Hargreaves:
Ciotka spojrzała na ciebie swym ostrym, przenikliwym wzrokiem. Skinęła kilkakrotnie głową, i z zadumą uniosła podbródek, a kącik jej ust drgnął już na samo nazwisko.
-
Wiem, o kim mówisz dziecko. "Quincy-Q-Falck" - każdy człon jego nazwiska wypowiadała po krótkiej pauzie -
Czarnoskóry technik-inżynier, zadłużony po uszy w kasynach, latał dla East-India póki go nie wywalili, a potem trochę błądził po galaktyce... - ciotka westchnęła -
Dawno go nie widziałam w naszym milym miejscu... Ale chyba wiem gdzie go szukać - oczy staruszki napełniły się pasją -
Mówiłam ci, że mi się podobasz? - wypaliła nagle, by po chwili lekko się zarumienić i dodać -
Oh, nie. Nie to co myślisz, skarbie... Choć gdyby tak było, to byś bardzo mi schlebiła. Przepracuj u mnie czas do końca tego dnia, dziecinko, a w zamian powiem ci gdzie znaleźć Quincy Falcka. A nawet więcej - Teresa uśmiechnęła się tajemniczo, wkładając sobie papierosa w usta.
--- --- --- ---
Thompson:
Sekretarka skrzywiła się mocno, tak jakbyś zapytał ją właśnie po ile stawka za seks oralny. Jej grymas na twarzy wyglądał paskudnie, jak cała ona zresztą. Chyba nawet w tym geście, nos jakimś sposobem również się zgiął. Jej głos zabrzmiał niczym głębokie burknięcie:
-
Nie udzielamy takich informacji osobom postronnym.
I tak bez niczego wróciła do swych zajęć, kompletnie cię ignorując. Kiedy już wydawało się, że niczego z niej nie można wyciągnąć (chyba że torturami), kobieta głośno westchnęła, i otwarła szeroko usta:
-
Aaaah! - krzyknęła nagle w twym kierunku -
Przepraszam, nie zauważyłam... Znaczy... Nie zorientowałam się w porę - teraz z kolei jej twarz nabrała kolejnego, karykaturalnego wyrazu, w tym przypadku zakłopotania -
Ah, pan jest z jego... Rodziny, jak mniemam? - sekretarka poprawiła okulary i niewinnie uśmiechnęła się do ciebie -
Wie pan, Quincy'ego już z nami nie ma... Ale... - i tu na moment straciła pewność, zastanawiałając się czy powinna to powiedzieć -
Ja... Zupełnym przypadkiem! Podsłuchałam mimowolnie jego rozmowę przez persocom. W sprawie nowej pracy jak sądzę... Nie wiem dokładnie jaka firma, ale rozmawiał z kimś o włoskim nazwisku. Di... Giascano.... Cano... Giaccano? Jakoś tak. Może niech pan poszuka w hipernecie? W JH-Google powinno coś widnieć. --- --- --- ---
Malachius:
Choć na ekranie głównego HUD-a Bumeranga widniał tylko avatar, można było odnieść wrażenie że na ustach Kovalskiego zagościł szeroki uśmiech. Czy tak było? Tego pewnie nigdy nie powie. Za to z jego uspokojonego i opanowanego tonu, dało się wyczuć że ulżyło mu. Może nawet nie spodziewał się, że stary wyjadacz Malachius pójdzie na to wszystko tak łatwo:
-
Stopniowo - odparł uni-informatyk -
Za dzień, lub dwa powinieneś mieć już pierwsze wieści. Mam możliwości zajęcia się trzema osobami na raz, także może nawet dostaniesz info w pakiecie. Co do archiwum, to trochę potrwa. Od kiedy TeL-Lao wygrało przetargi w Vedze na usługi telekomunikacyjne, wprowadzili te ich krzaczkowate interfejsy. Dłużej zajmuje tłumaczenie ich, niż włam. To powinno być za parę dni, może do tygodnia. Zobaczymy co z nich wynika. Będziemy w kontakcie.
Dziwne mogło być to, że zgodził się pracować bez zaliczki, ale być może ze względu na przyjaźń. Kovalsky rozłączył się, nie chcą pewnie tracić czasu. Tacy już byli uni-informatycy (a przynajmniej większość, których znałeś). Pozostało więc zdecydować się co dalej. Do kasy wpłynie 1000 uniaków ale 3600 odpłynie. Nie wiadomo ile będzie kosztować naprawa, i co jest zepsute - czy tylko silnik do podróży wewnątrz układu, czy może też i generator? W pogotowiu były też oczywiście dwie kolejne opcje - agentka i celebryta. Oni na pewno mogliby rzucić dodatkowe światło na sprawę i dostarczyć kolejnych cennych informacji. Dawno też nie było żadnych wieści od Hargreaves i Thompsona, a przecież bez technika się nie obędzie. Poza tym trzeba było w końcu polecieć do tego Di Giaccono i wypełnić swoje zobowiązanie (albo i nie).
--- --- --- ---
Nakamura, Falck & Sanchez:
Sanchez zdumiony był tą nagłą otwartością i inicjatywą Nakamury. Nie spodziewał się, że jego towarzysz włączy się do dyskusji. Nie do końca chyba mu to pasowało, ale reakcja Vincenza była bezcenna. Wycofał się dwa kroki. Był w defensywie i był w mniejszości. Sanchez postanowił to wykorzystać i opowiedzieć technikowi, nim zrobi to dyrektor kopalni:
-
Działamy w usługach transportowych, mamy dobrą renomę, i niedużą załogę. To oznacza, że więcej funduszy jest do podziału. I ja jestem Troy Sanchez, a mój towarzysz to Shin Nakamura. Latamy pod dowództwem Axela Malachiusa - i tu mimo wszystko gdzieś coś zadzwoniło w głowie Falcka. Trudno było nie słyszeć wcale o tym człowieku. Nie znałeś go, ale parokrotnie co najmniej w kasynach padało jego nazwisko.
-
"Usługach transportowych" ? - zreflektował się nagle Di Giaccono -
Jesteście przemytnikami hiperportingowymi! I pewnie nie latacie na licencji wojska, a co za tym idzie jesteście w SZAREJ STREFIE - Vincenzo podkreślił te słowa -
Chce pan, panie Falck pracować w ten sposób?
-
Panie Di Giaccono. Proszę się nie zapominać i nie przesadzać! - Sanchez przeszedł do ofensywy -
Jakoś nie miał pan oporów w gabinecie, gdy ugadywał się pan z naszym kapitanem.
Vincenzo zatkało na moment.
-
Panie Falck - kontynuował w stronę Quincy'ego -
Wiemy, że zna się pan na generatorach NPG. Potrzebny nam ktoś taki. I... tak, jesteśmy przemytnikami. I dużo zarabiamy dzięki temu. To jak będzie, idzie pan z nami?