Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-12-2012, 18:12   #61
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
#10. Poranek.

Cathil Mahr
Osada. Główny plac.

Zimna kąpiel działała orzeźwiająco. Niebo było usiane gwiazdami. Gdzieś całkiem niedaleko wyły wilki. Cathil przeszedł dreszcz. W końcu zrobiło jej się zimno. Wyszła z koryta ociekając wodą i mokra narzuciła swoje szaty. Na środku placu stał wóz zaprzęgnięty w cztery kuce. Nikt się nimi nie zajął. Nie wyprzągł ani nie dał obroku.

Zajrzała do wozu. W równym rzędzie stały na nim drewniane skrzynie zamknięte solidnymi wiekami. Szarpnęła za jedno z nich. Otworzyło się ze zgrzytem. Skrzynia była pusta. Obok skrzyń stały łopaty, kilofy i wiadra.

Ułożyła się między skrzyniami i przykryła starym pledem, który znalazła na koźle.


Kesa z Imarii
Osada. Dzwonnica.

Wtargnęła umysłem do wnętrza kupca. Co za bałagan. Rozerwana jama brzuszna spowodowała wypłynięcie wnętrzności na zewnątrz. Te na całe szczęście nie były uszkodzone. Skądś jednak sączyła się ciemnobrunatna krew. Teraz Kesa postrzegała ją jak rwącą rzekę. Ruszyła pod prąd tej brunatnej cieczy. Dotarła do miękkiej, gąbczastej masy, z której szerokim strumieniem wylewał się lepki strumień. Pęknięta wątroba. Lecz miejsce przecieku nie było jedno. Krew sączyła się z wielu miejsc. Zaczęła pracować.


Kesa z Imarii, Rednas Kella.
Osada. Dzwonnica.

Brnąc przez lepką, gęstą ciecz starała się zatamować źródła, z których wypływała. Szło mozolnie. Była zmęczona. Oczy ze zmęczenia zaczęły zachodzić jej mgłą. W uszach szumiało. Z szumów zaczęła wyławiać głosy.

- Chodź tutaj... chodź tutaj...

Odwróciła się.

Zobaczyła elfa, wyłaniającego się z mgły, który brodził po kolana w krwi. Spojrzał na nią zdumiony. Znaliście się skądś, lecz mimo ciężkiego wysilenia umysłu nie potrafiliście zebrać myśli.

- Tutaj... chodźcie tutaj...

Z gęstej brei wyłoniła się trupia dłoń. To z jej kierunku dochodził głos.

- Tutaj... chodźcie tutaj...



Nena Decair, Orin Sorley, Elfar Ravil.
Osada. Chata Sołtysa.

Gzargh zdecydował, że w takim razie przejrzą pisma z rana i udał się do stajni, bo tam zdecydował, że spędzi noc.

Sołtys zaproponował pozostałym suche, skromne pokoje na piętrze. Tam też udali się, by spędzić noc i dotrwać do rana. Każdy w osobnym, małym ale czystym pokoiku, na wystrój którego składało się tylko proste, twarte łóżko.


Wszyscy.
Osada.

Trzy czyste uderzenia dzwonu rozbrzmiały dokładnie w momencie, gdy pierwsze promienie słońca liznęły wieżę dzwonnicy. Wioska budziła się do życia.


Kesa z Imarii, Rednas Kella.
Osada. Dzwonnica.

Uderzenia dzwonu, wewnątrz dzwonnicy robiły wrażenie. Zagłuszały bicie własnego serca. Grzmiały w uszach jeszcze długo po uderzeniu serca dzwonu. Wyrwani z koszmaru, w który zapadli Kesa i Rednas wstali z podłogi, na której leżeli akurat w momencie, by zauważyć Jonasza, który przed zejściem ze schodów dzwonnicy zamknął za sobą dużym, mosiężnym kluczem drewniane drzwi prowadzące na górę.

Rednas tuż po przebudzeniu poczuł w głowie pulsowanie potężnej magii, które z czasem przemieniło się jedynie w cichy szum, szum płynący od Kesy.

- Jak się czujecie? - spytał Mateusz podając im parujące kubki z naparem. - Pijcie, wzmocnicie się. Zemdlałaś - odpowiedział na pytające spojrzenie Kesy.

Dziewczyna podeszła do leżącego kupca. Łóżko pokryte było zakrzepniętą krwią.

- Nie przetrzymał nocy - stwierdził kapłan.

Nim zdążyli zadać jakiekolwiek pytanie Jonasz opuścił pospiesznie dzwonnicę.


Orin Sorley.
Osada. Chata sołtysa.

Po przebudzeniu, gdy tylko się ogarnął drzwi rozwarły się z trzaskiem uderzając o ścianę a do środka wparował z przywitaniem na ustach Gzargh.

- Na świętą brodę Grungniego, jeszcze dupę grzejesz w pościeli? Zawszem twierdził, że nie ma to jak spanie na sianie. Wstajesz rześki i gotowy do drogi. Nie tak jak rozleniwiające wygrzewanie się w łożu. Zbieraj dupę w troki idziem pisma studiować!

Wyciągnął niziołka z pokoju i zmuszając go do szybszego chodu popchał w stronę dzwonnicy.



Kesa z Imarii, Rednas Kella, Orin Sorley.
Osada. Dzwonnica.

Karły wpadły do środka bez pukania zastając całe towarzystwo przy łóżku nieżywego już kupca. Krasnolud podszedł do łoża. Spojrzał na trupa, spojrzał na Kesę i tak skomentował:

- Coś mi się widzi, że nie zapracowałaś na swoje dwadzieścia monet - sięgnął do kieszeni rozciętego płaszcza nieboszczyka. - Zobaczmy jak pójdzie małemu. - Wręczył mu zakrwawione pergaminy.

Pergaminy były dwa. Orin podszedł do okna, coby lepiej widzieć i przejrzał je wszystkie po kolei w ciszy.

Pierwszy zapisany równym, starannym pismem obwieszczał:

Cytat:
Weksel.

Ja niżej podpisany Jeremiasz Kiejdan zobowiązuję się okazicielowi niniejszego pisma wypłacić w siedem dni po okazaniu sumę dwustu złotych koron.

Watterland roku 23 panowania naszego najjaśniejszego Pana
(tutaj krew zalała część pisma).

Jeremiasz Kiejdan

Drugie pismo było zapisane na gorszej jakości pergaminie, pismem koślawym, niestarannym, jakby w pośpiechu pisanym, przez co dużo trudniej było go odczytać.

Cytat:
Drogi bracie!
Fortuna w końcu zaczęła nam sprzyjać! Odnalazłem miejsce, w którem to skarby wielkie a nieprzebrane napełnią nasze kiesy. Tedy przybywaj czem prędzej a wóz ze sobą weź w skrzynie kute, zamkiem zamknione zaopatrzone a i łopaty i wiadra, co nam potrzebne będą w wydobyciu onego skarbu. Najmij też do ochrony kilku zbrojnych ino celu onej podróżny nie zdradzaj.

Wszystko wyjawię na miejscu.

Czekam Cię tedy
(tutaj był przydługi opis tego jak do osady trafić a wątpliwości przy tym nie pozostawiał, że chodzi o tą właśnie osadę).

Twój Anzelm.
Niziołek oderwał wzrok od pism.

- No... - Gzargh nie krył zniecierpliwienia - Gadajże co tam napisano!



Nena Decair.
Osada. Chata sołtysa.

Po przebudzeniu do rozspanego umysłu dotarło do niej cierpienie. Cierpienie zwierząt. Cierpienie było tak niespodziewane, że broniąc się przed nim musiała przymknąć na chwilę dostęp do niego i odciąć się od tych impulsów. Ubrała się szybko i wyszła na plac.


Cathil Mahr, Nena Decair.
Osada. Główny plac.

Trzy kuce zaprzężone do wozu stojącego na placu stały spragnione i głodne. Nikt się nimi nie zajął od wczoraj. Druidka podeszła do nich, poklepała po pyskach każdego z kolei i wyprzęgła. Podprowadziła do napełnionego wodą koryta. Napoiła. Rozejrzała się wokół. Do chaty wójta przyklejona była stodoła. Tam spodziewała się znaleźć obroku. Sięgnęła myślą do umysłów zwierząt i narzuciła im swoją wolę. Posłusznie poszły za nią.

W tym czasie leżąca na wozie Cathil obserwowała jej poczynania przez odchyloną płachtę wozu.

Wrota stodoły nie były zamknięte. Decair uchyliła je i wprowadziła zwierzęta. Znalazła siano i założyła im obroki. Wtedy dotarł do niej sygnał jeszcze jednego cierpiącego zwierzęcia. W jednym z boksów stał koń. Chociaż karmiony i pojony, to osiodłany, pewnie od dłuższego czasu, cierpiał. Nieoddychający grzbiet pod siodłem zdążył się już odparzyć.


Elfar Ravil.
Osada. Chata sołtysa.

Po przebudzeniu stanął w oknie, rozwarł okiennice i wdychając rześkie powietrze poranka obserwował plac. Widział wóz stojący pod chatą sołtysa. Dzwonnicę górującą nad murami osady. Wyróżniającą się nie tylko wysokością ale i jaśniejszą barwą drewna, z której była zbudowana, niezbicie świadczącą o tym, że była to najnowsza budowla w osadzie. Równe szeregi chat stojących za nią. Kupę rozmytej przez deszcze gliny na końcu placu, w której dzień wcześniej wykopał grudkę złota.

Widział krasnoluda z niziołkiem idących do dzwonnicy. Dziewczynę, która wyszła chwilę po nich i zajęła się zwierzętami odprowadzając je do stodoły.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline