bez pardonu po prostu wszedł do środka - Thomas! Gadaj co się stało!
__________________ Regulamin jest do bani.
Ostatnio edytowane przez Volkodav : 16-12-2012 o 21:12.
Powód: literówki
|