Dyniogłowy wypluł wykałaczkę, dziękując Matce Naturze za to, że oszczędziła mu gałek ocznych, gdyż w tej chwili jedna z nich niemiłosiernie by go szczypała. Jak widać gryzienie nie pomagało, co wprawiło go w zakłopotanie. Nie wiedział, co robić. W końcu zrezygnowany skupił wzrok na swoim ślepym tułowiu, intensywnie pojedynkującym się ze słupem i krzyknął, jak najgłośniej umiał:
- Pomacaj przeciwnika! - Tułów zdziwił się poleceniem, ale wykonał je, po czym opuścił ręce w akcie zawstydzenia. - Tutaj jestem, ty bezmózgu!
Ciało Dyniogłowego posłusznie odwróciło się w stronę miejsca, z którego dochodził głos jego myślącej części i - aby choć trochę zrekompensować swój idiotyzm - zaszarżowało bezmyślnie na policjanta. |