Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2012, 22:11   #45
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Willam był prawie że prostym chłopem z gminu… prawie że. Znał się na czytaniu i arytmetyce. Znał historię i strategię… wiedział jak odebrać poród klaczy… i wiele innych rzeczy. Niestety nie był w stanie pojąć mentalności Skagosów… ani tej żeńskiej cześci, mimo że to rozkładanie ud mało mu przeszkadzało… Ani tej męskiej, z podkładaniem głowy z byle powodu. Ocena Jakyma i jego przewin nie była aż tak krytyczna i Septa nie uważał iż sędziwy wojownik powinien stracić życie. Jednak kim on był żeby zmieniać odwieczny porządek świata.

- Lepiej żeby jednak Lord Dowódca się nim zajął… a najlepiej jakby przywdział czerń. Odpowiedział Erin powstrzymując jej niesforne ręce. – Oczywiście to już zależy od niego… Jak spędzi tutaj parę tygodni to i na jego przewiny będą patrzeć bardziej racjonalnie.

Erin otworzyła usta i przestała wyglądać mądrze. Ładnie również. Wsadziła do ust kciuk i zaczęła obgryzać paznokieć.
- To bardzo... honorowe wyjście - powiedziała w końcu. - Jakym się zgodzi. Moruad nie będzie się kłócić. Ona naprawdę was wrony ceni. Nie sądzę, aby ktokolwiek z południowych władców cenił was tak mocno... Naprawdę masz dobre serce, Willamie.

***

Septa wysłuchał skomlenia Wiotkiego ze zdziwieniem i niesmakiem. – Kurwa twoja mać! Co ty myślisz że my do burdelu jedziemy, że każdego będziemy brać który chce jechać. Wiotki jest źle… i nie jedziesz. Wyartykułował swoje zdanie jasno i wyraźnie. A przede wszystkim bez smutku na twarzy. – Byłeś przy nim jak mu siodło ktoś poderżnął. Byłeś jak mu ktoś wino zatruwał. I co żeś na to zaradził?

Zaległa krępująca cisza… - Właśnie jedno wielkie nic. Nie jedziesz z nami… i możesz to rozgłosić na cały Mur. Septa spokojnie opróżnił kubek i pozwolił aby zwiadowca wypluł całą żółć jaka w nim była. - Z nami nie… tylko za nami. Z tym siodłem to myślałem, że może to byli jacyś dzicy albo Skagosi… ale ktoś chciał go ukatrupić tutaj w zamku. Znaczy się jest. Znaczy się wie, że znowu dał dupy… znaczy się spróbuje jeszcze raz. Dlatego zostaniesz i będziesz miał baczenie czy ktoś za nami nie wyruszy.

Błotniak skrzywił się obrzydliwie.
- Jeszcze zobaczymy...

***

Wysłuchał Świętoszka Stouta i w chwili kiedy wino dodało mu nieco fantazji… na małą część minuty wydało mu się, że układanka się złożyła w spójną całość. Wiedział kto może pogrywać i o co idzie z tym srokaczem, Toczącą się Czaszką i cholernym Bettley’em. Ślub Moraud oznaczałby jedno – powrót do dawnego porządku. Do Straży która musiałby walczyć z dzikimi, a Skagosów trzymać na dystans… duży dystans. Bez wzajemnej miłości za to z okopaniem się na tradycyjnych pozycjach. Byłby to czas Prawdziwych Ludzi Nocnej Straży. Byłby to czas kiedy to trzy osy mogłoby żądlić ile popadnie… i chwalebnie zapisać się w kronikach Czarnych Braci… miast pilnować pijanych barbarzyńców.

Tak, przez chwilę miało to sens… ale potem Willam Snow zastanowił się czy znowu nie wie o kilku sprawach. Czy po raz kolejny ktoś nie próbuje wystrychnąć go na dudka… on był wroną. On nie znał się na tych grach… znał się na koniach. Raport dla Marbana przygotuje.

***

Worsworna złapał jak chciał poinformować członków wyprawy o planach wyruszenia o świcie… niestety niemile się zdziwił. Od słowa do słowa wyszło na to, że Kruk planuje zabrać swojego chłoptasia na wyprawę. Mort cholerny Długi Język… nie kto inny. Jechali na subtelnie mówiąc delikatną misję a z nimi miał jechać młodzik, ni potrafiący utrzymać języka za zębami.

- Słuchaj Roddard ty go znasz lepiej, wiesz czy ma zadatki na dobrego zwiadowcę czy nie… Może ma. Jednak jak już Marbran wysyła ciebie i Jorana na taki cienki lód to znaczy, że jest bardzo źle. Bardzo. I obaj to wiemy… bo wiemy po co jedziemy. Położył mu dłoń na ramieniu i nieco się zbliżył tak aby nikt nie usłyszał. – Kruk, kurwa… może będziemy musieli zrobić to co należy i nikt oprócz Starego nie będzie o tym mógł się dowiedzieć. Nikt nie będzie mógł się zawahać co jest dobre dla Straży… nikt! Chłopak jest za młody, pełen ideałów… i łatwo go podpuścić. Może przypłacić to życiem. Przemyśl to. On może zginąć tylko przez to, że wrzucisz go za szybko na głęboką wodę…

- Jak mnie Qorgyle zapyta to powiem, że go nie bierzemy… a to mnie kurwa przypada zaszczyt dowodzenia.

***

Nie mógł nie przystać na prośbę Erin. Wprawdzie naiwnością byłoby sądzić, że pośpiech jej i Tyra jest czym innym podyktowany niż koniecznością przekazania jakiś wieści Moraud. Jako, że miał dobre serce i otarcia na swojej wronie nawet był gotów pozbyć się dwóch wierzchowców ze stajni aby ta nienasycona dziewka zlazła z niego… Nie bez znaczenia był też fakt, że pretekst kurtuazyjnego wyprowadzenia Skagosów na rozstaje był dobrą okazją do załatwienia innej sprawy.

Rzecz jasna ani wycie, ani smutne oko nie ściskało jego serduszka ba nawet zwisały mu równo koło zada. Co innego bracia, głównie ci z Północy co to wierzyli w boskie posłannictwo Szarego. Może Septa mógł wiele kontestować to jednak wbrew wielu jakoś nie chciał robić. Mało że nie miałby z kim pić, z kim w kości grać to jeszcze mogłoby się okazać że ktoś naszczałby mu do butów albo co gorszego. Dlatego musiał się pozbyć wilka… z Czarnego Zamku i zapomnieć o ciepłym futerku na zimę. Kazał załadować na wóz klatkę, zaprząc dwa muły… wrzucił jeszcze na wóz włócznię… przy pasie dyndał mu miecz. Ruszyli. Erin i Tyr wyglądali tak jakby nie mogli za dużo czasu zmitrężyć więc i on się nie bawił… Na rozstaju pożegnał ich wylewnym „do zobaczenia” i odbił w kierunku pierwszych drzew… Kiedy już Skagosi zniknęli mu doszczętnie z pola widzenia a wóz był na skraju lasu zatrzymał go. Nie odjechał daleko od Zamku. Ledwie godzinę… ale na jego oko wystarczająco daleko. Zlazł z kozła i zrzucił płachtę z klatki. Chwilę się przyglądał basiorowi.

- No to jesteś Pchlarzu po ciepłej stronie Muru… nie zazdroszczę. Aleś chyba tego chciał. Wycedził do czworonoga. – Nie wiem jaki z ciebie posłaniec ale na moje oko marny.

- Jak cię zobaczę raz jeszcze w Czarnym Zamku to lepiej naucz się gadać żeby mi przekazać te tajemnicze wieści bo jak zbliżysz się do moich koni to skórę zedrę! Warknął na niego. Otworzył klatkę i szturchnął wilka drzewcem włóczni aby ten ruszył zad.

Basior uniósł łeb. Obdarzył spojrzeniem jedynego oka Septę, świat za klatką i Septy włócznie. Po czym położył łeb na łapach, a oko zamknął. Z nozdrzy zwierza unosiła się mgiełka oddechu.

Willam zdębiał. A potem żarty się skończyły… Nie po to zarządca ruszał swoje cztery litery z Czarnego Zamku aby jakiś wyleniały sukinkot mu się stawiał… A właściwie to bardziej „biernie opierał”. Szary pokazał gardło… jednak nie spotkało się to z wyrozumiałością człowieka.

Kiedy Septa przekraczał bramy strażnicy ze zdziwieniem odnotowali fakt, iż na wozie brakowało klatki… a ich czarny brat był delikatnie mówiąc wymięty. Rzecz jasna wilka nie było. Zaczepki i dopytywania o los czworonoga spotkały się tylko z krótką i niezbyt wymyślną odpowiedzią. – A gdzie ma być? W twojej dupie! Zajmijcie się robotą gamonie jedne!

***

Siedział gdzieś tam. Było mu ciepło. Był najedzony. Czekał. Wiedział, że jest słabszy… ale nie znaczy to że był głupi… co to, to nie. Instynkt kierował go ku przetrwaniu. Nadchodzi zima… Dobrze jest mieć silną watahę.
 
baltazar jest offline