Sytuacja wyglądała dobrze. Najwyraźniej rosły ich szanse. Faro nie zamierzał tego zaprzepaszczać - najwyraźniej byli coraz bliżej. W tym twierdzeniu utwierdziły go następne wypadki. Najwyraźniej pokonanych czerwonych osunięto z bandy. Czternastu martwych, tutaj kolejnych pięciu - wszystko to wyglądało nieźle. Połowa mogła już nie żyć. Jednak teraz przyszła kolej na tych tutaj. Dobył łuku i zaczął strzelać. Najpierw w brzydala wypadającego z krzaków [d1] , następna zaś strzałę tuż obok tegoż [b2]. Z tymi bez włócznik jego towarzyszom nie powinno być aż tak ciężko. On zaś spróbuje zdjąć tych nim rzucą. |