Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2012, 15:10   #33
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Ogłoszenie:
Hy, jednak kości są przydatne.

Wszyscy:
Widzicie co u innych, bo nadal jesteście w jednym pomieszczeniu. Pamiętajcie jednak o tym, że tylko strażnicy mają latarki, a nie ma tu światła innego.

Arania, Mokujin, Jayden:
Dziewczynka próbowała wylać na Mokujina klej, ale nie udało jej się. Mokujin może do najszybszych nienależał, ale udało mu się uniknąć. Klej spadł na podłogę, a część została na dłoniach Aranii... po chwili dłonie Aranii przykleiły się do tyłu czarnego uniformu Jayden (której pomyślunek nie pomógł).

Ricky, Yoshimitsu:
Przeszliście obok dziwnie wyglądających przybyszów i wkroczyliście na korytarz prowadzący do centrum sterowania. Przeszliście kilka metrów, gdy zobaczyliście typa biegnącego w waszą stronę w takim dziwnym stylu jakby ciągnął lewą nogą za sobą. Ma przekrzywioną twarz, ręce do góry i jęczy w stylu "yyy yyyyy yyyyyyy y". Wołaliście do niego, ale nie zareagował. Chyba jest bardzo przestraszony, a ta noga to może być zwichnięta... to albo to żywy trup. Żywe trupy jednak nieistnieją. Tym czasem w pomieszczeniu, z którego przed chwilą wyszliście zrobił się burdel.

Horton, Bruce:
Otworzyliście drzwi i zobaczyliście korytarz stanowiący najkrótszą drogę do sali z generatorami. Przeszliście tylko kilka metrów, gdy za wami zrobił się burdel.

Barney:
W pudłach jest sporo śmieci - części elektroniczne, stare książki, opony, fajerwerki, skrzynka wódki, kilka kanistrów paliwa, czaszka psa i takie tam. Ach i ubrania: szaty z kapturami i takie uniformy jak macie na sobie.

Wszyscy (oprócz Rickiego, Yoshimitsu, Hortona i Bruca, ale ci i tak to widzieli):
Nikt nie skierował światła latarki na sufit, a tam pięć cholernie dużych pająków - wielkością przypominają rottweilery! Violet z niewiadomych przyczyn nie była tym wcale zaskoczona, ale cóż - i tak nie wyszła stąd. Pająki na początku zaatakowały... Aranię i Jayden, Gregoriego, Wilhelma, Dziennika i Barneya. Latarki i pistolety Wilhelma i Barneya upadły na ziemię. Oni sami jednak nie przewrócili się. Dziennik próbował jakoś się kryć, ale wpadł tylko na Morgotha, który stał nieruchomo przez co również dostał w łeb. Przyklęknął, ale nie przewrócił się. Jayden z przyklejoną Aranią zdołała jakimś cudem uniknąć początkowego ciosu zupełnie odmiennie od Gregoriego, który upadł na twarz. Powstał chaos przez co teraz każdy może być zaatakowany przez pająki i nie będzie to tylko uderzenie w głowę.
 
Anonim jest offline