Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-12-2012, 19:24   #50
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Felix, utrapienie wesołej kompanii, nie wdawał się w rozmowy po wyłonieniu z lasu. Przy magu pozostał ino przez chwilę, na tyle długo by Anzelm zdołał skarcić go jak małe dziecko (nawiasem mówiąc to Piórko jego słowa skomentował dziecinnym właśnie zachowaniem - prychnięciem i wywróceniem oczami) i by mógł rzucić okiem na glejt Svena. Na słowa Weissa już, już miał się odezwać, ale darował sobie. Do pomocy wieśniakom w sprzątaniu tego burdelu na kółkach się nie kwapił, bo w sumie gdzie tu jego wina? Nie on ich zarżnął, nie on sfajczył chlewik. Towarzyszom swoim nie kazał dziabać pospólstwa, a że nie umieli jebnąć bez uszkadzania przeciwników - ich problem. Felix co najwyżej mógł im zapłacić za zrujnowaną przy uwalnianiu linę.

Weiss, Ranelf i Burghardt kłapali ozorami bez sensu i znudzili najwyraźniej Pawie Piórko, który ruszył w stronę wozu. Grzebiąc w swoich rzeczach, obserwował przechodzących wieśniaków nieufnie. W końcu chwilę temu był obiektem ich zawiści, a tak gorące uczucia wolno nie umierają. Nie tylko pospólstwo zresztą tak traktował; Alex też otrzymał swoją porcję felixowej nieufności. Komuś, kto do ciebie strzela, nie ufa się z zasady.

Wrócił z oderwanym kawałkiem płaszcza przyciśniętym do rany na ramieniu, odprowadzając Ranelfa spojrzeniem zmrużonych oczu. Weissa również zignorował, zwracając się bezpośrednio do maga.

- Jak mniemam na leczeniu się nie znacie? - Westchnął ciężko, gdy Sven pokręcił głową. - Mniejsza, jakoś przeżyję. Mówiliście, magiku, że podróżujecie do Altdorfu. Nam droga wiedzie do Beeckerhoven, może chcielibyście zabrać się z nami? Zawsze to raźniej i bezpieczniej.

Eryk na pierwsze pytanie Felixa jedynie westchnął. Jego ręce upaprane we krwi rannych, których właśnie kończył opatrywać wskazywały na braki w umiejętnościach medycznych kapłana.

- Nie zdobyłem niestety takowej wiedzy - rzekł natomiast w odpowiedzi mag. - Z chęcią dołączę do was. Samemu widać jako niebezpiecznie jest. Odmieńców po wojnie co nie miara. Ubijesz ich, to jeszcze cię w wiosce przypalić będą chcieli - westchnął. - Ja do Altdorfu zmierzam, przez Middenheim za pewne. W tym samym kierunku podążacie, więc wielce na rękę byłoby mi dołączyć do was. Nie wiem, czy i do samego Beeckerhoven, ale teraz z pewnością - spojrzał na Felixa.

- Witam tedy w naszej komp...

Nie było mu dane dokończyć zdania. Szarpnięcie sprowadziło go w dół i pokazała mu się zarośnięta, khazadzka gęba. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale i to mu przerwano, kiedy jego twarz została przedstawiona kargunowej łapie.

Wpierw opadła mu szczęka i Jemioła mógł podziwiać szczere zdziwienie w felixowych oczach. W chwilę później zdziwienie zastąpiła złość, co widać było w napiętych mięśniach szczęki.

- Łapy przy sobie, khazadzie. - Warknął Felix, mrużąc oczy i wyswobadzając się niezdarnie z uścisku Karguna.

Nie prowokował, nie komentował, nawet nie szydził. Zwyczajnie wyprostował się, górując nad Jemiołą i poklepał rękojeść noża zawieszonego na bandolierze.
 
__________________
"Information age is the modern joke."
Aro jest offline