Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2012, 10:54   #216
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Na wszystkie demony! - zaklął Tarin, nagle wyrwany ze snu. - Jakaś cholerna powtórka z rozrywki? Wyspać się człowiekowi nie dają - narzekał, pospiesznie ubierając spodnie.
Z krótką włócznią w dłoni wybiegł na korytarz.
Vestigia otworzyła gwałtownie oczy. Nie spała dobrze. Co chwila budziły ją koszmary. Dlatego też nie była pewna czy wołanie o pomoc nie było tylko wytworem jej wyobraźni. Zerknęła na wciąż zaryglowane drzwi i uspokoiła się. Wtedy rozległ się pisk. Tropicielka, już pewna, że to nie był jednak sen, ubrała się szybko, złapała swoje miecze i, gotowa do walki, odryglowała drzwi i wybiegła z pokoju. Rozejrzała się po korytarzu w poszukiwaniu źródła krzyku.
Zaklinacz jeszcze nie zdążył ochłonąć po ostatnich igraszkach z dziewczyną, kiedy usłyszał drugi krzyk. Pierwszy Daritos i “Meggy” zgodnie postanowili zignorować, jednak tym razem brzmiało to poważniej. Dobrze, że para zaklinaczy na tę noc skończyła.
- Chyba trzeba to sprawdzić... - zaproponował bez entuzjazmu Daritos, po czym z ociąganiem wstał z łóżka i założył spodnie, buty, oraz koszulę, po czym wyczarował malutkie, magiczne oko i spróbował przy jego pomocy przemknąć przez dziurkę od klucza drzwi do własnego pokoju, a następnie w kierunku z którego krzyczała (chyba) kapłanka.
Ilisdur wypadł z pokoju pod dłuższej chwili, ale gwałtownie. Ubrany był co prawda jedynie do pasa, przez co widać było kilka podłużnych białych blizn na jego ciele i jedną dłuższą przecinającą łuk brwiowy i wargę. Spojrzał po Tarinie i rozglądającej się Vestigii mówiąc krótko.
- A gdzie reszta? Powinno też ich to zbudzić.

Początkowe wrzaski, jakie obudziły nocującą gromadkę z Silverymoon, ucichły, zamiast jednak nich, w pokoju zajmowanym przez Kapłankę (i najprawdopodobniej Saebrineth) pojawiły się jakieś trzaski, zupełnie jakby ktoś coś przewracał...lub z kimś walczył?
Magiczne oko, stworzone przez Daritosa, przecisnęło się przez dziurkę od klucza jego izby. “Podglądający” nim korytarz Zaklinacz, ujrzał paru swych towarzyszy, więc i on wraz z Meggy opuścili izbę, dołączając do reszty. Nikt za bardzo nie wiedział o co chodziło... a Daritos miał zamiar skorzystać z małego ślipia na drzwiach od izby Aislin. Miał zamiar.
Tarin, nie czekając na jakąkolwiek relację małego ‘podglądacza’ ruszył do celu, by otworzyć drzwi komnaty Aislin.
Zrobił jednak ledwie dwa kroki, gdy korytarz znajdujący się w okolicy pokryła nagle całkowita ciemność, z której rozległy się wredne chichoty. Daritos wraz z Meggy znaleźli się dokładnie po drugiej stronie owego obszaru, również nie bardzo wiedząc co się dzieje.
- Tu widać! - Dziewczyna szarpnęła Zaklinacza w tył, wyciągając go z owego cholernego mroku... z którego wyłoniły się jakby żywe, szponiaste opary ciemności, atakujące śmiałków po obu stronach korytarza, a ci, których dopadły, poczuli się jakby jakieś lodowate zło wpełzło w głąb ich ciał, zgniatając wnętrzności...
Tarin cofnął się o dwa kroki.
- Światło! - powiedział, wskazując na obszar ciemności.
Inną taktykę zastosował ranny Ilisdur. Elfi mag złożywszy dłonie w kolejne gestii wypowiadając słowa magii próbował rozproszyć magię ciemności i wszelkie czary jakie się w niej kryły.
A po rzuceniu czaru rzekł do Vestigii.
- Osłaniaj mnie, potrzebuję czasu by przygotować się do walki.
Przez kilka burzliwych sekund Daritos rozmyślał nad planem działania analizując w głowie sytuację w jakiej się znaleźli. Jego umagiczniony wzrok nie mógł spenetrować tej ciemności i Zaklinacz nie był pewien, czy cokolwiek w niej “jest”, czy to tylko wyjątkowo wredna i głodna... mgiełka
- Trzeba sprawdzić, czy coś jest w tym korytarzu! - krzyknął Zaklinacz do towarzyszy po drugiej stronie. - Poślę niewielki promień mrozu, dajcie znać jeśli przedostanie się na drugą stronę! - jak powiedział, tak zrobił.
Koncentracja na walce i nocna pora to były aż nadto, by tańcząca Łotrzyca, Saebrineth wpełzła nie zauważona na piętro, przyczajając się przy Tarinie, Illisdurze, Vestigi i czekając na rozwój wydarzeń..
Vestigia zajęła jak najlepszą pozycję do osłaniania Ilisdura, gotowa dać mu czas na przygotowanie się do walki. Po ataku owego dziwnego czegoś nie czuła się najlepiej, ale nie z takich opresji już wychodziła.

Magiczne światło, przywołane przez Tarina, utonęło w mroku spowijającym korytarz... wychodziło więc na to, iż magia tam panująca, była silniejsza. Ponownie miała się sprawa ze staraniami Elfa, i jego rozproszenie również nie podziałało...za to lodowy promyk, którym strzelił Daritos, spełnił swoje zadanie aż nadto, trafiając w Tarina!.

Mag nie miał jednak czasu, by “podziękować” Zaklinaczowi za takie potraktowanie, czy i by złorzeczyć pod nosem, w mroku rozległy się bowiem znowu chichoty i nagle z ciemności panującej w korytarzu wystrzeliła prosto w Tarina dosyć dziwaczna włócznia, godząca go niezwykle boleśnie w tors.
Rozległ się też jakiś ryk, i z mroku wypadło dziwaczne, humanoidalne “coś” atakujące osłaniającą Elfa Vestigię, i ta również została zraniona, otrzymując cios w prawą rękę, a kończyna szybko zalała się krwią.

 
Kerm jest offline