Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2012, 15:18   #48
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Wujaszek wysłuchał do końca czarodzieja. Nie mówił nic. Nie oceniał. Nie komentował albowiem nie widział potrzeby. Spojrzał na Aliquama, który był w całkiem dobrej kondycji i rzekł do niego:
- Przyjacielu..powinniśmy odwiedzić sołtysa. Nie sądzisz ? - nie czekając na odpowiedź rzekł do Eryka - Eryku zostawiam was na razie. Trzeba pogadać z tutejszą władzą - udał się z Khazadem, jeśli zechciał dołaczyć, do wójta. Ruszył do jego chatki i zapukał, nie czekając na zaproszenie wszedł i rzekł:
- Witam. Jestem Freiherr Anzelm von Mull, z nadania Elektora. Myślę że powinniśmy porozmawiać na spokojnie o tym … - szukając słowa na chwilę zadumał sie - przykrym incydencie, który miał miejsce na głównym placu. Nie sądzisz? - zapytał retorycznie, czekając aż wójt wskaże mu miejsce gdzie mógłby usiąść. W końcu trzeba zachowywać się jak na Pana przystało.
- Witojcie- odpowiedział przysmolony nieco po gaszeniu pożaru mężczyzna w kwiecie wieku. - Jo żem ino Else Laszlo - przedstawił się skinąwszy głową. - Ano, możemy se pogadoć cosik o tym, spocznijże - wskazał Anzelmowi miejsce. - Jenna, no kruca, podejże panowi cosik ciepłego - krzyknął w kierunku kobiety stojącej u progu izby.
- [i[ Ach dziękować. Strawa rzeczywiście by się przydała i mi i mojemu towarzyszowi [/i] -dodał jeśli Khazad z nim ruszył - No właśnie. Samosąd. Zaatakowanie szlachcica. Jego świty. Próba morderstwa kapłana Sigmara. Samowolne zabawianie się w Inkwizycję..- bez żadnej groźby w głosie Anzelm wyliczał przewinienia, za które można było by puścić wioskę z dymem - No ale nie zajmujmy się drobiazgami. Przecież nie chcemy tu nikogo biczować, palić czy karać. Prawda Laszlo? - zapytał ze szczerym uśmiechem na twarzy
- Eeee - wyraźnie zatkało sołtysa - prawda - spojrzał zmieszanym wzrokiem na szlachcica.
- Ale Laszlo..ja człowiek prosty, o wielkim sercu jestem - Wujaszek wstał i zbliżył się do Wójta kładąc mu rękę na ramieniu - Tak. Herr Anzelm jest człowiekiem łaskawym i stronię od przemocy gdy tylko się da. Musicie tylko...powiedzieć co wiecie o mutantach? Bo widzicie...jeśli nie pomożecie nam..będziemy zmuszeni powiadomić Zakon. A to jak wiesz sprawi że dojdzie do przesłuchań, rozmów z Inkwizytorami i ich oprawcami a wtedy wszystko wyjdzie na jaw. A tego nie chcecie? Nie chcecie by Ciebie czy Twoją kochaną małżonkę na spytki wzięli, prawda ? - znów zadał pytanie retoryczne.
- Ła co ja mogę wiedzieć - przeląkł się wyraźnie Laszlo. - No jest tu trochę takich teraz po wojnie, ale my ich przepędzamy co siłów mamy. Przecia widziołżeś panie, że my łod razu palić takich podejrzanych chcom. I my palom to ścierwo takie - zarzekł się rozdygotanym głosem. Anzelm wyczuł, że chłop boi się i z tego strachu z pewnością nic nie ukrywa.
- Dobrze. Już dobrze. Nie macie się czego bać. Chcę tylko z tym podżegaczem porozmawiać. Z tym co tak jęzorem kłapał. Co do złego was i waszą społeczność na niebezpieczeństwo wystawił. Poślijcie po niego a jak sprawę wyjaśnimy to obie strony zapomnieć winny o tym nie porozumieniu. Nie sądzisz Laszlo..że To..będzie najlepsze rozwiązanie ? A potem pójdziemy do karczmy i przenocujemy, wina się napijemy i opowiemy sobie jakie to dzielne z was chłopiska. - rzucił radośnie
- Tak, tak, tak będzia najlepiej - przytaknął Anzelmowi. - Jenna, lećże po tego oszusta, jak już dasz panu jeść. Powiedzże tam, że waść chce se porozmówić się z nim i przyprowadzić se go do niego - krzyknął na kobietę, która właśnie kończyła nalewać polewkę Anzelmowi. Podała mu ją po czym wybiegła jako chłop przykazał.Niedługo później paru miejscowych chłopów przytachało podżegacza do domu sołtysa.
Wujaszek gdy tylko przytaszczono podżegacza rzekł spokojnie:
- Witajcie. Długo kazaliście na siebie czekać. Nie dobrze. Bardzo nie dobrze - Anzelm pokręcił głową - No ale zanim wydam osąd to chcę poznać chłopcze Twoja wersję. Mów prawdę bo na razie wychodzi, że chciałeś skazać na stos niewinnego człowieka. W dodatku nie dość że podżegałeś do samosądu, to jeszcze jego ofiarą miał być licencjonowany mag, a to karze się karą..powiedzmy batożenie i wyrwanie języka byś więcej kłamstw nie opowiadał. Mów wszystko co wiesz i co widziałeś. Tylko wtedy może okażę Ci łaskę. Inaczej … sam wiesz.. - szlachcic wstał i poklepał podżegacza po policzku.
Podjudzacz wyraźnie był wystraszony, z całą pewnością wiedział, czy przeczuwał co go czeka.
- Jak powiem prawdę, i obiecam, że nigdy już, przenigdy, tak głupio, niemądrze i źle nie postąpie, to okażecie litość? Ja wiem, kara mi się należy, z pewnością i słuszne to jest, jak najbardziej, ale nie wyrywajcie języka mi... nie palcie... proszę... Prawdę powiem i o litość proszę... - spojrzał błagalnymi oczami na Anzelma.
- Jeśli będziesz szczery ja odpuszczę Ci winy - rzekł spokojnie Anzelm, kładąc uspokajająco rękę na ramieniu podżegacza - Zacznijcie od imienia..a potem mówcie..
Na słowa Wujcia Eryk nieco się skrzywił. Rozumiał, szlachcic, gadanina, ale mowa o odpuszczaniu win... nie bardzo mu to leżało.
- Dieter jam - zaczął podżegacz. - Prawdą mogło być, co rzekł tamten - przyznał. - Prawda jest taka, że znaleźliśmy go, jak był nieprzytomny, a tamci dwaj zesmoleni. Historię do tego żeśmy dopowiedzieli sami, sami żeśmy też nieprzytomnego pojmali. Taka prawda jest- spojrzał na Anzelma.
- Czyli nie słusznie, w pełni świadomie go oskarżyliście, wiedząc że nie winni chcieliście skazać go na śmierć? - zapytał Anzelm
- Ja nie wiedziałżem kogo zesmolił, bo tego nie widziałem. Mogło i być jakośmy rzekli, ino tego nie sprawdzaliśmy - odparł Dieter.
Wujaszek podrapał się po brodzie i na chwilę zamilkł. Myślał co by tu zrobić a na końcu rzekł:
- Jak powiedziałem odpuszczam Ci Twoją winę - poczekał aż na twarzy podżegacza zagości uśmiech by dodać - lecz czy Twoją winę odpuści Ci czarodziej, którego chciałeś dla zysku spalić, mieszkańcy których naraziłeś na niebezpieczeństwo by zaspokoić swoje żądze nie bacząc na ich dobro a przede wszystkim czy wybaczy Ci Eryk Weiss, przedstawiciel zakonu Sigmara...to nie moja w tym głowa. Eryku należy do Ciebie - machnął Anzelm ręką by zabrali mu to ścierwo sprzed oczu.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline