Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2012, 15:06   #98
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
- Ano kapitanie nie dostarczyłem, na jutro wieczór mnie łaskawie wcisnęli. Źle jest, muszę coś wymodzić i szybciej to załatwić bo to sprawa co mi ręce pali - odparł pochmurnie Buttal - A pan, kapitanie? Pan też w ogonku stać musi z tymi tu? - zapytał spoglądając na tłum w korytarzu.

- [i]Ano muszę[i/]- Striełok skrzywił się - Próbowałem bezpośrednio do Jarla z moimi raportami, albo chociaż do Pierwszej Tarczy, dowódcy sił zbrojnych w mieście. Ale podobno mają ważniejsze sprawy od takich pierdół jak moi ginący cywile i rosnąca korupcja w naszych szeregach...

- A kto pana tak od tych drzwi odsyła? Obejść się go nie da? - zapytał zaskoczony Buttal. Może to i dziwne, ale nie nawykł jeszcze do końca do biurokracji szczeble centralnego. Tak wysoko jeszcze dotychczas nie sięgał. Dodał po chwili - Musi być jakiś sposób byśmy szybciej weszli

- Ani ty, ani ja, nie mamy odpowiednio dużych pleców. Ten twój szef, Dimzad, to gruba ryba ale niedostatecznie gruba, żeby zmusić kogokolwiek do zmiany procedur. Gdyby z papierami przysyłał cie sam Dolny Król, to co innego... Ale Dimzad to inna sprawa... Tak samo ja. Ja jestem "tylko" jednym z głównodowodzących pogranicznikami. Póki wendole i zbójcy nie zmienili traktów w ubojnie, nikt nie zainteresuje się mną wcześniej niż przewidują protokoły - odpowiedział mu Striełok.

- Hmm, czyli naszym wrogiem jest chmara urzędników? Ciężka sprawa. Pan może chociaż kreatywnie donieść o rozbojach co by to przyspieszyć, nieznanego panu kuriera, co go nikt nie zapamiętał z twarzy panu nie udowodnią. A jak sądzę pierwsza tarcza może być już mniejszym biurokratą niż ci tutaj. Ale ja? Cóż, chyba muszę przejść się do faktora, może mi coś podpowie - odparł ponuro zwieszając głowę Buttal.

- Cóż, ja mogę poradzić tylko tyle, żebyś nie dał sobie wejść na głowę. Z tym, że ja mam sprawę o dość jasnym charakterze, ty zaś babrasz się w urzędniczo-kupieckim syfie- mężczyzna wzruszył tylko ramionami- Tak czy inaczej, powodzenia. I pilnuj się, bo ostatnimi czasy w tym mieście coraz więcej można załatwić samym złotem

- Będę, już zauważyłem. W samym centrum wprost mi powiedziano że mogą mnie załatwić. dlatego muszę zanieść wiadomość szybko. Zanim pojawią się....komplikacje. Albo to był blef, albo tamci na drodze z własnej woli się tam nie całkiem kręcili. Cóż, pewnie się jeszcze zobaczymy, powodzenia - powiedział zmęczonym głosem Buttal i szybko ruszył do siedziby Hejm Mint.

Kurier, mocno zniechęcony tutejszymi urzędnikami śpiesznie ruszył ulicą w stronę zwalistej faktorii. Przeciskał się ulicami, omijając stragany oraz ludzi. Nie zwracał na nic specjalnej uwagi, no może po za pilnowaniem sakiewki. Rozmyślał. Sprawa wydawała się dziwnie trefna. Bardziej niż zwykle znaczy się. A on nie wiedział co zrobić. Musiał uzyskać więcej informacji.

Budynek siedziby Hejm Mynt był sporą, dwupiętrową kamienica z obszernym parterem mieszczącym w sobie hol, poczekalnię oraz biura tym pomniejszych urzędników wchodzących w skład lokalnej ekipy zarządzającej tym miejscem. Buttal zaś musiał tylko machnąć listem od Dimzada i przedstawić się, by od razu zaprowadzono go do głównego przedstawiciela Hejm Mynt w Porcie Kamienna Baszta. Idąc na piętro, kurier dostrzegł kątem oka młodego krasnoluda który zaprowadził go do karczmy.Sam faktor zaś był postawnym krasnoludem o długiej, brązowej brodzie sięgającej mu do pasa. Zmęczony spojrzał na Buttala:

- O co chodzi?

- Mam problem. A może konkretniej pan Dimzad będzie miał problem. Wie pan w jakiej sprawie mnie wysłano do jarla? W sprawie listu konkurencja robi podejścia, co prawda na razie frajerskie. Próbując szastać groszem z podkreśleniem na grosze, ale nie wiem czy nie dali w łapę w pałacu. Urzędnicy dopuszczą mnie do jarla dopiero jutro wieczorem, pan Belegard podkreślał że sprawa pilna a mój "rozmówca" z szeregów niechętnych " bambaryłom" - podkreślił z grymasem Buttal - sugerował że lada moment będzie po ptakach. Pan zna interesy Hejm w tym mieście. Pomyślałem że może mi pan coś poradzi. Albo chociaż podpowie czy radykalne kroki nie zaszkodzą firmie. Bo mogę to załatwić radykalniej mimo wszytsko, ale jestem nowy i nisko, nie wiem co kompania akceptuje w kwestii inicjatywy - zakończył swą wypowiedź Buttal. Dawno sie tyle nie nagadał musiał przyznać. To też ostatnio często powtarzał. Że się dawno tyle nie nagadał, znaczy się.

Krasnolud patrzył przez chwilę na Buttala, po czym zamrugał oczami:

- Szczerze chłopcze? Dziwię się że bez szczególnie ciężkiej artylerii ktoś zgodził się umówić cię już na jutro. Ja sam musiałem umawiać się w sprawie przyjezdnych handlarzy, a spotkanie mam dopiero za tydzień...- brodacz pokręcił głową, badawczo obserwując Buttala - I co masz na myśli mówiąc o konkurencji szastającej groszem, hmm?

- [i]Ajajaj, niedobrze. A co do konkurencji, to pan Dimzad wspominał że jest z nią problem. Po drodze napadli na mnie i mojego ochroniarza bandyci. Dojechaliśmy, pana chłopak doprowadził nad do zajazdu a zanim zdążyłem koszulę zmienić a rzeczony ochroniarz piwo wypić przychodzi taki jeden[i/] - tu Buttal opisał faktorowi wygląd gościa i kontynuował - Najpierw ochroniarzowi sztukę platyny rzucił co by mnie zawołał. Pomyślałem sobie, dowiem się co jest, tylko kazałem się Torgiemu z pistoletami przyczaić jakby starym zwyczajem tamten z opieką przyszedł. A ten Sarge Hernhei, jak pajac zresztą trochę ubrany mi proponuje patyka za zgubienie listu. Patyka, pan sobie wyobraża? Gdyby nie to że nie siebie reprezentuje a pana Dimzada to by w pysk na miejscu dostał. Zasugerowałem mu żeby raczył sobie pójść, to on rzuca sugestie, że drogi i ulice niebezpieczne i że pan Dimzad: "Niedługo przestanie być tak wpływowy jak obecnie". Wydawał się dziwnie pewny siebie. Niech pan radzi. Blefował? Wie pan w ogóle kto to? A może nieznani sprawcy mają z nim pogadać i wycisnąć co i jak, bo nie znam realiów, więc samodzielną decyzją zaszkodzić nie chcę - wyjaśnił wyraźnie zniesmaczony swoją bezradnością Buttal.

- Sarge Hernhei mówisz... ? Ech, pewnie kolejny mądrala na tymczasowej posadzie u któregoś z przyjezdnych kupców, albo opłacony przez ich wszystkich. Zagranicznym handlarzom nie podoba się że niektóre towary, takie jak broń, w Baszcie sprzedają tylko krasnoludy z Morr... Jeśli zaś pytasz co robić... ? Czekać, tak będzie najmądrzej moim zdaniem - odrzekł kurierowi z namysłem faktor.

- Cóż, jeśli uważa pan że tak będzie najsłuszniej to tak postąpię. Wybaczy pan że zawracałem głowę ale uznałem że lepiej się do niewiedzy przyznać niż ryzykować że kompani zaszkodzę. W takim razie odczekam do wizyty i zrobię swoje planowo. Aczkolwiek ten typek naprawdę mnie niepokoi - odparł na tą słuszną chyba radę Resnik - Dziękuję raz jeszcze za radę i udanego dnia życzę - dodał z ukłonem.

Resnik wyszedł z kamienicy i ruszył dość szybkim tempem w stronę karczmy. Nie podobała mu się ta sytuacja, zdecydowanie. Ale to może tylko zaczątki paranoi zawodowej, kto wie. Przeczeka dzień i stawi się by oddać list, widać nie było aż tak czasowo źle. O ile nie pojawią się komplikacje. Po raz kolejny przypomniał sobie o dawnym marzeniu - by zostać królewskim dyplomatą. Wtedy nie kazali by mu czekać. Cóż, może kiedyś...
 

Ostatnio edytowane przez vanadu : 27-12-2012 o 15:07. Powód: literówka oraz zgubiony / przy [/i]
vanadu jest offline