Staruszka miło się uśmiechnęła do
Daffyda i
Visreny. Wyglądała na lekko zmęczoną, ale to raczej przez upał który panował owego dnia, niż przez dzieci.
-
Czy przeszkadzała, młoda dzieweczko? Neen, nawet odrobinkę. Moje wnuczątka nawet się ucieszyły z jej przyjścia. - Rzekła, gładząc je po główkach.
I niech panienka się nie martwi, że jest głodna - dałam jej co nieco do przegryzienia, teraz raczej będzie narzekać, że się przejadła.
-
Mamo, jakaś ty nieuprzejma! - Powiedziała z wyrzutem mała.
Mówisz mi zawsze, abym była grzeczna i się witała, a ty... - tu siorbnięcie noskiem-
Nawet się pani Violette z... De... Jak to pani powiedziała?
-
Nazywam się Violette de Beuclair, Kyrie. -Rzekła łagodnie do dziewczynki, po czym zwróciła się do Was.
Mogę się pani o coś zapytać? Czemu malutka się tak zupełnie sama błąkała? Trafiła do mnie zapłakana, mówiła, że ktoś jej groził... Nie wiem zbytnio o co jej chodzi, dopiero moja bajka wzmocniona naparem z melisy ją uspokoiła. - Popatrzyła się na nią troskliwie.
Powinnaś z nią porozmawiać, a pózniej pomówimy na osobności, muszę panience coś przekazać. Pewną... Smutną wiadomość. - Uśmiechnęła się do niej pocieszająco, starając się załagodzić przyszłe przeżycia.
Pozostałej dwójki nie opisuję - zajęliście się sobą. Przepraszam, że tak krótko, ale mam ostatnio sporo zajęć. Myślę, iż to się nie zmieni do wystawienia ocen na semestr