- Jak widać nasz problem rozwiązał się sam! Jupi! - udał entuzjazm Dyniogłowy, "rozglądając" się za tułowiem. Na szczęście okazało się, że jego nieporadnej, pełzającej części w końcu udało się przedostać przez ogrodzenie, co skwitowała głuchym uderzeniem spadającego na ziemię ciała. - Dobra, wygląda na to, że już prawie tu jestem. Pędźmy w stronę sań, towarzyszu! Tułów sobie poradzi. |