Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2013, 19:36   #9
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Nie miałem ochoty na robotę papierową, o tej porze powinienem być w domu. Albo gdzieś indziej zdecydowanie jednak nie w MRze. Powinienem pić piwo, bzykać, czytać książkę a nie robić notatki z raportów. Mój plan na ten tydzień powinien polegać na wszystkim, dosłownie wszystkim innym a nie polowaniu na Nadnaturala. Bo byłem pieprzonym telepatą, jednym z nie wielu tak zwanych "łowców" który nie nadaje się do ratowania świata przed złymi którzy postanowili nie opuszczać tego świata.
Tak czy siak skończyliśmy papierologie i trochę pogadaliśmy o sprawie kiedy zadzwonił telefon. Po chwili już wszyscy dowiedzieliśmy się jak wesoło jest na Rewirze. Sam nas zapraszał do baru. Wbiłem wzrok w ścianę i po paru sekundach zdałem sobie sprawę, że palę papierosa. Podobnie mimowolne było walnięcie pięścią w stół. Sięgnął po telefon i uświadomiłem sobie, że nie znam numeru do koordynatora. Znalazłem go w aktach i męcząc się z tarczą telefonu wykonałem telefon. Od razu zacząłem mówić.
- Fox. Chodzi o cyrk Sama de jakiegoś tam. Potrzebuję jego pełnego dossier, kluczem jest zrozumienie terrorysty. Znaczy naszego drogiego kolegi. Da radę by ktoś nam je do samochodu podrzucił? A jak macie wolnego kogoś kto z nim dużo pracował to niech pojedzie z nami.
- Nie ma problemu, co się da, to się da dostarczyć.
- Dzięki.
Po skończonej rozmowie wróciłem do patrzenia się w ścianę i palenia.
- Przynajmniej sam się znalazł i nie musiałeś go szukać - wypaliła Emma - Przepraszam - dodała po chwili - To było nie na miejscu.
Poderwała się z miejsca i zaczęła spacerować nerwowo. Widać było wyraźnie, że cała sytuacja ją wkurzyła. Zresztą ja mnichem zen też nie byłem.
- Idiota! Wziął ludzi na zakładników. Nie dość, że nie znajdzie winnych śmierci swojej córki to jeszcze go za to pewnie rozwalą.
Wodziłem za Fantomka zdziwionym wzrokiem, nie wiedziałem, że legendarna Emma Harcourt odczuwała współczucie. A mówili że śledztwo i egzekucja to jej całe życie. Zostawiając jednak plotki na boku podstanowiłem zabrać głos.
- Emma. To egzekutor. On nie czuje martwych. Wziął wszystkich na zakładników bo nie potrafił zrobić odsiewu. Co robimy?
- Jedziemy tam, skoro nam kazali. - Słowa Wiedźmy świadczyły że chociaż jedno z nas widział świat czarno-biało. - Policja powinna też tam być, a z nimi negocjatorzy. Może uda się uniknąć ofiar... - Tu zrobiła krótka pauzę. - ...wśród żywych.
Drgnąłem gwałtownie zaciągając się papierosem. Jakbym miał do nałogu osobistą urazę, tak to określała Emily. Wbiłem wzrok w Vannesse o czym zdalem sobie sprawę dopiero po chwili, podobnie jak z drżenia dłoni i zwężonych oczu. Opanowałem się tłumacząc sobie, ze to nie jej wina. Że jest nowa. Że nie mam ochoty pójść z nią w tany.
- Vannessa pracowałem w kadrach, tutaj, w MRze i Twoje nazwisko nie rzuciło mi się w oczy. To znaczy że jesteś nowa, bo tak takie nazwisko jak Twoje bym zapamiętał. Wracając do rzeczy wygląda na to, że nie robiłaś jeszcze takiej akcji. Ja zresztą też. Podejrzewam nawet, że nasza weteranka - zrobiłem ruch ręką z resztką papierosa w stronę Emmy - też nie była w takiej sytuacji. Gliniarzy nie będzie. Gliniarze łapią przestępców. Żywych. A mimo, że jesteśmy żywymi to podpadamy pod trochę inne prawo, chociaż by ta sprawa z nadużyciem mocy. Dlatego sprawa egzekutora, pojebanego egzekutora, który wszedł do baru tych co powrócili na Rewirze i napierdala, na mocy współpracy między Policją a MRem należy do nas. Mam nawet prawo wejść tam i z nim zatańczyć. A uwierz mi to nie jest miły taniec. Czyli nie będzie tam negocjatorów. Będę ja, od tańczenia z Żywymi i Emma bo pewnie przylazą Martwi. Kto jeszcze? Nie wiem, o to mi chodziło. Bo mamy jeszcze śledztwo. A za parę godzin pewnie umrze następna kobieta. Albo mała dziewczynka. Dlatego nie ma co się pierdolić i jechać tam całą grupą bo zdolności Twoje czy Dannyego na wiele się nie przydadzą. Jak z Avą? Nie wiem. Będziemy mieli wsparcie GSRów, cholernie dobrze wyszkolonych ale nie obdarzonych mocami. I dwóch siepaczy, którym pewnie Ava czy Samuel by spuścili wpierdol na treningu i nawet się nie zmachali. Ale wsparcie powinno nam wystarczyć. Powinno.
Zgasiłem peta i sięgnąłem do paczki jednak się rozmyśliłem. Za dużo dzisiaj paliłem.
Fantomka oparła się o biurko i zaczęła perorować.
- Tak naprawdę to nie wiemy co tam się stało, a rozpoznanie najczęściej daje ciała. Równie dobrze może się okazać, że to nie Samuel albo, że to on jest zakładnikiem. No dobra trochę przesadziłam z tym ostatnim, ale wiecie o co mi biega.
- A jeżeli to on? - Dla Wiedźmy ewidentnie nie istniałem. - Będziecie do niego strzelać? Może lepiej z nim porozmawiać? Może wie coś? Doszedł do czegoś? Jakoś nie wierzę, że tak zupełnie przypadkowo wybrał ten lokal.
- Może czegoś się dowiedział - przyznała Emma - ale takie desperackie kroki świadczą, że raczej utknął w miejscu. Chociaż trudno coś powiedzieć na podstawie takich skąpych informacji. Tak jak mówiłam, nie wiemy jak wygląda to wszystko od środka.
Odepchnęła się od biurka i wyprostowała.
- Nie ma co przedłużać pogaduszek i gdybać, tutaj nic nie zdziałamy. Trzeba podjąć decyzję kto ma jechać, a reszta w tym czasie musi kontynuować śledztwo.
- Szczerze? Pieprzy mnie to jak wybrał ten lokal ale coś mi się wydaje, że właśnie robi tam terenową wersje Komory. Zakładnicy.
Wiedźma mnie zlała chyba fochnięta że nie chciałem by jechała na akcję Emma zaś westchnęła i zebrała nas w końcu do akcji.
- Dobra. Ava i Vincent lećcie po swoje graty. Pojedziemy tam w trójkę.Vannessa, znajdź Dannego i pogadajcie sobie z tym facetem, któremu ktoś sprzedał kosę pod żebra niedaleko miejsca zamordowania trzeciej ofiary. Ok? Wrócimy najszybciej jak się da. Też lecę po swoje rzeczy i spotkamy się na parkingu. Vince załatwisz nam przy okazji służbowy wóz? - Nie czekając na potwierdzenie ruszyła szybkim krokiem w stronę wyjścia - Dzięki.
Ostatnie słowo zostało już rzucone za drzwi, krzyknąłem za Fantomką.
- Emma! Czekaj. Za wóz przynieś mi kamizelkę przy okazji. Taką pod ciuchy, nie chce załapać kulki od Sama.
Usłyszałem coś co było potwierdzeniem. Chyba. Ale prawie na pewno pochodziło od Fantomki nie od strażników na korytarzu. Niechętnie wstałem i sprawdziłem czy mam wszystko przy sobie, zgarnąłem jeszcze fajki i wyszedłem.

***

Właśnie kończyłem montować kogut na dachu granatowego vauxhalla gdy dziewczyny przyszły. Emmie sądząc po minie niezbyt podobał się samochód. Nie wiem czy chodziło o wielkie logo MRu, znaczki pokrywające go w całości czy ogólnie znaną awersję Fantomki do samochodów. Tak czy siak szybko założyłem kamizelkę trzęsąc się przy tym z zimna i usiadłem z tyłu zagłębiając się w portret psychologiczny Sama i informując wszystkich o perełkach jakie znalazłem. Cóż... Na pewno się nie zaprzyjaźnimy, zresztą miałem kiedyś przyjemność pracować z nim ale zapamiętałem tylko specyficzny wygląd.
Tak czy siak teraz dowiedziałem się między innymi co robił zanim przystał do MRu. Najpierw służył jako snajper w Iraku, mimo jednak paru akcji preferował krótszy dystans. Po powrocie pracował jako ochroniarz szych kościelny, generalnie koleś był strasznie pobożny co jakoś nie kolidowało (przynajmniej dla niego) z flachą, siłką i kłopotami z dyscypliną. Najbardziej mnie jednak interesował ale i niepokoił jego światopogląd. Uważał się za miecz Boga, jego tarczę chroniącą ludzi (jednocześnie uważając ich za słabych tępych). Zdechlaków oczywiście nie trawił a łowców tylko niektórych tych profesjonalistów którzy się nigdy nie mazali. Typów antybohatera. Wiedziałem, że czeka mnie trudna robota i ni cholery mi to nie pasowało.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline