Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2012, 08:55   #27
maeliev
 
maeliev's Avatar
 
Reputacja: 1 maeliev nie jest za bardzo znany
Laurel spojrzał na tatuaż na swojej dłoni i nieoczekiwanie wybuchł śmiechem, naraz jednak gwałtownie zwrócił się do główki.
- Nie nazywaj mnie złodziejem, psie, nic o mnie nie wiesz. - Zmarszczył brew. - Kto tu nie wie, jak działają sfery? W Klatce, gdybyś się bał każdego przedmiotu, który masz wziąć do ręki, każdej zamkniętej ramy, która może być portalem, jak daleko byś zaszedł? Niedaleko, powiadam ci! Zdechłbyś z głodu w kącie własnego leża! - Parsknął. - Jakże żałosna musi być twa egzystencja, że pozostał ci tylko jad uwięziony w twym zasuszonym truchełku, pozbawiony odwagi, wyobraźni... Daliśmy się zjechać sferom? A jakże inaczej miałyby się kręcić, gdybyśmy każdym naszym czynem ich nie napędzali? Klątwy, pieczęcie... Klątwę można odczynić, pieczęć złamać... - W miarę jak Laurel mówił, zachodziła w nim pewna zmiana; jakby stał się odrobinę *tęższy* i może trochę bardziej posępny, jego głos wibrował jednak mocą, a z twarzy biła odwaga i żądza przygody. - Każdy z nas narodził się dokładnie po to, żeby tu i teraz pokierować w jakiś sposób losami sfer, nie pojmujesz tego? Jestem Laurel Odrodzony. Jestem centrum mojego Wieloświata. Przekroczyłem granice własnego szaleństwa i zostałem przekuty z okruchów własnego umysłu. Stałem twarzą w twarz z Panią Bólu i przyśmiałem jej. Nie nastraszysz mnie cierpieniem, klątwą czy śmiercią. Zamilknij więc, głowo, jeżeli nie masz nic sensownego do powiedzenia, a ja będę z radością witał każdą niespodziankę na drodze własnej egzystencji.
Kobieta githzerai spojrzałą na niego a z jej twarzy mógł odczytać wyraz pewnej sympatii. Tymczasem Laurel zwrócił się do gnoma
- Jedyna interesująca rzecz w słowach twojego fetysza, to ta, że *ktoś* ‘powiadomił’ go o wydarzeniach na wiecu. Może to jakiś łącznik. Jeżeli nie ma na ten temat nic do powiedzenia, na twoim miejscu zakneblowałbym go i schował w tobół.
- Za dużo słów. Niepotrzebnych. - Mruknął w odpowiedzi gnom i zerkając to na różowy fetysz to na Laurela formułował w zdania chaotyczną gonitwę swych myśli. - Za dużo... Słów. Zwykle skrywają strach. Jakież znaczenie ma opinia główki? Jakież znaczenie ma to, co Epfazik sądzi... O tobie? Czemu? Schować nie potrzeba. Ulegać jego słowom, ulegać strachowi. To odrzucić Próbę. Nie zamierzam.
Tymczasem księga, ów manuskrypt Fudżina, z powrotem znalazła się w jego rękach, otworzył więc ją. Przewrócił kilka stron ociekających wodą, by ostatecznie natrafić na kartę zapisana nieznanym językiem
~ Zabrałaś mnie na tę jazdę, może więc byłabyś tak miła i kłapała w mojej mowie? ~ Zwrócił się do niej w myślach, a pokazując stronice pozostałym głośno spytał:
- Czy któreś z was ma pojęcie, co to za język? I... - Dodał, słuchając odgłosów z torby kobiety githzerai. - Czym jest “Kensirke”?
- Na pewno pamiętasz tę kobietę, która rozmawiała z Pentar na chwilę przed jej śmiercią - wyciągnęła z torby moigno, zaczęła powoli obracać je w palcach. - To była właśnie Kensirke. - Na to słowo moigno poczęło drgać lekko w jej ręce, wydawałoby się nawet wypadać, ale tak naprawdę po prostu wiło się w dwuwymiarze w jej ręce; więcej się jednak nie stało, toteż postanowiła kontynuować. - Owa czarodziejka doskonale *znała* naturę chaosu i podążała jego krętą ścieżką. Przyniosło jej to wielką sławę wśród Ludu – Th’amar zamilkła, ledwie widocznie uśmiechając się do wspomnień – i w Sferach. Sława ta stała się źródłem licznych przypowieści, jednak istniała pośród nich pewna historia, według której Kensirke nie należała do żywych istot…
 
__________________
I'm a broken pony on the carouselle of life
maeliev jest offline