Stanley rozejrzał się po jednostce. Nawigował ją już jakiś czas, ale nie przyglądał się jej jeszcze dokładnie. Musiał przyznać że jej głównym plusem było żarcie. Zanim się załapał, było z tym krucho. Poprzedni statek rozbił się o jakiś zapyziały skrawek lądu i wszystko przepadło. Na szczęście żebra już mu nie wystawały. Jego brązowe oczy skończyły lustrowanie pokładu i ponownie spoczęły na narządach nawigacyjnych oraz tej namiastce mapy, którą kapitan uznawał za swój skarb.
- Hmm. - Podrapał się po swojej czarnej brodzie a następnie przeciągnął. Podszedł do jednego z załogantów Nelessis. - Wiesz coś na temat tej całej Mersylii? Gdzie można znaleźć coś ciekawego a gdzie w łeb oberwać? - Zagaił na spokojnie.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |