Wątek: Obłędny Kult
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-12-2012, 19:44   #223
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Nim wszyscy rozeszli się w swoją stronę, łowca spojrzał wpierw w niebo, a następnie przed siebie. Opady śniegu skutecznie ograniczały widoczność, co nie sprzyjało obrońcom. Co prawda była możliwość, iż ogry zgubią się w śnieżycy i nie dojdzie do planowanego przez nich szturmu, jednak wiara w takie cuda dawno zanikła, zastąpiona przez realistyczne i twarde przystosowanie do życia.
Nie zmieniało to faktu, że nie wiedzieli, kiedy owe potwory zaatakują, nie mówiąc już o dokładniej liczebności ich oddziału. Tallmir mógł coś na to poradzić, niestety ryzykując dużo. Dokładnie swe życie.
- Pójdę na zwiad, na północ. Ostrzegę was przed atakiem wcześniej. - rzekł do rozpraszającej się już grupy. - Powodzenia. - dodał odchodząc.

Wiatr wiał mu w twarz, prósząc białym puchem. Zamieć nie sprzyjała sytuacji, jednak pogody się nie wybiera. Natura kapryśną matką jest, zaś jej dzieci winny dostosować się do jej humorów. Tallmir brodząc w śniegu ruszył na przód, potykając się nieznacznie. Parł na przed siebie wierząc w słuszność swej misji.
Wioska zniknęła szybciej niźli się spodziewał. Pierwsze zwątpienie naszło go gdy zdał sobie sprawę, że powrót nie będzie należał do najprostszych. Nie był pewny czy uda mu się szybko wrócić na pozycję by uczestniczyć w walce. Pocieszało go istnienie rzeki, gdyż idąc wzdłuż niej natrafi na osadę.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=_PF4e-CAqCs[/MEDIA]

Gdy minął pierwsze drzewa, nadzieja błysła delikatnie niczym iskra na wietrze. Tu czuł się jak w domu. Żadnych nieszczerych uśmiechów, czy spojrzeń pełnych podejrzeń i nieufności. Żadnych gier słownych. Tylko on i las. Mógł spokojnie cieszyć się tym co przyroda mu oferowała.
Drzewa powstrzymywały swymi konarami opadające płatki śniegu jak i wiatr zimnem przeszywający. I choć nie stanowiły całkowitej osłony, ta mała różnica przyniosła ulgę dojrzałemu elfowi.
V'ardamil mknął bezszelestnie niczym zjawa, zagłębiając się coraz bardziej w las. W pewnym momencie instynkt podpowiedział mu, by się zatrzymał i skrył za pniem. Gdy wyrównał oddech usłyszał pękniecie gałęzi. Potem następne i następne. Ktoś się zbliżał. Długouchy uczony od małego jak ma postępować, wręcz mechanicznie przypadł do ziemi, spoglądając na źródło owych hałasów.
Grupa ludzi.

Łowca nie spodziewał się takiego widoku. Był przygotowany by ujrzeć całą armię potężnych ogrów i gigantów, a także niezliczone hordy zielonoskórych, jednak ludzie byli dla niego totalnym zaskoczeniem. Co począć? Czy są oni sprzymierzeńcami wroga? Nie mają broni, więc żołnierzami nie są. Może przed nimi uciekają? A może są ich zwiadem? Nie. Nic się kupy nie trzyma... Gdyby chcieli rano podzielić się informacjami, może teraz decyzja była by łatwiejsza... Powinienem im pomóc. Przecież Britanny tak samo błądziła po lesie. Mętlik myśli kotłował mu się w głowie, a czas uciekał. Wtem dostrzegł coś jeszcze. Światła w oddali. Coraz głośniejsze odgłosy bębnów dochodziły jego spiczastych uszu. Armia przybyła.

Zwiad nie mógł by zostać uznany za kompletny gdyby teraz zawrócił. Musiał zbliżyć się bardziej do wroga i dowiedzieć się o jego liczebności i sile. Ludzie na przedzie widocznie byli jakimś rodzajem pułapki. Mógłby spróbować wystrzelać ich z ukrycia. Było by to banalne zadanie, biorąc pod uwagę umiejętności człowieka w poruszaniu się po lesie... jednak coś w nim nie mogło się przemóc by ot tak zacząć szyć strzałami do maszerujących. Co jeśli uciekają oni przed watahą olbrzymów? Tallmir doszedł do wniosku, że nie jemu o tym zadecydować. Postanowił ich wyminąć i podkraść się bliżej nadchodzącemu oddziałowi ogrów. Musiał zobaczyć jak straszny jest ich wróg.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline