Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2012, 20:50   #28
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Ian Thomas Weld


Ian ruszył za Hotaką, starając się go nie stracić z oczu w tłumie. Weld radził sobie w takich właśnie sytuacjach, niemal jak bohaterowie jego powieści. Czujny i ostrożny przemykał się za swoim celem unikając jego wzroku, a dla postronnych obserwatorów był po prostu kolejnym z gaijinów podziwiających potęgę Japonii.

Hotaka nie wyglądał na bystrzaka i śledzenie go poszło łatwiej, niż Ian sądził. Ich japoński „znajomek” poszedł prosto do jakiejś speluny, spory kawałek od ich hotelu. Tam zasiadł za niskim stolikiem, gdzie zajął się pałaszowaniem czegoś wyglądającego nawet apetycznie.

Nic podejrzanego. A zważywszy na fakt, że zbliżała się pora wyruszenia z doktorem B. E. Chance na mały wypad na miasto. Gdyby wiedział, że skończy się to kilkoma sińcami ... też pewnie by poszedł.


Nathalie Kelly


Wróciła na górę by sprawdzić, czy doktor Chance faktycznie otrzymał jakąś przesyłkę. Kiedy jednak znalazła się na górze ujrzała, że drzwi do jego pokoju zamykają się, co oznaczało, że właściciel wrócił na miejsce.

Zapukała i kiedy jego mocny głos zaprosił ją do środka, weszła.
- Panna Kelly – od podróży statkiem nie nazywał jej już nazwiskiem ojca. – Miło widzieć. Proszę się nie obawiać, znajdziemy pani ojca. Ręczę za to słowem.

Wyraźnie wierzył w to co mówił, albo był niesamowitym aktorem przewyższającym niektórych lebiegów z którymi przyszło jej dzielić scenę.

Pod pretekstem niezobowiązującej konwersacji zlustrowała pokój doktora, niewiele różniący się od jej własnego. Na łóżku faktycznie zobaczyła spory, zawinięty w szary papier pakunek.

- Cóż to takiego, doktorze? – zapytała niewinnym tonem.

- Nic takiego – odpowiedział B. E. Chance. – Część ekwipunku podróżnego, który zamówiłem jeszcze przed przyjazdem do USA.

Podejrzanie szybko jednak ukrył pakunek pod łóżkiem, zręcznie zmieniając temat na neutralny.

- A jak pani podoba się Yokohama, panno Kelly?

Potem, pod pretekstem szykowania się do wyjścia na miasto, grzecznie i uprzejmie aczkolwiek stanowczo, wyprosił ją z pokoju.



prof. Maximillian Phileas Arturo



Yokohama oferowała cudzoziemcom szereg rozrywek. Zarówno dla ciała, jak i ducha. Potężny naukowiec wiedział o tym wybierając się na wieczorną eskapadę.

Maximilian Phileas Arturo nie bał się nieznanego i nawet bariera językowa nie stanowiła dla niego bariery, by dobrze się zabawić.

Nawet nie musiał za daleko chodzić. Główna ulica po zmroku pełna była lokali, które go interesowały. Ze specjałami miejscowej kuchni, a w szczególności tutejszych trunków, o których tyle słyszał.

Około północy, w pozytywnym nastawianiu trafił do miejsca, w którym został aż do zamknięcia. Racząc się sake mógł podziwiać występy tutejszych artystek w skomplikowanej pantomimie. I mimo, że japońska muzyka nie przypadła mu do gustu, to filigranowe artystki o pomalowanych na biało twarzach wręcz przeciwnie. Korowód bajecznie kolorowych strojów, tęczowe wachlarze wywijające niesamowite figury oraz finezja ruchów artystek potrafiły niemalże zahipnotyzować.

Wrócił do hotelu mocno „zmęczony”, ale szczęśliwy.


James „Mac” Mac Dougall


Potarmoszenie przez kurduplowatego łysola zepsuło Jamesowi humor. Po rozmowie z Ianem i Chance’m po prostu zaszył się w swoim pokoju. Twarz lustra była nieco zbyt posiniaczona, by w takim stanie pokazać się ludziom. A „wycisk”, który dostał nie nastrajał na nocne spacery.

Za to sake smakowała, jak nigdy dotąd. I, jeśli wypiło się jej odpowiednio dużo, dawała przyjemne sny.


Henryk Chmurski


Henryk nie czuł się najlepiej już od San Francisco. Większość czasu na statku spędził w kabinie. Mimo, że już wcześniej podróżował statkiem do Ameryki, to jednak ta podróż zmęczyła go zarówno fizycznie, jak i psychicznie.

W Yokohamie też nie włączył się w planowanie dalszych działań. Zaraz po zakwaterowaniu w „Europie” przeprosił resztę członków wyprawy i położył się na odpoczynek.


Samuił Fiodor Repnin


Samuił też był zmęczony. Yokohama może i była egzotyczna, może i stwarzała możliwości, ale długa podróż statkiem i zmiana klimatu nie wpłynęła na niego za dobrze. Z tego też powodu nie planował eskortować B. E. Chance’a na jego eskapadach.

Resztę dnia spędził na przygotowaniach do dalszej podróży. Liczył na to, że sprawa z Michalczewskim szybko się wyjaśni.


WSZYSCY



Następnego dnia, przy kolejnym lunchu, w oczy rzucał się dobry humor organizatora wyprawy.

- Panno Kelly, panowie – zwrócił się do nich z uśmiechem na twarzy. – Sprawa się wyjaśniła. Henryk będzie na nas czekał we Władywostoku.

Wzniósł szklankę z sokiem w ramach toastu.

- Czwartego listopada, rankiem, za dokładnie trzy dni zaokrętujemy się na pokład statku noszącego nazwę „Rasswijet”. Przygotujcie dokumenty. Nauczcie się swoich ról. Płyniemy do miejsca, gdzie każdy obcy jest dokładnie sprawdzany. W razie jakichkolwiek wątpliwości w najlepszym przypadku zostaniemy deportowani.

Spojrzał na krewniaka, jakby obawiał się reakcji na swoje słowa.

- Musicie też wiedzieć, że nadal pomiędzy Związkiem Radzieckim a Japonią stosunki polityczne są dość napięte. Więc zapewne będziemy poddani dość drobiazgowej kontroli. Lepiej dokładnie sprawdźcie ekwipunek i postarajcie się nie wwozić czegoś, z czego nie będziecie w stanie się wytłumaczyć. Czegoś, co nie będzie pasowało do oficjalnego celu naszej wizyty. Możecie też zaopatrzyć się w złoto w Yokohamie. Na łapówki. Ale lepiej, aby was z nim na granicy nie złapali. Bo wtedy mogą oskarżyć o działalność wywrotową i rozstrzelać nim zdążymy poprosić konsulat o wsparcie. Naprawdę. Byłem w Rosji pięć lat temu i napatrzyłem się dość na metody rewolucyjnych czystek. Tam, moi drodzy, życie ludzkie warte jest mniej, niż splunięcie.

Zrobił dramatyczną przerwę.

- Yokohama to ostatnia szansa, aby zawrócić, jeśli ktoś się rozmyślił. Z Władywostoku już nie będzie tak łatwo się wydostać. To również ostatnia szansa, aby dokupić resztę niezbędnego sprzętu i ekwipunku. Trzy dni to niewiele czasu, więc będziemy musieli się naprawdę ostro zabrać do pracy. Ja muszę jeszcze dzisiaj zajść w trzy miejsca i spłacić dwa stare długi oraz zaciągnąć jeden nowy, aby nasza wypraw miała szansę na powodzenie. Jeśli ktoś chce mi towarzyszyć, zapraszam. Myślę, że obejdzie się już bez takich niespodzianek, jak wczorajszego popołudnia.

Spojrzał przepraszającym wzrokiem na Iana i Jamesa, którzy nadal mieli lekkie opuchlizny po spotkaniu z żółtym mistrzem walki wręcz. Po chwili jednak doktor Chance uśmiechnął się i wniósł do góry czarkę z winem ryżowym, które podano do lunchu.

- Tak więc, droga pani i panowie, wznoszę toast za pomyślność naszej wyprawy.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 17-12-2012 o 20:52.
Armiel jest offline