Wieśniacy, którzy powrócili do kapłana i krasnoluda, zamiast pomóc przeszkadzali. Krzyczeli, biegali i lamentowali jakby świat się kończył. Tłumaczyło ich tylko to, że mogli po raz pierwszy w życiu widzieć kościeje. Jeden z nich, najodważniejszy chyba z całej wsi, ruszył nawet na uzbrojone kościotrupy z maczugą. Zamachnął się potężnie, i gdyby tylko trafił, mógłby narobić całkiem dużo zamieszania w szeregach wroga. Niestety, bogowie nie obdarowali go zbytnimi zdolnościami bojowymi, maczuga bowiem o mało nie trafiła ale w krasnoluda. Ten uchylił się w ostatniej chwili. Kościej uzbrojony w miecz skorzystał z okazji i wziął zamach swoim orężem na nieszczęsnego wojownika. Miecz przeciął głowę. Krew, kawałki kości czaszki i elementy mózgu wzbiły się w powietrze tworząc makabryczną fontannę. Mężczyzna padł na ziemię bez czucia. Drugi z mieczników zaatakował kapłana. Trafił go ostrzem w rękę, na szczęście dla kleryka rana nie była głęboka i piekła tylko dość mocno. Krew ciekła powoli po ramieniu brudząc ubranie, nie wyeliminowała jednak Kyllana z walki. Korbacz trafił z głuchym dźwiękiem w nastawioną na odbicie ciosu tarczę krasnoluda. Jak widać truposze obrały sobie krzepkiego wojownika za pierwszy, bądź co bądź bardziej niebezpieczny , cel.
Jak się okazało, atakujących było więcej. Po lewej stronie dwóch wojowników zapłonęła jedna z chat, a krzyk kobiety urwał się nagle. Cienista Dolina była światkiem pierwszej w swojej historii bitwy o wioskę.
Krasnolud warknął, widząc a raczej domyślając się, co się dzieje.
- Masz klecho, chciałeś ogień to go kurwa masz! - z jednej strony widać było że pała gniewem, z drugiej jednak był szczęśliwy, gdyż znajdował się w swoim żywiole.
- Jeśli te pachołki nie zrobią czegoś, to za chwilę nas mogą otoczyć!- zdążył warknąć do Kyllana, zanim zadał kolejny cios.