Wnętrze klubu koiło zdystansowaną czerwienią. Jakiś młody, aczkolwiek utalentowany artysta grał starożytny ziemiański cover:
[media]http://www.youtube.com/watch?v=pOM-h-bCHVA&list=AL94UKMTqg-9CgDv-LZ2PfaaCssVWpNV8X[/media] W powietrzu rozchodziły się zapachy smakowych papierosów , słodkiej woni ziela, wszystko w akompaniamencie cichych rozmów i śmiechów. Podszedł bo lady, ociekając kwaśnym deszczem, miał chęć chwilę się zrelaksować. Zamówił Marsjańską Jane z dodatkiem kanoboidów. Popijając szybko sporządzony drink poczuł obecność kobiety. Jej perfumy były nawet lżejsze niż niezobowiązująca atmosfera dzisiejszej softowej nocy. Przygotował swoją prezencje i odwrócił się. Kobieta miała bardzo elegancją, modną prezencję (choć nieco krzykliwą).
-Dzień dobry. Pan Alan Castor jak mniemam?
Skinął głową i podał dłoń. Jej palce wydawały się delikatne , nawet w nieimponującej łapie łowcy.
-Przejdę od razu do sedna, przejdźmy się tylko do mojej loży.
Powędrowali do drugiego pomieszczenia, zacisznej lokacji dla par pragnących intymności. Romantyczna atmosfera trochę zdusiła Zimnego. Siedli na czerwonej sofie z czarnymi obramowaniami, kolorach znakowych ''Herezji''. Na stole leżało nie dopite piwo, coś niepasującego do takiej strojnisi. Alan przepuścił klientkę i usiadł kładąc ręce na stole.
-Nazywam się Lee Wingstone. Przykro mi , że musiałam stosować takie półśrodki w naszej komunikacji , ale nie miałam wyboru- szybko zmieniała temat- Moja siostra Lain zniknęła około dwóch miesięcy temu. Poszukiwania były , znaczące - podkreśliła słowo przygryzając usta- jej zwłoki znaleziono po tygodniu. Spalone przez jakiegoś tekno-świra.
Rozłożyła ramiona.
-Rzecz jasna w to nie wierze. Miała za dużo innych powodów by zniknąć. Zwłoki były spalone do kości, a sekcję i rozpoznanie przeprowadzono błyskawicznie- wzięła głęboki oddech jakby musiała odetchnąć oparami industrialnego dystryktu- Panie Castor, jak mówi powszechne terrańskie powiedzenie , w każdej rodzinie znajdzie się czarna owca. Ona nią była. Za nic miała nasz dobroczynny ród. Nasza rodzina naprawdę sporo robi dla Faybank. Niedawno ufundowaliśmy szkolę przystosowania fabrycznego dla sierot- mówiła to z przekonaniem , którego wiarę deklasowała jedynie szczera daleka gorycz- Lain nie znosiła ojca. Nie znosiła, naszych obyczajów. Uciekała do tego swojego gangu motocyklistów. Ścigają się na terenach Westendu. To ich ''dzielnia''.
Używając kolokwializmu skrzywiła się , prawdziwie.
-Naprawdę nie mam wielu poszlak.
Zimny zauważył jakieś drgnięcie jej mimiki, jednak szybko je pominął.
-Jestem otwarta na współpracę- powiedziała zimno, może zimniej od typowej gadki łowcy- Ma pan jakieś pytania? Och, oczywiście zaraz pokaże jej zdjęcie.
Wyjęła przedruk, rumieniąc się pomimo bladego makijażu.
-To ostatnie zdjęcie... artystyczne jak mniemam. Nie mieliśmy już z nią kontaktu. Tak więc Alanie- spojrzała mu w oczy zrzucając momentalnie maskę przestraszonej myszki, zobaczył szkolonego do zarządzania drapieżnika- jakieś pytania?