Po tym co zrobił ten bezbożny mag, leżącemu może wiernemu. Było już pewne, że nie zmieni w najbliższy czasie swego zdania na temat tych okrutników i kobiet lekkich obyczajów parających się wstrętną magią. Daveon ruszył w kierunku stojącego pod murem bezbożnika i korzystając z tego, iż ten patrzył się na jakąś tam osobę w kapturze stanął kawałek przed nim i zamierzał już mu wygarnąć co sądzi o tych jego wstrętnych czarach, o tym niszczeniu przyrody i ogólnie wszystkiego, o nieludzkich eksperymentach, na często niewinnych istotach, szczególnie dziewicach, a do tego wszystkiego o nie wierzeniu w przenajświętszy, Wieczny Ogień, kiedy to nagle do stygnącego już i pełnego krwi zaułka, wpada kilku ciężkozbrojnych strażników miejskich. Chciał on już rzec, że to w swoisty sposób wybawienie z tej strasznej sytuacji. Wtedy to przypomniał sobie o swoim zadaniu, wyznaczonym mu, przez opata i o jego słowach, że mogą nie wrócić, a do tego przecież to, że w ogóle znalazł się w tym miejscu o tym czasie już sprawiało, iż nie mógł się czuć bezpiecznie, nawet pod opieką władz, a może właśnie przede wszystkim w rękach władz, które to znały niewyobrażalnie dużo sposobów na pozbycie się niepotrzebnych światków. Niestety dla niego on właśnie takim świadkiem był. Dlatego, nie czekając ruszył za innymi w nie znanym mu kierunku. Nie był przyzwyczajony do takich szybkich biegów i raczej wolniej niż inny pokonywał wybawiający od śmierci odcinek. Z całych sił, jak najszybciej pomknął o kryjówki. Kiedy już się tam znalazł, nie zapomniał o zachowaniu maga i właśnie dlatego podszedł do dyszącego ze zmęczenia czarownika, a po chwili wziął spory zamach swoim kosturem i z całych sił uderzył nim w głowę, nic nie spodziewającego się dyszącego bezbożnika, a przy tym mówiąc:
-Za wszystkie krzywdy, które wyrządziłeś światu! |