Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2012, 12:30   #53
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Franc i Imrak***

Franc zauważywszy, że pies skomląc nie miał za bardzo sił się poruszyć, sam w te pędy pobiegł w stronę domu, przy którym dostrzegł ruch. Dopiero parę sekund później podbiegł do kundla Imrak, po czym swoim sposobem, butem, zmotywował psa do pościgu. Ten obawiając się gniewu khazada wstał, po czym kulejąc i popiskując straszliwie, ruszył za Francem. Maurer już jednak zbliżał się do narożnika domu. Imrak natomiast zmienił kierunek i ruszył w stronę środka wioski, by stamtąd mógł wszystko lepiej obserwować.

Franc rozpędem minął róg… Nawet nic nie dostrzegł, nawet nie poczuł bólu, po prostu padł i stracił przytomność.

Imrak, gdy dobiegł do ulicy, ujrzał że jego kompan leży, a ciemna postać oddala się już od niego. Skurwiel próbował ją gonić, ale kuśtykając nie miał najmniejszych szans, by złapać szybkiego mężczyznę. Złodziejaszek z powodzeniem zniknął za budynkiem. Khazad podbiegł do kompana, żył, oddychał normalnie...nigdzie nie było widać krwi, nigdzie nie było widać żadnej rany. Maurer ocknął się, nie wiedział co się stało, pamiętał tylko, że biegł, skręcił za róg i kolejną rzeczą jaką ujrzał, była niezbyt urodziwa khazadzka morda.

Dalsze poszukiwania złodziejaszka na niewiele się zdały. Mężczyzna jakby rozmył się w nocy. Nie było go, choć obeszli niemal całą wioskę, pies nie złapał już tropu. Gdy wrócili do stajni, Franc zauważył, że nie miał już perły. Poza nią nic raczej nie zginęło. Nie pozostawało nic, tylko zapić niepowodzenie solidniejszym alkoholem. Zabrali się więc do roboty. Skurwiel za to legnął z boku, liżąc swoje obolałe ciało.


*** Wszyscy ***


Zbudzili się o poranku. Na zewnątrz wciąż padało. Było szaro i ponuro, a w powietrzu unosił się chłód i wilgoć. Wychodzący z zajazdu, by dostać się do karczmy, musieli przejść przez błotniste już podwórze. Wychodzący ze skacowanymi głowami ze stajni, nie mieli takiego problemu. A w oberży panowało wielkie poruszenie. Zebrani tam chłopi z ożywieniem nad czymś debatowali. Gdy podróżnicy weszli do środka tamci na moment zamilkli, jednak po chwili wrócili do swojego tematu. Khazadzcy bracia też tam byli, nie siedzieli jak wczorajszego wieczora przy środkowym stole, tylko wyraźnie zmęczeni nocą, z zasępionymi minami, zajęli jedną z narożnych ław. Oni nie uczestniczyli w ogólnym poruszeniu. Franc i Imrak szybko skojarzyli o czym chłopi gadali, gdy szli ze stajni do karczmy ujrzeli kilku przedstawicieli imperialnej Inkwizycji. Od chłopów w karczmie dowiedzieli się, że do sioła przybył Inkwizytor, łowca czarownic, a z nimi dziewięciu akolitów Sigmara. Ponoć zamknęli wioskę i póki co nikomu nie wolno jej opuścić. Do wioski można było wjechać, ale każdy miał być ostrzegany, iż do odwołania nie można było wyruszyć na trakt.

Swój obóz Inkwizycja rozbiła między domem burmistrza, a wschodnią bramą. Inkwizytor, burmistrz i lokalny kapłan, przebywają obecnie w domu tego drugiego. By nikt im nie przeszkadzał, wejścia broniło dwóch akolitów. Pozostali, z paroma miejscowymi, dbało o to, by nikt nie złamał zakazu i nie opuścił wioski. Niedługo później narada dobiegła końca, a Inkwizytor udał się do swego namiotu. Wtedy też jeden z akolitów przybył do zajazdu i ogłosił, że za krótką chwilę burmistrz będzie miał dla wszystkich istotne ogłoszenie i nakazał by zebrać się przy namiocie Inkwizycji. Obecność przedstawicieli wszystkich rodzin, a także wszystkich przyjezdnych, była obligatoryjna! W związku z tym wszyscy zaczęli się zbierać do wyjścia.

Calowi, którego wzrok akurat zatrzymał się na karczmarzu, wydawało się że ten lekko pobladł. Rzekł coś do syna po czym czmychnął w stronę zajazdu.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 17-12-2012 o 12:32.
AJT jest offline