Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-12-2012, 01:17   #331
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
To, że „wilk” jak ochrzcił go Gislan, przyszedł negocjować, nie ulegało wątpliwości. W końcu mógł ich od razu zaatakować. Nie zrobił tego jednak. Liczył na ich zdrowy rozsądek i porozumie. Trudne i nie pasujące nikomu, jak zawsze, ale dające szanse na uniknięcie rozlewu krwi. Dla „wilka” jednak, ta szansa skończyła się, kiedy zobaczył uniesiony nad Różą młot w ręku Giganta. Oni jeszcze coś mówili, Gislan nawet wyszedł do niego przed świątynie, ale to już nie miało znaczenia. Krasnolud miał okazje zobaczyć, czym się stał. Albo czym się wkrótce stanie.

Mężczyzna zawył jak wilk i wyszczerzył się we wściekały grymasie. Jego ciało zaczęło rosnąc rozrywając ubranie. Gislan patrzył zafascynowany jak skórę pokrywa czarne furo, jak mięśnie pęcznieją i rosną w oczach, jak sylwetka człowiek się zmienia, jak wydłuża mu się twarz, przechodząc w wilczy pysk, najeżony ogromnymi zębiskami. Wilkołak, ten sam którego, część z nich spotkała już wcześniej, stał przed nimi w całej krasie. I ruszył do ataku, znikam Gislan na dobre skończył mówić.

Khazad został niemal stratowany przez olbrzymią bestie. Jęknęły napięte cięciwy, w powietrzu poleciały strzały, bełty a nawet magiczny pocisk w wykonaniu Alberta. Wszystko na nic. Zwalista sylwetka przyjęła wszystko pociski, nawet nie zwalniając w biegu...

W tym samym czasie Jon został zaskoczony i to dwa razy z rzędu. Najpierw przez siebie samego, bo gdy spojrzał w dół na kuląca się przed nim dziewczynę, usłyszał tylko jedno proste słowo.

- Nie! -

Dłoń trzymająco młot zwiotczała błyskawicznie. Wiedział już, że nie mógł jej skrzywdzić. Nie jej. Te oczy... Były jak morze. Wielkie i bezdenne a on utoną w nim niczym kamień.

Amulet Alberta szalał mu na piersi.

Skrzywdzić ją? Nie! Prędzej sam zginie niż pozwoli ją tknąć! Nie pozwo... W tym momencie zaatakowała Elise. Wzmocnione tajemnicza zarazą ciało oprócz siły było też znacznie szybsze. Z resztą nawet w zwykłych okolicznościach Gigant nie miał dużo szans przy tej szybkości zarażonej dziewczyny. Ochotniczka wpadła między niego a Róże i wyrwała mu młot z ręki. Ogromny mężczyzna poleciał na ścianę zupełnie zdezorientowany a w świątyni wybuchło piekło. Wilkołak wpadł przez wyrwane drzwi odpychając na boki w kolejności Mierzwę i Alberta. Kozak jeszcze wraził szable w bok stwora, ale ten nawet na to nie zareagował. Podobnie jak na ostrzał ze strony elfa i Vogla, który już wycofywał się w głąb świątyni, wcale nie mając ochoty mierzyć się z rozwścieczonym potworem.

Gustaw, Brownhod i inni niewiele mogli zrobić, poza unikaniem śmierci. Potwór szarżował na Róże, ale drogę zastąpiła mu ochotniczka. Elise uderzyła odebranym Gigantowi młotem z ogromną siłą wbijając go w pierś wilkołaka. Ten nie pozostał jej dłużny i potężnym szarpnięciem pchnął ją na ścianę. Uderzenie był tak mocne, że budynek aż zadrżał. Mimo to dziewczyna wstała i ruszyła do ponownego ataku. Walka godna opiewania w poematach i pieśniach. Olbrzymią siłę i szybkość mieli w tej chwili oboje, ale wilk górował nad ochotniczka doświadczaniem, co było widać. Elsie była jednak wspierana przez resztę drużyny, w tym przez Alberta, który posłał kolejny magiczny pocisk czy Moperiola posłującego jedną strzałę za drugą. Jon widząc, że Róża może być w niebezpieczeństwie wpadł w dziwny szał i sam rzucił się na wilkołaka niemal z gołym rękami. Mierzwa, mimo bólu w zebrach starał się osłaniać magusa i Hankę, chociaż akurat ona była teraz najmniej zagrożona.

Oniemiały Gislan wpatrywał się z otwartą gęba w całą scenę, nie widząc, co robić. Z kim ma walczyć? Słuchać rozumu czy dzikiego zewu, który kazał mu atakować towarzyszy. W jego duszy trwała walka, ale ciało nie mogło się ruszyć.

W pewnej chwili wilkołak chwycił Elsie w kły, łapiąc ją za udo. Dziewczyna zawyła z bólu ale złapała tylko za zaciśnięte szczęki potwora, wkładając całą ogromną siłę w rozwarcie jego paszczy. Wyli obydwoje, wijąc się i tarzając po podłodze świątyni a do budynku dobiegały właśnie pierwsze basiory z watahy wilkołaka...

- NNNNNNNNNNNIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIEEEEEEE EEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


*****

Odzyskiwali przytomność powoli. Umysł i ciało wyłaniały się w cielności, którą sprowadził na nich krzyk Róży. Na wszystkich. Wilkołak, znów w ludzkiej postacie leżał wśród nich, teraz z podnosząc się z ziemi, równie zdezorientowany, co oni. Czyli ból w uszach. Rana na udzie Elise była paskudna, ale dziewczyna czuła się całkiem dobrze. Inni, o dziwo też trzymali się jako tako. Mierzwa miał potłuczone żebra, ale na siniakach powinno się skończyć. Gislan odzyskał władze nad ciałem, znów mogąc racjonalnie myśleć i działać. Zew w jego umysł przycichł i dał się kontrować. Nawet wilków nie było nigdzie widać. Gdzieś w rogu płakała Hanka a Mierzwa szybko stwierdził, że dziewczynka jest tylko przestraszona i nic jej nie jest. Jedynie Gigant dostał parę razy dość mocno i ledwo żywy leżał na podłodze świątyni, u stop Róży. Kobieta uklękła w przy nim i wypowiedziała kilka słów. Kajdany na jej rękach zalśniły lekko, podbije jak medalion na piersi Alberta zadrgał, ale olbrzym poczuł się dużo lepiej i mógł nawet wstać. Róża zaś przemówiła.

- Dosyć! Nie pozwolę wam na to! Nie teraz, kiedy jesteśmy tak blisko! Bracie - tutaj dziewczyna zwróciła się do mężczyzny, który jeszcze przed momentem był wilkiem. - Oni mają racje. To mój wybór. I tylko mój, Mosze to zrobić, inaczej zginą tysiące, wiesz o tym. -
- To Cię zabije. - jęknął człowiek
- Jeśli taka jest cena, to... To musze ją zapłacić. Całe życie ratowałam ludzi i znam swoją powinność! -
- NIE! Nie pozwolę ci umrzeć! -
- To mój wybór bracie. Mój. Uszanuj go. Proszę. -
- Nie, nie, nie! Jest inne wyjście! Ty!-
Mężczyzna wskazał na Alberta.
- Jesteś czarodziejem. Możesz odprawić rytuał. Wiesz, że ona przy nim zginie! Nie zmuszaj jej do tego! Jest inne wyjście! Te kajdany na jej dłoniach. Jeśli możesz odprawić rytuał, to musiałeś już dowiedzieć się do czego służą. To nie musi być ona! Słyszysz siostro, to nie musisz być Ty! Potrzeba wam kogoś, kto ma już dar Pana Wilków, ale jeszcze nie przeszedł przemiany. I macie takiego kogoś! -

Mężczyzna wskazał palcem na Gislana.

- Ty już wiesz, niech i reszta się dowie. To Ja spotkałem Ci tam w lesie, po walce z Łowcą czarownic. To Ja cię ugryzłem. To Ja dałem ci dar. Czujesz to prawda. Przemiana się zbliża. Księżyc jest w pełni, to stanie się jeszcze tej nocy. Chyba że... Zajmiesz jej miejsce. Czarodziej może zdjąć kajdany, uwalniając moją siostrę i założyć je tobie. Powstrzymają przemianę, ale nie odbiorą Ci daru. Sam będziesz mógł wziąć udział w rytuale! -

Mężczyzna spojrzał po nich wszystkich.

- Uwolnijcie ją! Sprawiłem, że nie jest wam już potrzebna. Chcecie walczyć ze złem? Ratować ludzi? Powstrzymać zarazę? To zróbcie to! Sami. Samie postawcie życie na szli. Zycie jednego was. Nie każcie jej umierać za was, bo nic wam nie jest winna. Nic! Za to Wy jesteście coś winni jej... -
 
malahaj jest offline  
Stary 30-12-2012, 11:12   #332
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Gislan zmienił się podczas tej podróży, aż sam się sobie dziwił jak bardzo. Ta dziewuszka, niewinna, przestraszona, ale miała więcej jaj niż większość osób, które spotkał w swym parszywym życiu.

- Prawdę gada - krasnolud zwrócił się do towarzyszy - niedługo stanę się taki jak on.

Cisza która zapadła po tych słowach, była prawie namacalna. W końcu khazad podjął decyzję.

- Dobra, zgadzam się - tym razem Gislan skierował te słowa do Wilka - ale mam jeden warunek. Ty i twoja wataha pomożecie nam przebić się do klasztoru.
 
Komtur jest offline  
Stary 30-12-2012, 19:40   #333
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Tak jak to sobie założył, kiedy tylko rozgorzała się walka rzucił się w stronę dziury w podłodze. W pośpiechu nie udało mu się trafić stopą w szczebel drabiny, lądując boleśnie na własnych czterech literach. Znowu znalazł się w bezkresnych ciemnościach. Wrażenie było dużo gorsze niż za pierwszym razem gdy tutaj wylądował albo po prostu wtedy był zbyt przerażony by pamiętać co czuł. Kiedy odnalazł swój zasłużony miecz, z trudem wyszarpnął go z pochwy. Nie spieszyło mu się na górę. W końcu to byli Zabójcy Bestii, więc niech oni poradzą sobie z tym wilczym gościem. Mają zdecydowanie większe doświadczenie.
Dopiero rozdzierający uszy krzyk, odbijający się wielokrotnie w piwniczce oraz cisza jaka po tym zapanowała, przekonały go do opuszczenia bezpiecznego miejsca. W sam raz by usłyszeć słowa więzionej kobiety oraz deklaracje krasnoluda. Adelbert nadal nie rozumiał za wiele. Właściwie to nie rozumiał nic, poza tym że muszą poświęcić brodacza żeby ujść z tego miejsca cało. Mężczyzna chciał nawet poprzeć deklaracje, skoro jej mówca z własnej nieprzymuszonej woli się na to zgodził, to nie należy mu odmawiać chwili bohaterstwa. Nie ośmielił się jednak głośno tego wyrazić. Inni mogą nie chcieć tracić towarzysza, będą go raczej odwodzić lub wręcz wybiją mu to z głowy. W takiej sytuacji, należało zachować dyplomatyczną ciszę.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 30-12-2012, 19:53   #334
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Bok bolał Mierzwę jak diabli.

- Z deszczu pod rynnę, jak to mawiali na Wielkim Rynku w Praag, jego zachwaszczona mać - kozak splunął krwią.

Z niedowierzaniem spoglądał na scenę rozgrywającą się przed jego oczami. Wilkołak, kobieta silna jak troll, wiedźma i kamrat krasnolud zamieniony w lykantropa. "Jaki chory umysł pisze te plugawe scenariusze? Ani chybi mroczna potęga" - przemknęło przez głowę Kislevity.

- Różo, Ty... mówisz? - nic lepszego nie przychodziło mu do głowy. - Wiedziałaś, że idziesz na śmierć i dałaś zamknąć w klatce czarownikowi. Jak zwykle nic z tego nie pojmuję. Wyjaśnij nam to. Kim Ty w ogóle jesteś? Dlaczego to robisz?

Po deklaracji krasnoluda kozak spojrzał nań krzywo jak na wariata.

- Oszalałeś, Gislan? We łbie Ci się pomieszało? Bruno walnij go w ten zakuty łeb, może pomoże? Krasnoludzie, może na to wilkołactwo jak odtrutka? Chcesz się zamienić na miejsca z Różą i umrzeć?
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 30-12-2012 o 19:55.
kymil jest offline  
Stary 30-12-2012, 21:37   #335
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
To był dla niego wieczór pełen zdziwienia. Siostra? Wilkołak?
-Jak mogłem... Słowa łowcy zaćmiły mi umysł. Tak bardzo trzymałem się jednej opcji, że ślepy byłem. Więc to nie wilk, to była wilczyca, tego dnia w śnie. Ten potrzask to kajdany. Las taki jak ten przegniły.- mówił do siebie.
-Ale kim jest niedźwiedź?- zapytał głośno i bez sensu patrząc po zebranych.- Bergman, oczywiście. Tylko go tam nie było. Niedźwiedź chronił wilka przed potworami, a wtedy byłeś ty wilku. Nie jesteś niedźwiedziem.- gdyby ktoś go zapytał czy mówi do siebie czy do gościa nie znałby odpowiedzi.- A może? Wizja przyszłości?
-Czarodziej przeżył, ciężko ranny albo wizja była fałszywa.
Dopiero gdy przeanalizował co śnił i wiedział jego umysł powrócił do świata żywych. Rytuał, ofiara, Gislan. Chwilę mu zajęło zorientowanie się co się dzieje i o co chodzi.
-Ofiara z życia. To jeden z podstawowych znaków, że zaklęcie należy do zakazanych dziedzin demonologii lub nekromancji, ale ta magia nie może leczyć to wbrew jej naturze, to jest rozkład i śmierć. Jesteś pewien, że rytuał skutkuje śmiercią? Jak zyskałeś tą wiedzę? Widziałeś notatki maga, rozmawiałeś z nim? Chyba, że ofiara byłaby dla wyższego dobra i dobrowolna...
Spojrzał na Różę.
-Wiedziałaś?
-Gislanie wiesz, na co się zgadzasz? Różo, ty się zgodziłaś? Jeżeli ty możesz innym przekazać „dar” to jest jeszcze inne wyjście. Możemy ciągnąć losy, a ty przekażesz wilkołactwo wybranemu.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 31-12-2012, 00:37   #336
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Ja? Jestem uzdrowicielką. - odpowiedziała kozakowi Róża. - Zawsze nią byłam. A przynajmniej tak mi się do niedawna wydawało. Jest we mnie jednak coś jeszcze. Rogaty Czarodziej, o którym mówicie, tak mi powiedział. Leczyłam ludzi, chodząc z wioski do wioski i czułam, że po to właśnie się urodziłam. Aż do dnia, kiedy znalazł mnie ten Łowca. Złapał i zamkną w klatce, jak zwierza. Zadawał dziwne pytania i w ogóle nie słuchał moich odpowiedzi, w kółko powtarzając to samo. Mówił, że zada mi ból, aby mnie oczyścić. I dotrzymał słowa... A potem znów przyszedł Rogaty Czarodziej. Najpierw chciał rozmawiać z Łowcą, nie wiem, słyszałam tylko krzyki. Potem mnie uwolnili. On i mój brat. I wtedy powiedział nam wszystko. O zarazie, o złych czarownikach, którzy ją stworzyli i o tym, jak można ją zniszczyć. A śmierć? Cóż ona znaczy? On, ten Łowca prawie mnie zabił. Spaliłby mnie na stosie, wiem to. Nie wiem tylko dlaczego... Ludzie, których uratowałam od śmierci, mówili o mnie straszne rzeczy... On i tak mnie znajdzie. -
- Po moim trupie! - warknął wilkołak, ale Róża nawet tego nie zauważyła.
- A jak nie ten, to inny, taki sam jak on. Skoro tak musi być, to może nadać temu jakiś sens? Sprawić, aby było w tym jakieś dobro... -

Dziewczyna skończył mówić, usiadła i schowała twarz w dłoniach. Dla odmiany odezwał się jej brat, odpowiadając na pytania Alberta.

- Kiedy wyrwaliśmy ją z rąk tego psychopaty, była praktycznie martwa. Nie było sposobu, aby ją uratować, nawet magia waszego czarodzieja, nie była wystarczająca. Oprócz jednego. Była silna, zawsze była. Wiedziałem, że Ulryk ją przyjmie... On, Bergaman też wiedział.

- To nie jest takie proste , stać się jednym z nas, czarowniku. Tylko najsilniejsi przechodzą próbę. I nie chodzi tu tylko o siłę ciała. Inni po prostu umierają. Dlatego właśnie wybrałem jego. -
tu wskazał, na Gislana - Czułem, że jest odpowiedni i nie myliłem się. Jego słowa o tym świadczą. Inni tego nie przeżyją, a przynajmniej nie teraz... -

- Bergaman mówił nam o czarach, złej magii, ale nie jestem magikiem i niewiele z tego zrozumiałem. Z tego co udało mi się pojąc, wiem tyle, że do stworzenia zarazy, zostały użyte ofiary w wilczego ludu. Dużo ofiar... Zaraza przenosi się prze rany i kontakt z zarażonym, ale czarnoksiężnicy, mogą wywołać zarazę w dowolnym miejscu, na które skierują swą moc. Von Antara wysłał żołnierzy, którzy wymordują wszystkich i spalą wszystko, ale i tak, gdy wrócą sami będą już zarażani, albo choroba wybuchnie w tuzinie innych miejsc. O ile im się uda... Bergman mówił, że to co, się tu dzieje, to tylko przygrywka. Że Mroczni chcą użyć tego w całym Imperium, ale aby mieć tak wielką moc, potrzeba im czegoś, czego jeszcze nie mają i to coś jest, albo ma coś wspólnego z tym cholernym klasztorem. Dlatego tak bardzo chcą to zdobyć. -

- Bergman opowiedział mi o samym rytuale, który może odwrócić zaklęcia czarnoksiężników i sprawić, aby stały się bezużyteczne w przyszłości, ale nie wiele z tego zrozumiałem. Ponoć sporządził swoje zapiski na ten temat i zostawił je najwyższej kapłance w klasztorze. Ja zrozumiałem tylko tyle, że potrzeba jest do tego osoba, która otrzymała dar, ale nie uległa jeszcze przemianie. Potrzebna też ponoć sporo oliwy, lub innej łatwo palnej substancji, aby można stworzyć szybko, dużo ognia, który też jest ponoć potrzebny. Same czary nie wymagają żadnej ofiary, ale likantrop musi być w czasie nich świadomy i w kulminacyjnym momencie wyrzec się swego daru. Dla was to nic nie znaczy, ale ja wiem, że to oznacza śmierć. W historii mej rasy, zdarzyło się kilku, którzy to uczynili i wszyscy zginęli w straszliwych męczarniach... Nie pozwolę, aby i ją to spotkało! -


Gdy Albert mówił o swych snach i wizjach, wilkołak patrzył na niego, jak na szaleńca. Po chwili jednak jakby zrozumiał na swój sposób, znacznie jego słów.

- Naprawdę myślisz, że dotarlibyście tak dlatego, gdyby nie On? Cały czas był blisko, krążył wokół was, obserwował, starając się chronić, przed zła magią tamtych. Walczyłeś kiedyś z czarnoksiężnikiem magiku? Ja nigdy, ale Bergman ponoć tak i możesz mi wierzyć lub nie, ale widziałem strach w jego oczach, kiedy mówił o tych, którzy zebrali się tutaj. Tak, to tutaj, to nie sprawka jednego szaleńca. Podobno jest ich kilku a przynajmniej było. Kiedy jego moc słabła, albo musiał uciekać przed złymi, na was spadały kłopoty. Jak tam, w obozowisku, pamiętacie. Gdyby nie ja i moje wilki, już by was nie było...

- Bergman mówił, że cała nadzieja w tym, że źli skoczą sobie nawzajem do gardeł, spragnieni potęgi tylko dla siebie. Ponoć, to u niech normlane. Tak tez się stało. Z tej walki zwycięska wyszła Ona. Nie wiem kim, ani czym Ona jest, poza tym, że to kobieta. Potężna i zła. Czarodziej uznał, ze musi ja zaatakować, kiedy była zmęczona walką z innymi złymi, inaczej, później nie zdoła jej powstrzymać, ale zawiódł... -


Wilkołak skończył mówić i podszedł do wciąż skulonej na ziemi Roży, okrywając ją swym i tak mocno zniszczonym płaszczem. Potem wstał i spojrzał na Gislana.

- Jeśli oddacie mi siostrę, to przyciągam na Ulryka, że ja i moi bracie, którzy mi jeszcze zostali będziemy was chronić w czasie drogi do klasztoru, za cenę swego życia ochraniać wasze, aż bezpieczni przekroczycie jego bramy, lub sami zdecydujecie odejść. Taka jest moja przysięga, w imię Pana Wilków! Potem jednak odejdziemy a wy będziecie czynić, co uznacie za słuszne... -
 
malahaj jest offline  
Stary 31-12-2012, 11:37   #337
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- Jestem jej to winien. My jesteśmy jej to winni, a innej rady nie ma! Bez jego watahy nie przedrzemy się przez ten przeklęty las! Jesteśmy na samym końcu drogi, zróbmy wszystko żeby nasze szanse były jak największe! - Gislan był uparty i nie miał zamiaru odstępować od raz podjętej decyzji - Kto jest za ugodą z bratem Róży, ręka w górę!

I sękata dłoń krasnoluda uniosła się ku niebu.
 
Komtur jest offline  
Stary 02-01-2013, 12:41   #338
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
- Szanuję twój wybór khazadzie. Bardzo go szanuję - spojrzał na Gislana Moperiol. - Wesprę cię we wszystkim, co postanowisz - skinął mu głową. - Jesteś silny Gislanie i wierzę, że Twój wybór, nie będzie oznaczał śmierci dla ciebie. Wierzę, że wyrzekniesz się daru, a magia, wparcie Twych bogów, a co najważniejsze siła twa, ocalą cię! Mi pozostaje jedynie obiecać, że do ostatnich sił swych, będę walczył o pomyślność naszych działań. Przyrzekam! – dłoń elfa powędrowała na bark khazada.
 
AJT jest offline  
Stary 02-01-2013, 13:18   #339
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Ochotniczka powoli podniosła się z posadzki i usiadła spoglądając na poszarpane udo. Rana wyglądała koszmarnie i mocno bolała, ale o dziwo nie przeszkadzało jej to. Czuła się całkiem dobrze chociaż nijak miało się to do stanu którego doświadczyła wcześniej.

Jej umysł był czysty jak nigdy, doskonale wiedziała co robi i odczuwała każdym zmysłem, każdą cząstką siebie otaczającą ją rzeczywistość. To było niesamowite! Z łatwością odebrała Jonowi młot i wykorzystując całą swą siłę i szybkość zaatakowała wilkołaka. Czuła moc, upajała się nią, każdym ruchem, ciosem, unikiem. To była najpiękniejsza chwila jej życia. Nawet brak biegłości w posługiwaniu się młotem nie był w stanie jej zepsuć, nie umniejszał jej ból zadany zębami wilkołaka. Chciała z nim walczyć do końca.

Teraz wszystko się zmieniło, rozmawiali. Wreszcie miała okazję dowiedzieć się czegoś konkretnego, słuchała z uwagą zastygła w bezruchu jakby bała się, że może Różę lub „wilka” spłoszyć.
Pan Wilków? Przemiana? Gislan zamiast wiedźmy? Zaraza w całym Imperium?

Jej reakcja mogła być tylko jedna:
- Musimy połączyć siły.-powiedziała podnosząc dłoń, nie mieli szans pokonać wilkołaka i jego sfory, porozumienie było ich jedyną szansą.

- Zaraza przenosi się przez rany i kontakt z zarażonym…- powtórzyła słowa wybrańca Ulryka- Czy i ty możesz jej ulec?- zapytała, unurzał przecież kły w jej krwi, po czym podniosła się ruszając w stronę swojego bagażu by znaleźć coś do opatrzenia rany.

Zachowaj nadzieję Gislanie.- przemówiła do khazada kiwając głową z aprobatą na słowa elfa, chyba nikt nie potrafiłby wyrazić tego lepiej niż on.-Ja również zrobię wszystko co w mojej mocy by nasza misja się powiodła. Musimy ruszać czym prędzej. Pójdę przodem tak jak ustaliliśmy.
 
Agape jest offline  
Stary 05-01-2013, 18:36   #340
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Vogel trzymał się na uboczu w czasie walki, starając się w nią nie angażować po żadnej stronie.
Gdy krótkie starcie dobiegło końca, wychynął ze świątyni, trzymając się cienia i uważnie rozglądając wokół.
Reszta uczestników rozróby doszła już do siebie i zdawało się, że niczym w karczemnej bójce, po etapie mordobicia, przeszli do etapu wspólnego picia wódki.
Vogel oparł się o ścianę budynku, przysłuchując się bez słowa prowadzonym rozmowom, póki nie doszło do podejmowania decyzji.
Oderwał się od ściany i zbliżył do reszty.
- Skoro mamy ochotnika na całopalenie czy cokolwiek innego - powiedział beznamiętnym tonem - a nasz nowy włochaty przyjaciel zaoferował pomoc w dotarciu do klasztoru, to nie ma o czym dłużej gadać. Wołaj zatem swoje kundle, my przygotujemy wozy i jazda, skończmy wreszcie tę cholerną wyprawę.
To powiedziawszy, wrócił do świątyni pozbierać resztę swoich rzeczy, po czym zajął się szykowaniem wozów.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172