Mako siedział przy stole pijąc zdrowie solenizanta i uśmiechając się psotliwie. Wzniósł wysoko kufel i krzyknął: - Za zdrowie solenizanta! Oby zawsze znalazł chętną dziewkę co mu by pomiędzy nogami zrobiła co trzeba! - wypił do dna i klepnął Bishopa po plecach. - No chyba, że wolisz nieco inne towarzystwo? Dziś twoje urodziny, więc jeśli chcesz mogę zająć się czym trzeba w ramach prezentu. - puścił oko do chłopaka. - Ba! Może i Hydrys by się jeszcze zgodził jak go trochę podpijemy, eh? - śmiejąc się, pomachał butelką z wódką i dolał mężczyźnie.
Choć miał długie elfie uszy, Mako nie był elfem. Bliżej mu zdecydowanie było do ludzi, choć nie był człowiekiem. Młodzieniec miał czarne włosy z fioletowymi przebłyskami, choć kiedy wzbierały w nim emocje - jego włosy przyjmowały śnieżno-biały kolor po przodkach. Delikatne rysy twarzy podkreślały jego szmaragdowe oczy, które również ulegały przemianie gdy Mako był pod wpływem silnych emocji - stawały się złote.
To co jednak najbardziej rzucało się w oczy u Mako to jego nieziemska uroda. Przodkami Mako byli Azata - rasa niebiańskich istot, których piękno i uroda znajdowało się na szczycie listy najurodziwszych istot uniwersum. Jednak uroda nie była zawsze błogosławieństwem dla Mako.
Kobiety uganiały się za bardem a on wolił mężczyzn, mężczyźni natomiast czuli się niezręcznie w jego towarzystwie a czasami byli mu wręcz wrodzy gdyż ich miłości wolały Mako. Do tego ludzie ciągle oczekiwali czegoś od niego ze względu na jego pochodzenie - tylko dzięki pomocy Ameiko, Sandru i ojca Mako chłopak miał w miarę normalne dzieciństwo. Dlatego też bardzo współczuł biednej Nualii, która parę lat temu postanowiła zbuntować się i zniszczyć Sandpoint.
Potem do gospody wszedł Belor przyłączając się do czwórki. - Hooo, a może pan szeryf również znajdzie drogę do wspólnego łoża po paru kielonkach? - zachichotał bard. |