Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2012, 01:17   #331
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
To, że „wilk” jak ochrzcił go Gislan, przyszedł negocjować, nie ulegało wątpliwości. W końcu mógł ich od razu zaatakować. Nie zrobił tego jednak. Liczył na ich zdrowy rozsądek i porozumie. Trudne i nie pasujące nikomu, jak zawsze, ale dające szanse na uniknięcie rozlewu krwi. Dla „wilka” jednak, ta szansa skończyła się, kiedy zobaczył uniesiony nad Różą młot w ręku Giganta. Oni jeszcze coś mówili, Gislan nawet wyszedł do niego przed świątynie, ale to już nie miało znaczenia. Krasnolud miał okazje zobaczyć, czym się stał. Albo czym się wkrótce stanie.

Mężczyzna zawył jak wilk i wyszczerzył się we wściekały grymasie. Jego ciało zaczęło rosnąc rozrywając ubranie. Gislan patrzył zafascynowany jak skórę pokrywa czarne furo, jak mięśnie pęcznieją i rosną w oczach, jak sylwetka człowiek się zmienia, jak wydłuża mu się twarz, przechodząc w wilczy pysk, najeżony ogromnymi zębiskami. Wilkołak, ten sam którego, część z nich spotkała już wcześniej, stał przed nimi w całej krasie. I ruszył do ataku, znikam Gislan na dobre skończył mówić.

Khazad został niemal stratowany przez olbrzymią bestie. Jęknęły napięte cięciwy, w powietrzu poleciały strzały, bełty a nawet magiczny pocisk w wykonaniu Alberta. Wszystko na nic. Zwalista sylwetka przyjęła wszystko pociski, nawet nie zwalniając w biegu...

W tym samym czasie Jon został zaskoczony i to dwa razy z rzędu. Najpierw przez siebie samego, bo gdy spojrzał w dół na kuląca się przed nim dziewczynę, usłyszał tylko jedno proste słowo.

- Nie! -

Dłoń trzymająco młot zwiotczała błyskawicznie. Wiedział już, że nie mógł jej skrzywdzić. Nie jej. Te oczy... Były jak morze. Wielkie i bezdenne a on utoną w nim niczym kamień.

Amulet Alberta szalał mu na piersi.

Skrzywdzić ją? Nie! Prędzej sam zginie niż pozwoli ją tknąć! Nie pozwo... W tym momencie zaatakowała Elise. Wzmocnione tajemnicza zarazą ciało oprócz siły było też znacznie szybsze. Z resztą nawet w zwykłych okolicznościach Gigant nie miał dużo szans przy tej szybkości zarażonej dziewczyny. Ochotniczka wpadła między niego a Róże i wyrwała mu młot z ręki. Ogromny mężczyzna poleciał na ścianę zupełnie zdezorientowany a w świątyni wybuchło piekło. Wilkołak wpadł przez wyrwane drzwi odpychając na boki w kolejności Mierzwę i Alberta. Kozak jeszcze wraził szable w bok stwora, ale ten nawet na to nie zareagował. Podobnie jak na ostrzał ze strony elfa i Vogla, który już wycofywał się w głąb świątyni, wcale nie mając ochoty mierzyć się z rozwścieczonym potworem.

Gustaw, Brownhod i inni niewiele mogli zrobić, poza unikaniem śmierci. Potwór szarżował na Róże, ale drogę zastąpiła mu ochotniczka. Elise uderzyła odebranym Gigantowi młotem z ogromną siłą wbijając go w pierś wilkołaka. Ten nie pozostał jej dłużny i potężnym szarpnięciem pchnął ją na ścianę. Uderzenie był tak mocne, że budynek aż zadrżał. Mimo to dziewczyna wstała i ruszyła do ponownego ataku. Walka godna opiewania w poematach i pieśniach. Olbrzymią siłę i szybkość mieli w tej chwili oboje, ale wilk górował nad ochotniczka doświadczaniem, co było widać. Elsie była jednak wspierana przez resztę drużyny, w tym przez Alberta, który posłał kolejny magiczny pocisk czy Moperiola posłującego jedną strzałę za drugą. Jon widząc, że Róża może być w niebezpieczeństwie wpadł w dziwny szał i sam rzucił się na wilkołaka niemal z gołym rękami. Mierzwa, mimo bólu w zebrach starał się osłaniać magusa i Hankę, chociaż akurat ona była teraz najmniej zagrożona.

Oniemiały Gislan wpatrywał się z otwartą gęba w całą scenę, nie widząc, co robić. Z kim ma walczyć? Słuchać rozumu czy dzikiego zewu, który kazał mu atakować towarzyszy. W jego duszy trwała walka, ale ciało nie mogło się ruszyć.

W pewnej chwili wilkołak chwycił Elsie w kły, łapiąc ją za udo. Dziewczyna zawyła z bólu ale złapała tylko za zaciśnięte szczęki potwora, wkładając całą ogromną siłę w rozwarcie jego paszczy. Wyli obydwoje, wijąc się i tarzając po podłodze świątyni a do budynku dobiegały właśnie pierwsze basiory z watahy wilkołaka...

- NNNNNNNNNNNIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIEEEEEEE EEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


*****

Odzyskiwali przytomność powoli. Umysł i ciało wyłaniały się w cielności, którą sprowadził na nich krzyk Róży. Na wszystkich. Wilkołak, znów w ludzkiej postacie leżał wśród nich, teraz z podnosząc się z ziemi, równie zdezorientowany, co oni. Czyli ból w uszach. Rana na udzie Elise była paskudna, ale dziewczyna czuła się całkiem dobrze. Inni, o dziwo też trzymali się jako tako. Mierzwa miał potłuczone żebra, ale na siniakach powinno się skończyć. Gislan odzyskał władze nad ciałem, znów mogąc racjonalnie myśleć i działać. Zew w jego umysł przycichł i dał się kontrować. Nawet wilków nie było nigdzie widać. Gdzieś w rogu płakała Hanka a Mierzwa szybko stwierdził, że dziewczynka jest tylko przestraszona i nic jej nie jest. Jedynie Gigant dostał parę razy dość mocno i ledwo żywy leżał na podłodze świątyni, u stop Róży. Kobieta uklękła w przy nim i wypowiedziała kilka słów. Kajdany na jej rękach zalśniły lekko, podbije jak medalion na piersi Alberta zadrgał, ale olbrzym poczuł się dużo lepiej i mógł nawet wstać. Róża zaś przemówiła.

- Dosyć! Nie pozwolę wam na to! Nie teraz, kiedy jesteśmy tak blisko! Bracie - tutaj dziewczyna zwróciła się do mężczyzny, który jeszcze przed momentem był wilkiem. - Oni mają racje. To mój wybór. I tylko mój, Mosze to zrobić, inaczej zginą tysiące, wiesz o tym. -
- To Cię zabije. - jęknął człowiek
- Jeśli taka jest cena, to... To musze ją zapłacić. Całe życie ratowałam ludzi i znam swoją powinność! -
- NIE! Nie pozwolę ci umrzeć! -
- To mój wybór bracie. Mój. Uszanuj go. Proszę. -
- Nie, nie, nie! Jest inne wyjście! Ty!-
Mężczyzna wskazał na Alberta.
- Jesteś czarodziejem. Możesz odprawić rytuał. Wiesz, że ona przy nim zginie! Nie zmuszaj jej do tego! Jest inne wyjście! Te kajdany na jej dłoniach. Jeśli możesz odprawić rytuał, to musiałeś już dowiedzieć się do czego służą. To nie musi być ona! Słyszysz siostro, to nie musisz być Ty! Potrzeba wam kogoś, kto ma już dar Pana Wilków, ale jeszcze nie przeszedł przemiany. I macie takiego kogoś! -

Mężczyzna wskazał palcem na Gislana.

- Ty już wiesz, niech i reszta się dowie. To Ja spotkałem Ci tam w lesie, po walce z Łowcą czarownic. To Ja cię ugryzłem. To Ja dałem ci dar. Czujesz to prawda. Przemiana się zbliża. Księżyc jest w pełni, to stanie się jeszcze tej nocy. Chyba że... Zajmiesz jej miejsce. Czarodziej może zdjąć kajdany, uwalniając moją siostrę i założyć je tobie. Powstrzymają przemianę, ale nie odbiorą Ci daru. Sam będziesz mógł wziąć udział w rytuale! -

Mężczyzna spojrzał po nich wszystkich.

- Uwolnijcie ją! Sprawiłem, że nie jest wam już potrzebna. Chcecie walczyć ze złem? Ratować ludzi? Powstrzymać zarazę? To zróbcie to! Sami. Samie postawcie życie na szli. Zycie jednego was. Nie każcie jej umierać za was, bo nic wam nie jest winna. Nic! Za to Wy jesteście coś winni jej... -
 
malahaj jest offline