Bok bolał Mierzwę jak diabli. - Z deszczu pod rynnę, jak to mawiali na Wielkim Rynku w Praag, jego zachwaszczona mać - kozak splunął krwią.
Z niedowierzaniem spoglądał na scenę rozgrywającą się przed jego oczami. Wilkołak, kobieta silna jak troll, wiedźma i kamrat krasnolud zamieniony w lykantropa. "Jaki chory umysł pisze te plugawe scenariusze? Ani chybi mroczna potęga" - przemknęło przez głowę Kislevity. - Różo, Ty... mówisz? - nic lepszego nie przychodziło mu do głowy. - Wiedziałaś, że idziesz na śmierć i dałaś zamknąć w klatce czarownikowi. Jak zwykle nic z tego nie pojmuję. Wyjaśnij nam to. Kim Ty w ogóle jesteś? Dlaczego to robisz?
Po deklaracji krasnoluda kozak spojrzał nań krzywo jak na wariata. - Oszalałeś, Gislan? We łbie Ci się pomieszało? Bruno walnij go w ten zakuty łeb, może pomoże? Krasnoludzie, może na to wilkołactwo jak odtrutka? Chcesz się zamienić na miejsca z Różą i umrzeć?
Ostatnio edytowane przez kymil : 30-12-2012 o 19:55.
|