Ochotniczka powoli podniosła się z posadzki i usiadła spoglądając na poszarpane udo. Rana wyglądała koszmarnie i mocno bolała, ale o dziwo nie przeszkadzało jej to. Czuła się całkiem dobrze chociaż nijak miało się to do stanu którego doświadczyła wcześniej.
Jej umysł był czysty jak nigdy, doskonale wiedziała co robi i odczuwała każdym zmysłem, każdą cząstką siebie otaczającą ją rzeczywistość. To było niesamowite! Z łatwością odebrała Jonowi młot i wykorzystując całą swą siłę i szybkość zaatakowała wilkołaka. Czuła moc, upajała się nią, każdym ruchem, ciosem, unikiem. To była najpiękniejsza chwila jej życia. Nawet brak biegłości w posługiwaniu się młotem nie był w stanie jej zepsuć, nie umniejszał jej ból zadany zębami wilkołaka. Chciała z nim walczyć do końca.
Teraz wszystko się zmieniło, rozmawiali. Wreszcie miała okazję dowiedzieć się czegoś konkretnego, słuchała z uwagą zastygła w bezruchu jakby bała się, że może Różę lub „wilka” spłoszyć.
Pan Wilków? Przemiana? Gislan zamiast wiedźmy? Zaraza w całym Imperium?
Jej reakcja mogła być tylko jedna:
- Musimy połączyć siły.-powiedziała podnosząc dłoń, nie mieli szans pokonać wilkołaka i jego sfory, porozumienie było ich jedyną szansą.
- Zaraza przenosi się przez rany i kontakt z zarażonym…- powtórzyła słowa wybrańca Ulryka- Czy i ty możesz jej ulec?- zapytała, unurzał przecież kły w jej krwi, po czym podniosła się ruszając w stronę swojego bagażu by znaleźć coś do opatrzenia rany.
– Zachowaj nadzieję Gislanie.- przemówiła do khazada kiwając głową z aprobatą na słowa elfa, chyba nikt nie potrafiłby wyrazić tego lepiej niż on.-Ja również zrobię wszystko co w mojej mocy by nasza misja się powiodła. Musimy ruszać czym prędzej. Pójdę przodem tak jak ustaliliśmy. |