Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2012, 23:15   #36
Zara
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Sklecona z przypadku drużyna udała się do kryjówki. Chociaż... czy to rzeczywiście był przypadek? Równie dobrze zjawisko to nazwać można przeznaczeniem. Właściwie jednak, czym różni się przypadek od przeznaczenia? Wielu postawiłoby garść drobniaków, że niczym. A jaka jest prawda na ten temat? U kogo chociażby szukać jakiejkolwiek informacji o tym? Czy w ogóle, takie dociekanie ma jakiś sens? Kto chce, niech się nad tym zastanowi, tymczasem przyjrzyjmy się dalszym losom zebranej drużyny...

***

Za ostatnią osobą, która wbiegła do kryjówki, kilka zbitych ze sobą desek, pełniących rolę bardzo mylących drzwi, zatrzasnęły się. Dopiero wtedy dało się posłyszeć zza rogu wybiegnięcie w uliczkę kilku członków gwardii miejskiej. Nie byli to wszyscy, bowiem część swoją uwagę poświęciła temu, co zastała już na miejscu masakry - co niektórzy nie dali rady zwiać. Ważniejsze jednak dla będących w środku rudery było to, że bardzo późna pora dodatkowo im pomagała. Było tak ciemno, że sami ledwo widzieli siebie nawzajem. A co dopiero, żeby żołnierze mieli także ich złapać. Pobiegli po prostu przed siebie, pozbawiając ich kolejnego kłopotu.

Miejmy nadzieję, że byli na tyle rozsądni, by wszelkie hałasy czynić już po oddaleniu się gwardii. Niemało rumoru bowiem uczyniła mająca już ze sobą wcześniejszy styk para - krasnolud wraz z agentką, jak i dorównać próbował im kapłan, z trudem wzrokiem odszukując maga, by zdzielić go swym kosturem. Doprawdy, interesująca byłaby reakcja Orma z Maechtu, pewnie większość osób z zaciekawieniem oczekiwała kontrataku, ale wszystko postanowił przerwać jegomość w kapturze, prewencyjnie przytrzymując maga. Uściskiem, z którego oswobodzenie się graniczyło z cudem. Przy tym, przemówił, spokojnym głosem.

- Już dobrze, skoro widzę, że atmosfera jest, to pójdźmy dalej. Bo widzicie, część z was nie znalazła się na tamtej ulicy przypadkowo. Chciałem zebrać parę istot, co prawda nie planowałem takiej rzezi, ale biorąc pod uwagę stratę po obu stronach, jestem tym bardziej do was przekonany. A o co chodzi... - Niektórzy zdołali w ciemnościach dostrzec, że drapał się po głowie. Choć jego paznokcie dosyć dziwnie odbijały światło, bo smuga przez nie była dosyć długa... a może po prostu one były takie długie. - Bo jakby to powiedzieć, sam troszkę nie wiem. Ale właśnie w tym rzecz. Zacznijmy od środka, bo wyjaśni się zaraz, czemu nie od początku. Obudziłem się kilka dni temu za bramami tego miasta, w lesie. Nie wiedziałem kompletnie, o co chodzi, jak się przebudziłem. Ale domyśliłem się, że po prostu straciłem pamięć. Dwa tygodnie wędrowałem po mieście bez celu, ale skontaktował się ze mną ktoś. Wiem przez to, że mam pewną rolę do odegrania. Ale nie uda mi się samemu. Dlatego zebrałem was. A wiem tylko tyle, że... jestem powiązany z losami Malleore, takiego księstwa na północy. I jestem powiązany mocno właśnie z jego tronem. Nie wiem, ile uda mi się wam zapłacić. Ale myślę, że jeśli misja się powiedzie, nie będzie to mała kwota. A przy tym, na pewno ciekawa przygoda. Niektórzy zostali mi wysłani na pomoc, niektórzy przybyli z chęci zarobku, niektórzy z ciekawości. Ale każdy ma własną wolę, czy chce się udać ze mną. Dostałem wskazówkę co do następnego tropu, ale wyruszę tylko z tymi, którzy z własnej woli będą tego chcieli. Więc jak będzie?
 
Zara jest offline