Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2012, 14:24   #19
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Komisarz Diesel słuchał, kiwając głową niedbale, skupiając swój wzrok na kabarecie. Uważny obserwator wiedział jednak, że to była tylko taka poza. Ten człowiek siedział obok swoich żołnierzy i badał, sondował, sprawdzał ich - słuchem, wzrokiem i "wyczuciem". Wydawał się nie być w ogóle skrępowany tym, że wszyscy w jego otoczeniu byli skrępowani. To była cecha przynależna chyba wszystkim oficerom, komisarzom w szczególności. W żadnym wypadku jednak nie przytłaczał swoich rozmówców aurą zasadniczości czy gniewu, tak typowej dla jego towarzyszy po fachu. Ba, kiedy Gallas upuścił w milczeniu pasztet, pokręcił głową z głośnym "tsk tsk tsk", bez reprymendy puszczając go wolno. Udał, że nie zauważył jak Mara zapina pospiesznie swój dekolt - acz zadrgała mu warga od ledwo powstrzymywanego uśmiechu. A przynajmniej niektórzy mogli mieć nadzieję, że uśmiechu.

Tak więc, Komisarz Diesel słuchał Mary oraz sierżanta Redda, leniwie kiwając głową w równych przerwach. Dopiero kiedy Lucas, kompanijny psyker, wtrącił swoje trzy grosze, Diesel obrócił ku niemu twarz i spojrzał mu prosto w oczy. Aż dziw, że nie zamroził go tym spojrzeniem.

- Czyżby, psykerze? "Nie będziesz poszukiwać nagrody ponad satysfakcję swego pana i Boga-Imperatora." - przemówił jakby z trzewi, recytując znane dyktaty, a okoliczni żołnierze ucichli i spojrzeli trwożliwie - "Nie będziesz przeceniać wartości swej. Będziesz znać swe miejsce i powinność."

Komisarz patrzył jeszcze chwilę bez emocji na Lucasa, po czym wstał i odszedł. Einhoff dostał natomiast trzepnięcie w potylicę od swojego stróża, Roba, okraszone groźną miną. Kilka okolicznych osób rzuciło "temu psykerowi" wściekłe lub pogardliwe spojrzenia.

Mimo tego drobnego incydentu, impreza trwała dalej, wykraczając nieco poza nocną ciszę. Kiedy tylko kabareciarzom zaczęły kończyć się żarty (próbowali ratować sytuację sucharami), obrzucono ich papierami i zniesiono ze stołów za pomocą siły fizycznej pogrążonych w słusznym gniewie przedstawicieli widowni, żądnej rewolucji. Otrzymali ją. Kompanijni voxmani zajęli się ustawianiem sprzętu odtwarzającego muzykę i impreza skończyła się paroma co bardziej znanymi kawałkami w różnych klimatach i tempie.

+++

Kac nie kac, wczesnym rankiem następnego dnia pluton został brutalnie wyrwany z łóżek i poddany porannej zaprawie. Następnie, razem z innymi jednostkami, zwalić się miał do przydzielonej mesy celem konsumpcji śniadania.

Żołnierze i doradcy zasiadali na miejscach, obdarowani kiepskiej jakości żarciem z kuchni o kiepskiej reputacji - protopasta, chleb z grzybów, trupia mąka, batony odżywcze, sok i ćwiatki owoców Ploin (najlepsze z tego wszystkiego), woda z recyku i podobne "specjały" otrzeźwiły tych, których trzymały się resztki wczorajszego nastroju.

Kiedy tak zajadaliście się w swoim gronie, nagle pogasły wszystkie światła. Kilku ludzi podniosło okrzyk żalu - który urwał się w połowie.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=dTKakINXjl8[/MEDIA]

Światła wróciły do połowy mocy, a nad drzwiami i centralną częścią mesy zaczęły błyskać pomarańczowe koguty. Ryknęły syreny, a z megafonów popłynął przejęty męski głos:

- Czerwony alarm! Kontakt bojowy! Trzy, powtarzam, trzy raidery Arcywroga w zasięgu 20 VU. Załoga na pozycje, pasażerowie i Armsmani pod broń! To nie są szkolenia, powtarzam, to NIE są szkolenia! Imperator Chroni.

W mesie i na korytarzach wybuchła panika. Drużyny i plutony organizowały się pod swoimi dowódcami i wybiegały w pośpiechu. Wy również. Skierowaliście się natychmiast do zbrojowni ulokowanej przy kwaterach waszego plutonu. Wtedy nawoływaczki zaszczekały znowu:

- Wróg zidentyfikowany: dwa niszczyciele klasy Iconoclast i jeden raider klasy Infidel. Zaraz... stabilizacja! Jesteśmy ostrzeliwani!

Dosłownie kilka sekund później okrętem wstrząsnęło. Mocno. Kilku ludzi wyłożyło się na podłogę. Światła migotały jak szalone. Przez chwilę był spokój, a potem kolejne wstrząsy: raz słabsze, miarowe, raczej jako wibracje - to była odpowiedź ogniowa Nuntiusa, raz silne szarpnięcia którym towarzyszył półmrok, deszcz iskier i para z rur. W takich warunkach zmuszeni byliście przywdziać swe pancerze i pobrać swą broń.

- Na litość boską, idioto! Gdzie z tym gównem się pchasz?! - ryknął porucznik na jednego ze specjalistów który próbował wyjść ze zbrojowni z karabinem typu Melta - Zero termicznych, zero plazmy, zero ciężarów, zero eksplozji! Jesteśmy na cholernej krypie w środku jebanej próżni, ty tępogłowy cymbale! E! Was też się to tyczy! - wskazał palcem w waszą stronę - Ferris! Gallas! Zero, kurwa, ale!

- Alarm! Okręty napastników wypuściły eskadry łodzi szturmowych.

Na kilka chwil wszystko jakby zamarło w oczekiwaniu.

- Intruzi na pokładach załogi od 4 do 12, bakburta. Opróżnić zbrojownie! Wypierdolić tych pchlarzy z mojej łajby!

- Redd! - warknął porucznik tak wściekle, że aż się zapluł - Bierz swoich i czyść od czwartego w górę!
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 28-12-2012 o 14:28.
Micas jest offline