Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-12-2012, 17:21   #14
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Tomas uśmiechną się w duchu, zachowując jednak kamienny wyraz twarzy. Podniósł powoli ręce w geście poddania się.
- Nazywam się Tomas Livsky, Dark Night mnie zna. I sam właśnie jechałem się z nim zobaczyć, kiedy napadły mnie te popaprańce. To nie ja mam znak 667, a oni. Teraz radzę wam odjechać, bo niestety, te pajace rozwaliły mój samochód, więc będę musiał poczekać na policję i wyjaśnić im co moje auto tu robiło. Dam wam wizytówkę, niech Dark Night zadzwoni do mnie. Oferuję pomoc w pozbyciu się tego gangu. Darmową pomoc. A teraz opuścicie te zabawki, weźcie wizytówkę i odjedzcie, zanim policja zacznie myśleć, że mieliście z tym coś wspólnego. - Mówił spokojnie i miał nadzieję, że nie stracili ze strachu zdolności słuchania.


Twoja wypowiedź wyraźnie wzburzyła nastroje mężczyzn. Facet który do Ciebie wysiadał odbezpieczył trzymane w ręku uzi i wycelował je w Twoją stronę.

-Pieprze Twoją zafajdaną wizytówkę pajacu! Dark Night zobaczy się z Tobą teraz, kiedy Cię do niego przywleczemy. A teraz wsiadaj do wozu do jasnej cholery i mnie nie wkurwiaj!-


- Ok, ty się będziesz Dark Nightowi tłumaczył - i ruszam z podniesionymi rękami w ich stronę.


Kiedy wsiadłeś do środka i ruszyliście zauważyłeś jakby otoczenie w okół wozu zaczęło się zmieniać. Ilość ludzi na ulicach zaczęła wyraźnie się zwiększać, tak jak i cały ruch na ulicy. Na okolicznych budynkach dało się teraz wyraźnie zauważyć emblematy gangu Dark Knighta. Nie jechaliście długo. Siedzibą bossa gangsterów okazała się stara huta. Z tego co wiedziałeś jedyne do czego te budynki teraz służyły to do przechowywanie metalu ze skupów złomu. Z Dark Nightem widywaliście się w różnych miejscach, zresztą z samym przywódcą gangu nie tak łatwo było się spotkać. Zwykle kontaktował się przez podwładnych, jednak tym razem widać, zaczął załatwiać sprawy osobiście. Gangsterzy przywlekli Cię do biura wewnątrz wielkiej hali, poganiając Cię przy tym lufą karabinu przytykana co jakiś czas to Twoich pleców. W biurze na wielkim skórzanym fotelu zasiadał znany Ci czarny wielkolud.



-Szefie, znaleźliśmy tego kolesia w okolicach gangu 667. Jak dla mnie to jakiś ich cwaniak od gotówki. Mówi, że przysyła go jakiś Livskey. Mamy go przesłuchać przy piecu hutniczym?--Uśmiech mężczyzny obok Ciebie, dawał wyraźnie do zrozumienia, że zrobił by to z nieukrywaną przyjemnością.

Po słowach podwładnego Dark Night wstał z fotela i obszedł dookoła swoje biurko. Otworzył leżące na nim drewniane pudełko i wyjął z niego kubańskie cygaro. Dark Night czasem wydawał się być tylko tępym mięśniakiem, jednak musiał mieć też głowę na karku by dowodzić tak licznym gangiem. Dark rozpalił spokojnie cygaro, płomieniem zapalniczki.

-Ten facet to już nie Twój problem bucu. Jeśli mówi, że przysłał go Livskey to widać musi być coś naprawdę konkretnego. Ostatnio mieliśmy dość mieszane relację, jednak nie wysyłał by tu nikogo jeśli nie było by to coś naprawdę ważnego. A teraz wypieprzać na ulicę i pilnujcie terenu tępaki!-Odgonił podwładnych swoją wielką, silną ręką. W pomieszczeniu pozostało tylko trzech ochroniarzy Knighta. Po tym jak jego ludzie opuścili biuro, kontynuował dalej, zaciągając się spokojnie cygarem. - A więc czego Pan Livskey oczekuje od Twojego spotkania za mną?-



- Uzyskania informacji. Konkretnie wszelkich jakie mogą mu się przydać przy likwidacji 667. Osobiście pozbyłem się już trzech z nich, ale niestety twoi ludzie przeszkodzili mi w wydobyciu informacji od policji, która pewnie teraz głowi się, gdzie jest człowiek, który ich wezwał. I od razu powiem, że ostrzegałem przed tym twoich ludzi. Wiem już co nieco o naturze tego gangu i oddaje informacje gratis. Tobie też pewnie brużdżą, więc w moim interesie jest, aby wyposażyć ich wrogów w informacje o nich.
- Zrobił pauzę. - Moglibyśmy zostać sami? Nie wiem ile z tego co powiem dalej będziesz chciał przekazać swoim ludziom? -Tomas mówił spokojnie, wręcz lekko znudzonym głosem, tak jakby przeprowadzał podobnych rozmów już dużo. - A jako gest dobrej woli i świadectwo, że nie mam złych zamiarów, oddam ci broń, której twoi ludzie nie byli wstanie znaleźć - to mówiąc wyciągnął powoli ręce przed siebie, potem jedną przyłożył do brzucha, wsuwając dłoń pomiędzy zapięcia guzików i po chwili wyjął jedną berettę, trzymając ją za biurkiem lufę, podał ochroniarzowi po prawej, zaraz uczynił to także z drugim pistoletem. - To jak rozmawiamy i pomagamy sobie, czy zamierzasz mnie zabić? - zapytał z uśmiechem, na jaki w obecnej sytuacji stać tylko kogoś bardzo pewnego siebie. Wrodzone talenty jednak pozwalały mu utrzymać dokładnie taki wyraz twarzy jaki chciał, mimo, że w środku cały był spięty i gotowy do skoku.




Dark Night spojrzał na Ciebie spokojnie. Nie wyglądał na zbytnio poruszonego Twoją mową. Przez chwilę oboje czekaliście tak w ciszy po Twoich słowach. W końcu Dark wstał, a biurko zatrzeszczało silnie pod jego ciężkim ciałem.

-Moi ludzie nie mają po co wychodzić, a gdybym chciał Cię zabić, nie miał byś już okazji tego powiedzieć. Jeżeli chodzi o te ciemne masy z 667 to pomoc nie będzie potrzebna. Pozwoliłem im tak długo działać tylko dlatego, że eliminowali przy tym inne przeszkadzające mi grupy. Nie ma jednak problemu i wszystko mam pod kontrolą. Nie pozwoliłem im się rozprzestrzenić na tyle, by byli dla mnie jakimkolwiek większym zagrożeniem. Mówisz, że Livskey chciałby się czegoś więcej o nich dowiedzieć tak? Cóż, mogę mu powiedzieć o nich jakieś dwa słowa. Jak dla mnie to zgraja nasterydowanych, podrasowanych zmutowanym genomem popaprańców. Dla przeciętnego zjadacza chleba, czy zapyziałego gliniarza mogą być nie lada koszmarem. Jednak w moim gangu nie ma jakiś popapranych słabeuszy. Niech Cię nie zmyli ta zgraja która Cię tu przywiozła. Wysyłam świeże mięso na zwiady, żeby się trochę odarli z piórek. Wiele więcej nie umiem powiedzieć o 667. Nie słyszałem by mieli jakiegoś szefa. Działają chaotycznie, pojawiając się w losowych miejscach miasta. To samo z siebie daje mi pewność, że zgnieciemy ich jak irytujące robale. Nie działają w jakikolwiek przemyślany sposób, a to de klasyfikuje ich w konkurowaniu z dobrze zorganizowanym i kierującym się taktyką gangiem jak nasz. Możesz więc przekazać Panu Livskey, że nie ma się czym martwić i zapewnić, że już w najbliższym czasie pozbędziemy się tego ścieku z naszych ulic. Może się spodziewać, że już za parę dni na niemalże każdej ulicy w St.Louis będzie mógł zobaczyć znak Dark Knighta. -

Mężczyzna stał jeszcze jakiś czas przed Tobą wyczekując czy masz jeszcze coś do powiedzenia.



- Chciałbym coś pokazać. Dlatego prosiłem o odrobinę prywatności. Goście z 667 to nie dzieciaki na sterydach. To coś innego - sięgnął do kieszeni już pewniej, nie tak jak po broń i wyjął telefon. - Popatrz, to zdjęcia gości, kiedy byli już martwi, polecam przyjrzeć się ubraniom. Dla pewności, możesz potem sprawdzić godziny plików. A teraz drugi materiał - i wyjął kartę, a właściwie adapter SD, z którego wysunął kartę microSD, i zaczął zdejmować obudowę telefonu - to potrawa sekundę. - kiedy uporał się z przekładaniem kart pokazał ostatnie dwie minuty filmu z kamery drogowej. Czyli scenę zatrzymania, podpalenia rąk, demolowania samochodu, i efektu rozstrzeliwania, bo niektóre fragmenty też było widać. - Nie pokazuję tego, aby podważać kompetencje twoich ludzi, ale normalne naćpane dzieciaki, nie zmieniają tak wyglądu i nie płoną im dłonie. Do tego potrzeba ludzi o specjalnych umiejętnościach. A sam nie będziesz przecież za nimi latał. - zakończył akcentując w ostatnim zdaniu słowo "sam".



Darka najwyraźniej zaczęła już drażnić Twoja namolność, bo skinął głową do jednego ze stojących za Tobą ochroniarzy, który zaraz potem otworzył drzwi do biura.

-Wiem dobrze, co te świry potrafią i wiesz mi, to co mi tu pokazujesz to pikuś, przy tym czego sam osobiście byłem świadkiem. Jednak tak jak już mówiłem, jestem stale przygotowany. W moich szeregach także nie brakuje "szczególnie uzdolnionych" graczy i wiesz mi, że nie chcesz ich poznać osobiście. Także jak już mam wrażenie wyraźnie powiedziałem, nie potrzebna mi będzie niczyja pomoc. Livskey musi Ci dużo płacić, skoro aż tak upierdliwie starasz się mnie przekonać. Mam też przeczucie, że będzie tu stał, aż sam Cię nie wywalę za drzwi, dopóki czegoś nie uzyskasz. Umówmy się więc tak. Za kilka dni planuje skończyć z tym całym syfem. Jeśli będzie mi w tym potrzebna czyjakolwiek pomoc, lub coś pójdzie nie tak, sam zgłoszę się do Livskeya i obgadam z nim szczegóły. Mam nadzieje, że Ci to wystarczy bo jak dla mnie rozmowa jest skończona. Jeśli więc raczysz już wyjść, to moi ludzie Cię odwiozą.-




- Płaci mi nie najgorzej - odpowiedział Tomas z uśmiechem - A co do wyrzucania, to już wychodzę i nie przeszkadzam. Może to zabrzmi dziwnie, ale Livsky chciał zagrać fair i nie robić zadymy na nieswoim podwórku, bez porozumienia z właścicielem. - Uznał że powiedzenie o nim "właściciel" załagodzi nieco wcześniejsze natręctwo, w końcu chyba nie każdy może mówić do Dark Nighta na ty - Dlatego wysłał mnie. Powodzenia w przedsięwzięciu.
Odwrócił się jeszcze od drzwi i powiedział do ochroniarza. -
- Mogę prosić moją broń? Jestem do niej raczej przywiązany -
 
deMaus jest offline