Matthias się wkurzył i to całkiem nie na żarty. Felix nie zrozumiał ni w ząb co mu sekretnymi sygnałami miecznik wymachiwał i przekazać chciał...młody rzezimieszek wziął nogi za pas i zniknął w leśnej gęstwinie, zaraz za nim pobiegł oswobodzony czarodziej...ich tropem ruszyło trzech chłopów i tyle...tyle Matthias widział bo sam dostał się pod zezujące na niego spojrzenia chłopów, a za chwilę już witał się z ich widłami, siekierami i nożami. ~ Przeklęty młokos, dopomógł by wypić to śmierdzące piwo którego sam naważył, ale czego ja się spodziewałem po kimś kto bogów ma w najniższym swym poważaniu. Matthias wściekał sie i wspominał wymianę zdań na wozie, kilka dni wcześniej, pomiędzy sobą a Felixem. ~ Ten chłopak nie ma za grosz szcunku dla tradycji, religii...do licha, on nie ma szacunku do nikogo i niczego! Pal to licho...nie mnie mu ojcować, ale też za niego razów zbierać mi się nie widzi, tym bardziej że krwi z nim nie przelewałem i gorzałki nie piłem, ani opowieści nie wysłuchałem. Matthias parował ciosy zadawane widłami kiedy wyrwał go z dziwnej zadumy głos Aliquama. - Kurwa nie śpij młody, po łbach ich płazuj!!! Matthias zdwoił wysiłki w machaniu mieczem i obronie przed wściekłymi chłopami. Rzucił przelotne spojrzenie w stronę sędziwego khazada i spostrzegł że ten krzyczał właśnie do niego. Matthias zawstydził się w sobie, sam był dobrym i doświadczonym najemnikiem, ale ostatnio popadał w stany mu nie zrozumiałe, melancholia, religijność, zaduma ponad wymiar, sam nie wiedział dlaczego. - Aaaaachhh!!! Giń parszywcze, pomagierze przeklętych i banito!!! Krzyczał na niego atakujący go chłop. Kolejny raz...jeden po drugim, Matthias zamyślił się i potrzeba było ostrza by wrócić go do świadomych tego świata. Mordrin uderzony ostrzem wideł w hełm przestraszył się nie na żarty, nie chciał żegnać się z życiem w ten sposób, wiedział jednak że to co robią jest na nic...mogą albo zabić chłopów albo ich ogłuszyć, jednak wszystkich nie ogłuszą na pewno, ktoś już pewnie do pobliskiego fortu z alarmem pobiegł...jest też oczywiście możliwość że zginą pod ciosami farmerskich narzędzi. Matthias musiał spróbować czegoś innego...czegokolwiek co pozwoliłoby wydostać im się z tej przeklętej sytuacji... ~ a później trza się będzie martwić jak to przed lokalną władzą wytłumaczyć. Pomyślał na koniec Matthias.
Kolejny cios wideł w stronę najemnika. Matthias zbija cios i odskakuje do tyłu, błyskawicznie chowa miecz w pochwę na plecach i unosi obie ręce w pokojowym geście krzycząc. - Głupcy, chałupy wam płoną. Matthias wskazuje palcem w stronę dymu unoszącego się między domami. - Nas ubijecie, ale gdzie będziecie żyć? Ratujcie co wam Ulryk darował w swej wielkości. Ratujcie swe domy!!!
Matthias szykuje się na odparcie kolejnego ataku, tym razem bedzie walczył gołymi rękami, najemnik postanowił: ~ Niech się tylko rzucą na mnie to poznają moje pięści...zabijał ich nie będę, żeby nie wiem co...to mógłby być ojciec mój czy wój przecież...do licha, wszystko się pokręciło!!! |