Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2013, 14:39   #99
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wybuchy, dym... rodzinne klimaty. Pracownia Neloquesa podobała się gnomowi. Wychowany w rodzinie mistrzów fajerwerków z prochem i materiałami wybuchowymi miał często do czynienia. Może nawet za często. Sargas znając takie miejsca przezornie został przy drzwiach. Bowiem nie raz po ich eksperymentach musiał paradować z osmalonym ogonem... albo i gorzej, ogonem pozbawionym sierści.
Dlatego kot trzymał się blisko drzwi i z dala od wybuchających przedmiotów, do których jego pan miał niezdrowe upodobanie.

Jego pan...
Obecnie blady i deczko przerażony trzymał w dłoni ów matowy stop, jakby był to gorący niczym ogień piekielny rozżarzony węgielek. Czuł się bowiem niepełny, okaleczony, pozbawiony... czegoś. Swego dziedzictwa, tego piętna które czyniło go kimś wyjątkowym. Przez które nigdy nie będzie zwykłym wesołym gnomem.
Odłożył szybko sztabkę, pocierając drugą dłonią tę która zetknęła się z tym przeklętym stopem.
-To co... z tego draństwa można zbudować. Ten...orihalconu...czy jak to się zwało, on jest użyteczny przeciw czarownikom. Ale mało jest magokracji na świecie. A nasze królestwo bardziej ceni proch i rapier. - rzekł nieco roztrzęsionym tonem głosu gnom. Wyraźnie zetknięcie z tym... metalem, wstrząsnęło nim.
-Nasz kraj, faktycznie, z rezerwą podchodzi do magii. Ale takie Conlimote? Albo Westalia? Czy chociażby Skuld? Tam magia jest równie istotna co zastępy artylerzystów czy pułki żołnierzy.- Neloques uśmiechnął się lekko.- Chociaż nawet w naszym pięknym A'loues jest kilku wpływowych i potężnych magów. A oriharcon służył głównie do zabijania czarodziejów. Zranienie oriharconową bronią czyniło maga bezradnym na dość długo, by nawet zwykły piechur mógł go poszatkować na kawałki. A o zabezpieczeniach z tego stopu, szkatułach czy chociażby kajdanach już nie wspominam...

Jean Battiste nie zamierzał na głos wtrącić, że i kulka w głowie czy też strzała, równie dobrze pozbawia magów możliwości czarowania. O życiu nie wspominając.

Na stole postawił dwa duże kielichy i karafkę wina.

-Pod warunkiem jednakże, że ma się dość dużo go, by masowo wykuwać kajdany.- mruknął gnom nalewając wina do kielicha.- Ale my tu mamy jedyną próbkę materiału plus mithril, adamant i smoczy ogień. Po co to było potrzebne... i przeciw komu mogło być użyte?
-A. No tak. Rzuciłeś to tak szybko że pewnie nawet tego nie dostrzegłeś.-
Patric spokojnie chwycił sztabkę oriharconu i sapnął, napinając wątłe ramiona. Stal wygięła się nieznacznie pod jego szczupłymi palcami.- Oriharcon w czystej postaci jest równie miękki co miedź czy złoto. Nie nadaje się na broń ani pancerz. Za to przy standardowym przetapianiu i mieszaniu z innymi rudami, traci swoje antymagiczne właściwości.

Z uśmiechem sięgnął po smoczy ogień i uniósł lekko cylinder.

-Smoczy ogień zaś jest tak przesiąknięty naturalną magią, że jego moc powinna pozwolić łączyć oriharcon z innymi pseudomagicznymi stopami. Takimi jak adamant czy mithril. A co do masowej produkcji, nie bądź śmieszny Jean. Ci którzy w Ciemnych Wiekach używali oriharconowej broni do walki z demonami i demonologami, byli wielce nieliczni. Największa grupa z taką bronią liczyła ledwie trzynastu.

Jean pokiwał głową ze zrozumieniem. Bowiem słyszał legendy o Ciemne Wiekach ... Okres,ie gdy dysk Chaosu samoczynnie zbliżył się do Wordis, wywierając swój mroczny wypływ na cały świat. Podobno dopiero boska interwencja uratowała wszystkie krainy przed losem Naz'Raghul.
Powstało wtedy wiele bohaterskich legend, w których posoka lała się strumieniami, strach było wyjść z domu. A prędzej napotkało się demoniczny pomiot niż ładną dziewoję.
-Akurat na demonologów to zwykła magia wystarczy... albo zwykła stal, a co do samych demonów to te nie są aż tak liczne przecież.- mruknął w odpowiedzi Jean, pomijając zupełnie fakt, że ponoć o magów w Ciemnych Wiekach było trudno, a o czcicieli demoniszczów zadziwiająco łatwo. Agent ich królewskich mości zerknąwszy na twarz swego rozmówcy spytał- Jaką dokładnie broń miałeś stworzyć ?
-Miałem prowadzić badania na połączeniem oriharconu z innymi metalami, by uczynić go bardziej użytecznym...-
bezwiednie przygładził brodę.- Ale teraz gdy wiem z kim pracowałem, mam wrażenie że pozbyliby się mnie po zakończeniu prac...
- Tylko ...tyle?
- zdziwił się gnom pocierając podbródek. Spoglądając na oriharcon mówił dalej choć niekoniecznie do rozmówcy.- To trochę dziwne. Bowiem to przypomina działania ambitnych kupców. Jakie efekty miały w zamierzeniu osiągnąć owe badania? Jakie właściwości miał mieć produkt końcowy?
-Wiele krain mogłoby stracić sporą część swojej potęgi i wpływów.-
Patric wzruszył ramionami, wstając.- Cóż, dobrze wiedzieć że znów mogę podjąć przerwaną pracę. Zabawa z pistoletami już mnie zaczęła nudzić...
-Tylko w przypadku masowego wydobycia. Trzynastu orihancowych wojowników to jednak niewiele jak na armię.-
gnom niezupełnie się z tym zgodził. Po czym jednak zmienił temat.- Jednak skąd mógł ten rzadki materiał pochodzić? Czy są może w księgach informacje na ten temat?
-To tylko legendy, podania, mity.
- Neloques machnął poirytowany ręką, chowając jakiś przedmiot z wieloma lufami do małego kufra.- Jedyna nazwa która ma jakieś odniesienie do dzisiejszej geografii to Silva Da Ferro czyli Kasztel Drzew, Kasztel Lasu. Obecnie znamy go jako Sivellus, miasto elfów na skraju Wielkich Mokradeł i Puszczy Niczyjej.
-To znaczy? Które to królestwo?-
Jean choć nie lubił się do tego przyznawać, niezbyt przykładał się w nauce do geografii.
-Statystycznie miasto to leży w naszych granicach, na północy. Ale faktycznie elfy nie znają panów poza samymi sobą.- odpowiedział mentorskim tonem czarodziej.
-Czyli praktycznie, jeśli stamtąd wzięli materiał, musieli albo skumać się z długouchymi, albo... potajemnie zdobywać ów metal.- wyłożył swój zamysł Jean Battiste.
-Tamtejsza puszcza jest niezbadana i niebezpieczna. Nawet elfy nie mają nad nią pełnej kontroli. Nie sztuką byłoby toczyć poszukiwania pod ich nosem.- Patric bezwiednie podrapał się po swoim.
-Niemniej zorganizowanie takiej wyprawy do niebezpiecznego miejsca wymaga sporej grupki awanturników, w tym zapewne kilku miejscowych. Bez przewodnika pochodzącego od elfów, sami mogli się zagubić, nieprawdaż? - Jean kontynuował swe rozumowanie.
-Elfy są na całym świecie, przyjacielu.- mężczyzna znów machnął ręką.- Ale czemu ze mną o tym gadasz?! Ja jestem inżynierem, poszukaj kogoś kto zna się na knuciu!
- O właśnie... Wspominałeś coś o broni palnej. Jakimi to wynalazkami możesz się pochwalić?
-spytał zaciekawiony Jean, a Sargas prychnął ostrzegawczo. Choć trudno rzec kogo przed kim ostrzegał.
-Hmmm... Mam coś takiego...- uśmiechnął się lekko, sięgając po inną skrzynkę. Otworzył ją jednym z licznych kluczy wiszących mu przy pasku i wyjął zeń stosunkowo mały pistolet o wielu lufach, pozbawiony kolby.- Hałaśliwa Żaba. Dobra broń ostatniej szansy. Niezbyt precyzyjna, ale na bliską odległość zabójcza. Wystrzał ma działanie zbliżone do kartaczu.


-Interesująca... przeszła już testy polowe ?-spytał gnom przyglądając się tej “zabawce”. A kot zakrył łapą oczy i pokręcił ze zrezygnowaniem głową.
-Tak. Najskuteczniejsza w odległości do dziesięciu metrów. Dalej tylko kaleczy i straszy. Jestem z niej całkiem zadowolony. Można ukryć to w rękawie, pod puklerzem, umieścić u nasady ostrza broni.
Gnom wziął ową żabkę do ręki i przyglądając się jej rzekł.- Chciałbym sprawdzić ją osobiście.
-Oczywiście, oczywiście. Tam masz strzelnicę.-
głową wskazał na kilka kukieł z drewna i słomy.

Żabkę Jean zamocował na przedramieniu za pomocą paska. Nie była zbyt ciężka i “złożona” dawała się ukryć pod rękawem. Wystarczało ją docisnąć by się składała i popchnąć lekko by znów rozłożyła.
Z celowaniem było ciężko. Rzeczywiście.. z dużej odległości ciężko było cokolwiek trafić. Ale z bliska... Z bliska manekin po jednym strzale przypominał ciężki przypadek śrutowej ospy.
Ładowanie jednak też zajmowało dość czasu, by uznać tą broń za jednorazową niespodziankę. Ale Jean lubił takie niespodzianki serwować przeciwnikowi. Żabka bardzo mu się spodobała.
-Potrzebna jest tu ta żabka?- spytał gnom po obdarzeniu kukiełki pryszczami z ołowianego śrutu. Owa spluwa bowiem strasznie mu się spodobała.
-Nie, pokazuję ci ją żeby skryć ją z powrotem w kufrze.- Neloques westchnął, trąc kciukiem o czoło.- Zaprawdę, Jean, czasami przez twoją kulturę ludzie przestają postrzegać cię jako profesjonalistę.
-Bycie gnomem ma swoje wady i zalety, jak i zapewne bycie człowiekiem.-
Kot w butach podrapała się po karku. Spojrzał na leżące na stole sztabki.- Orihancon w takiej ilości, pewnie tylko do zbadania się nadaje, więc... pewnie się niecierpliwie wyczekujesz go okazji do obejrzenia tego materiału, co? To już nie będę przeszkadzał. Acz... pewnie przyjdę jeszcze wypytać później o wyniki badań.
-Jasne, jasne...-
zniecierpliwiony machnął na Jeana, zbywając go tym gestem. W naukowym uniesieniu wpatrywał się w leżącą na stole dostarczoną mu próbkę.

Po tych słowach Jean opuścił pracownię Neloquesa i skierował się do wyjścia, a potem... na wolność. Miasto stało przed gnomem otworem. Rana już przestała boleć, a Sargas się boczyć.
Le Courbeu miał ochotę na trochę rozrywki, może jakieś przedstawienie teatralne bądź operowe, a może odwiedzenie domu negocjowalnego afektu, a może uwiedzenie jakiejś prowincjuszki... A na pewno na posiłek. A przy okazji zamierzał przeczytać ów liścik, co go zgarnął cichaczem.
Poza jednak posiłkiem i przejrzeniem listu gnom nie miał jakichś szczególnie sprecyzowanych planów.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline