Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2013, 14:37   #7
artix
 
Reputacja: 1 artix nie jest za bardzo znany
Namir poczuł się jak dziecko przyłapane na złym uczynku. To uczucie, w połączeniu z szokiem, jakiego doznał na widok sposobu, w jaki sekretarz się pojawił (a może pojawiła?), spowodowało że początkowo nie był w stanie wydusić ani słowa. Po kilku sekundach dotarło do niego, że jeśli się przekonująco nie wytłumaczy, czekają go spore kłopoty. Nie brał pod uwagę możliwości powiedzenia sekretarzowi prawdy o księdze. Choć dla Namira twarz sekretarza pozostawała tajemnicą, to znał on go dość dobrze. Na tyle dobrze, żeby domyślić się, że sekretarz będzie chciał odzyskać księgę. Nie, do tego nie mógł dopuścić. To jest magiczna księga, a magia jest niczym rak mutujący zdrowe komórki świata i rozprzestrzeniający się tym sprawniej, im dłużej to robi.

Jak do tej pory Namir był jednym z najskuteczniejszych zabójców w gildii. Za sprawą tej przeklętej księgi ktoś mógł zająć jego miejsce, a nawet doprowadzić do upadku gildii. „Tak być nie może” - pomyślał Namir - „Księga musi zostać zniszczona”.

-Co to ma znaczyć? – powtórzył pytanie sekretarz. Tym razem już tak, jak zwykle, choć dalej czuć było w głosie oburzenie.

-Wydawało mi się że słyszałem jakieś głosy zza ściany - odparł trochę zmieszany Namir, namyślając się, w jakim kierunku poprowadzić tą rozmowę.

- Kiedy zabójca zaczyna słyszeć głosy, nie świadczy to dobrze o jego nerwach. A to z kolei nie świadczy dobrze o jego dalszej przydatności.

W wypowiedzi sekretarza czuć było jawną groźbę.

Namir poczuł, że krew w jego żyłach zaczyna się gotować. Miał wielką ochotę wyciągnąć swój topór i uderzyć w sekretarza, jednak zdrowy rozsądek kazał mu się powstrzymać

-Moje nerwy są w doskonałym stanie, a moja przydatność nadal jest na dużo wyższym poziomie niż większości członków gildii.

- Mam w takim razie nadzieję, że znajdziesz lepsze wytłumaczenie pozycji, w której cię tu zastałem. Podsłuchałeś jakąś naradę, czy odbiór zlecenia? Konsekwencje będą o wiele mniejsze, jeśli się przyznasz.

-Nie strasz mnie. Nie możesz mnie wyrzucić z gildii niezależnie od tego, co teraz powiem. Jestem dla was zbyt cenny. Z resztą, i tak nie usłyszałem niczego, co mogłoby w jakimkolwiek stopniu zagrozić gildii. Właściwie to nie zrozumiałem niczego z podsłuchanej rozmowy.

- Więc może przytocz mi ją w całości? Może ja coś zrozumiem. I może nawet ci to wytłumaczę.


Namir przez chwilę nie wiedział co powiedzieć. Wiedział jedno: nie może choćby wspomnieć sekretarzowi o księdze. W tym momencie podjął decyzję. Wyruszy na poszukiwanie księgi w celu jej zniszczenia. Teraz tylko miał problem, co odpowiedzieć natrętnemu sekretarzowi. Postanowił zaryzykować:

-Jacyś ludzie spiskowali przeciwko Tobie, mam wrażenie że czychają na Twe życie.

- Ciekawe... Zaczynasz się rehabilitować. A co dokładnie mówili? Pamiętasz może?


Tym razem głos stał się dla odmiany przesadnie słodki i schlebiający. Słodszy, niż miód. Namir wiedział jednak, że jedno nieopatrzne słowo i miód może skutecznie stanąć w gardle. Gra, której się podjął, była bardzo ryzykowna. Ale musiał ciągnąć ją dalej.

-Mówili coś o jakiejś czarnej magii, która ma na celu zgładzenie Twojej niezbędnej dla gildii osoby. Wiesz, że na magii się nie znam ani trochę.

Temperatura w pomieszczeniu spadła o kilka stopni, a w wypowiedzi sekretarza czuć było wręcz lód.

- Wiem. Mam dla ciebie kolejne zlecenie. Alchemik. Trzebiciech. Czarne, wysmarowane jakimś tłuszczem włosy sięgające z przodu do nosa. Na twarzy czarne znaki i brud, który najmniej wybrednych zniechęciłby do niego z całą pewnością. Nosi skórzany, przetarty płaszcz. W tej kopercie masz szczegóły.

Sekretarz wyciągnął w kierunku zabójcy kopertę. Jak zwykle.

-Ile wynosi zapłata? - spytał wojownik. Jak zwykle. Pomyślał, że dobrze się składa, bo może alchemik przed śmiercią powie mu coś na temat księgi Lollitha. W końcu tacy ludzie znają się na magii.

- Tradycyjna stawka. Pięćset sztuk złota. Komuś takiemu jak ty nie dawalibyśmy przecież byle jakiego zlecenia. Uprzedzam, że może być niebezpieczny, ale to też już chyba wiesz. Nie zawal tego. To zlecenie od gildii, a nie od klientów. Nie do odrzucenia.

-Jeśli mogę spytać: w czym alchemik wadzi gildii?
- wtrącił Namir. Ciekawość była jego słabą stroną.

- Powiedzmy, że wie o pewnym przedmiocie, który ostatnio udało się nam z wielkim trudem zdobyć. Nie chcemy, żeby ktoś inny dopadł go pierwszy i zdobył te informacje.

Namira wypełniła złość na siebie. Tyle wysiłku włożył w to, żeby ukryć informacje o księdze, a tu nagle okazało się że sekretarz dobrze o niej wiedział. Czuł też jednak satysfakcję, bowiem zdawał sobie sprawę, że udało mu się ukryć swoją wiedzę. Mogło mu się to przydać... Poza tym jego pomysł, żeby wypytać alchemika, okazał się trafiony.

Nie zadawał więcej pytań, zabrał kopertę i bez słowa wyszedł z budynku na mroczną ulicę... Gdy przechodził koło sekretarza, wydało mu się jeszcze po raz pierwszy, że może on mieć... hmm... kobiecą figurę...
 
artix jest offline