Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2013, 09:50   #207
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Dracula theme - Bram Stoker's Dracula theme - YouTube

- Witam – pozdrowił Teresę niemalże z kurtuazją. – Szybko pani wróciła. Czyżby udało się pani dokonać tego, o czym rozmawialiśmy, czy też sprowadza cię zupełnie inny powód?
Teresa obejrzała się za siebie ale po Hirku ani Patryku nie było śladu. Była tu sama. Pomijając oczywiście psychopatę w osobie jej sąsiada, pana Taterki, zadziwiającego przypominającego SS-mana w tym schludnym sztywnym mundurze. Tylko bijący od niego smród jasno zdradzał jego prawdziwą naturę. Złą, zepsutą, odrażającą. Teresa zapragnęła nawet aby odwrócił się wreszcie twarzą do niej i mogla to ujrzeć na własne oczy.
- Inny - odparła spokojnie. Nie żeby gdzieś wewnątrz się nie bała, ale zawsze potrafiła kontrolować swój strach. Jeśli była potrzeba mogła i stłamsić go w sobie całkowicie. A teraz... Teraz kiedy już pojmuje jak to wszystko działa, jak otaczający ją świat wygląda naprawdę, było w niej tego strachu mniej i mniej.
- Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione - szepnęła Teresa. Ojciec karmił ich całe życie cytatami z biblii aż w pewnym momencie Bułka przestała słyszeć treść a jedynie ciąg nic nie znaczących słów. Ale teraz przypomniała sobie ten fragment bardzo wyraźnie i poczuła jak po policzku spływa ciepła łza. - Księga Hioba. - dodała może niepotrzebnie.- Jeśli Bóg zezwala na to co się nam przytrafia to taka widać jest jego wola. Kim jestem aby ją podważać?

- Muszę cię zmartwić, dziecię Hioba. Bóg jest martwy. A niedługo wy, jego małpki, pójdziecie w jego ślady.

- Bóg jest miłością, światłem i życiem. Śmierć go nie może dotyczyć. Jeśli tego nie pojmujesz to jesteś największym głupcem jakiego spotkałam.
Teresa opadła na kolana, złożyła dłonie i zamknąwszy oczy zaczęła na głos odmawiać modlitwę, której ojciec nauczył ją gdy miała sześć lat i trafiła do szpitala z ciężkim zapaleniem płuc. „Do Matki Boskiej o szczęśliwą śmierć”. Bo przecież było pewne, że Morderca Serbów zabije ją tu i teraz. Nawet tą myśl przyjęła z zadziwiającą pokorą i opanowaniem.
- O Maryjo, słodka ucieczko grzeszników i moja najukochańsza Matko, przez boleść jaką doznałaś patrząc na śmierć Syna Swego na krzyżu, otocz mnie Swą nieustającą pomocą i miłosierdziem, gdy dusza moja opuszczać będzie ten świat – Bułka mówiła wolno i wyraźnie, niemal bez pośpiechu. - Oddal ode mnie nieprzyjaciół piekielnych i przyjdź zabrać duszę moją, aby ją przedstawić wiecznemu Sędziemu, a Synowi Twojemu. Królowo moja, Matko moja, nie opuszczaj mnie przy przejściu mej duszy do wieczności. Ty po Jezusie będziesz moją jedyną pomocą w tej strasznej dla mnie chwili.

Taterka uklęknął przy oknie twarzą zwrócony w jej stronę.

- Oče naš na nebu - zaczął modlitwę spokojnym, mocnym, gorliwym głosem - neka se štuje tvoje sveto ime. Neka dođe tvoje kraljevstvo. Neka se tvoja volja provodi na zemlji kao i na nebu. Kruh naš svagdašnji daj nam danas i oprosti nam naše grijehe kao što i mi opraštamo onima koji griješe protiv nas. I ne dopusti da podlegnemo kušnji, nego nas izbavi od Zloga. Amen.

Zakończył znakiem krzyża, a potem wstał.

- Piękne, prawda? - zapytał z nostalgią w tonie.

- Nie mówiłeś przypadkiem, że Bóg umarł? Jeśli w to wierzysz to po co się do niego modlisz? - Teresa nie wstawała z klęczek.

- A odpowiedział? Słyszałaś go? - odparł pytaniem na pytanie.

- Nie muszę go słyszeć żeby w niego wierzyć. A ty?

- Ja w niego wierzę, ale on jest martwy. Zginął. Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy my zaczęliśmy pierwszą wojnę. Albo nawet wcześniej. Trwa wojna w Niebie. Pomiędzy aniołami. A ty i twoi śmieszni przyjaciele jesteście tylko ofiarami pomiędzy wielkimi. Szeregowcami, którzy ginący na linii frontu mniej lub bardziej posłuszni nawet nie wiedząc, jakie są prawdziwe cele generałów. Czy nawet nie! - uśmiechnął się z satysfakcją, jakby wpadł na lepsze porównanie. - Jesteście jak cywile w podbitym kraju. Ustawieni na skraju dołu naprzeciw plutonu egzekucyjnego. który właśnie składa się do strzału. Za chwilę wasze trupy legną w bezimiennej mogile na setce wam podobnych. Okrwawionych. Nagich. Niepotrzebnych. Jak śmieci, którymi w sumie jesteśmy wszyscy. Tak właśnie się stanie, Tereso. Tak się stanie.

- Rozumiem - Bułka podniosła się z klęczek i uczyniła kilka kroków w jego kierunku. - Skoro to już takie przesądzone to może chociaż wyjaśnisz mi, po co to wszystko? Na prawdę chciałabym wiedzieć - starała się mówić swobodnie. - Może mi się to nie podobać ale w pewien sposób jesteśmy połączeni. Relacje... czasem są delikatne jak jedwabne nitki. A czasem ostre jak pęta kolczastego drutu. Wiesz, pamiętam że kiedy byłam dzieckiem lubiłam gdy byłeś w pobliżu. Mówili, że byłeś bohaterem a ja wierzyłam, że w razie potrzeby byś nas ochronił, dzieciaki z Węgielnej. Paryznat. Brzmiało dumnie. Ironia, prawda? A ty mijałeś nas każdego dnia wiedząc, że namówiłeś naszych rodziców aby sprzedali nas jak krowy do rzeźni. Co im obiecano? Nie wyobrażam sobie co może skłonić matkę aby zaprzedała własne dziecko.

- Nie zrobili tego. To nie ich wina. Niczyja wina. Zrobili coś, czego nie pamiętają i nie mają prawa pamiętać. Nie z własnej woli. Ale zrobili. Wiesz. Wielu moich chłopców, jeszcze przed Wielką Wojną, którą historia nazywała później pierwszą, zabijała Serbów bo sprawiało im to przyjemność. Ale było wielu takich, którzy robili to, bo się bali. Widziałem, jak się modlisz. Widziałem stal twoich oczu, Bułka. Od dziecka widziałem, ze będziesz inna. A kiedy przelałaś krew. Kiedy wraz z bratem zabiłaś ojca swojego przyszłego męża już byłem pewien, że to będziesz ty. Że to ty dasz radę.

Zmienił ton.

- Pamiętasz nasz układ? Moją propozycję? - mówił powoli starannie akcentując każde wypowiedziane słowo. Uroczyście. - Zmienię ją. W końcu moldiłaś się tak, jak powinnaś. My, ustasze, byliśmy katolikami. I pozbywaliśmy się tego brudnego zaprzaństwa. Cyganów, Żydów, Serbów, innowierców. Wiesz, ze byłem nawet na audiencji u samego papieża. Towarzyszyłem w prawie każdej delegacji do Watykanu. Sam papież pobłogosławił mnie za moje dokonanie. W Jasenowaczu i wcześniej. Zabiłem jakieś osiemnaście tysięcy ludzi. Sam. Własnoręcznie. Może nawet więcej. Dzieci. Kobiety. Ciężarne. Te liczyły się za dwie osoby. Ty też możesz zabijać. Za słuszną sprawę. Odpuszczę ci brata, twoich przyjaciół. Wiesz. Zrobimy inaczej. Odwołam legion. Mam taką władzę. Odwołam go jeśli do rana spalicie jedną Romską rodzinę. Tą z Węglowej. Wiesz którą. Mieszkają pod osiemnastką. Mieszkanie czwarte. Zawsze były na nich skargi. Zawsze z nimi były problemy. Podpalcie ich. Zadźgajcie. Jedno życie za każde z was. Za ciebie, za małą Wandzię, za Hirka i za Patryka. Każde z was zabije jednego brudnego Cygana. A ja powiem wam, jak przerwać Próbę Łańcuchów. Jak ukoić gniew Głodnego Ojca. Co ty na to? Oddam ci Antka. Oddam Pawła. Życie. W zamian za cztery życia pół ludzi. Prawie zwierząt. To chyba opłacalna wymiana, prawda? Modlisz się tak ładnie, że musiałem to docenić. Dobra modlitwa jest dla mnie lepsza niż wino. Zawsze tak było i zawsze będzie. Więc ? - zawiesił głos oczekując odpowiedzi.

- Zabić cztery osoby i oddasz mi moje życie? - na twarzy Teresy pojawił się smutny uśmiech. - Myślisz, że mogłabym żyć tak jak kiedyś? Wiedząc to co wiem, widząc to co widzę? Otaczało mnie kłamstwo. A każda prawda jest od niego lepsza. I mylisz się, nie ma pół ludzi. Bóg stworzył nas jednako, na swoje podobieństwo. Jeśli wierzysz w Boga powinieneś mieć szacunek do dzieła jego stworzenia. Owszem, Krzysztof Cichy zginął przeze mnie. Nie ma dnia abym tego nie żałowała. Ale to był wypadek. Niefortunny zbieg okoliczności. Mówisz, że dostrzegasz stal w moich oczach? Słusznie. Bo jestem silna, zawsze byłam. Na tyle aby dać ci odpowiedź już teraz. Nie. Nikogo nie zabiję. Dla ciebie ani Głodnego Ojca czy innego demona - Bułka odwiązała bandaż oplatający jej lewą dłoń, spojrzała na szwy. Zębami rozerwała pojedynczą chirurgiczną nić, złapala za mały palec i szarpnęła aż został jej w dłoni. Obejrzała go pod światło jak ogląda się błyskotkę – Nie boję się bólu, rozumiesz? Możesz ranić moje ciało ale każdy cios, każda upuszczona kropla krwi tylko umocni moją duszę. W pewien sposób jestem ci wdzięczna. Pokazałeś mi jaką moc ma ludzki umysł. Twoje ciało ciebie nie ogranicza, dlaczego miałoby ograniczać mnie? Leżysz w szpitalnym łóżku, z całą tą plątaniną rurek i kabli, robisz pod siebie, pogrążony w niby śnie. A tak naprawdę jesteś tutaj. Albo w Pawle, kierujesz nim jak lalką. Albo pociągasz za pnącza kolczastego drutu. Twój osobisty teatr cierpienia. To... - pokiwała głową z uznaniem – na swój sposób... niesamowite. Człowiek jest zdolny do niesamowitych rzeczy jeśli ma w sobie wiarę i się nie boi. Ty ją masz. Ale ja także.

- Wiara to nie wszystko - uśmiechnął się blado, chyba nawet w jakiś sposób poruszony jej przemową. - Trzeba nauczyć się jej używać. Ja miałem trzysta dwadzieścia osiem lat na to. Ty raczej tyle czasu nie masz. Możesz stanąć po stronie zwycięzców, czyli mojej, lub przegranych - czyli własnej. I mylisz się. Nie zranię ciebie. Każę zamordować twojego małego synka. Moi ludzie zamęczą go. Zmasakrują, kawałek po kawałku, nim zostanie z niego ochłap ciała, któremu na końcu zadać śmierć będzie aktem miłosierdzia i łaski. Czy tego chcesz? Zastanów się dobrze. Albo lepiej. Każę to zrobić tym Cyganom w zamian za życie jednej ich małych, brudnych córek, które zbrzuchacą się mając lat czternaście i wydadzą na świat kolejny miot tych pół - zwierząt. Każę porwać małą i powiem, że odzyskają ją kiedy zabiją ją i Antosia. Jak myślisz? Wahaliby się chociaż chwilę.

Oczy miał zimne. Bez śladu ludzkich uczuć i wiedziała, że może to zrobić.

- Trzysta dwadzieścia osiem lat to szmat czasu. Masz w sobie tą chorobliwą rządzę krwi ale mimo wszystko... nadal jesteś człowiekiem. Musisz być potwornie samotny żyjąc w ten sposób - Teresa podeszła blisko i położyła dłoń na ramieniu żołnierza. Fetor z tej odległości był niemal nie do wytrzymania. - Nikomu nie ufasz, nie masz nikogo aby dzielić z nim swoje sukcesy, swoje myśli, plany... - Palce prześlizgnęły się z ramienia na kark i muskały popiel jego włosów. - Chcesz żebym zabiła... Chodzi o to aby zbeszcześcić moją dusze? Kontrolować? Zostaw mojego chłopca. Powiedz moim przyjaciołom jak mogą się uratować od Głodnego Ojca a przyrzekam, że zostanę z tobą... Będziesz miał wiele lat aby deprawować moją duszę i kto wie, może któregoś dnia znajdziesz we mnie nie tylko towarzysza ale i uczennicę. Dam ci siebie. W zamian za tych na których mi zależy. I przysięgnę nigdy cię nie zdradzić i nigdy nie opuścić... Potrafię kochać z powodu litości albo wyrzutów sumienia. Ciebie pokocham z wdzięczności jeśli mi na to pozwolisz... - Bułka przytuliła się do pleców mężczyzny i nieśmiało objęła go w pasie. - Każda z twoich ofiar mogła dać ci swój strach, nienawiść czy odrazę... Ale czy ktoś kiedyś zaoferował ci swój afekt, przywiązanie i oddanie?

Wzdrygnął się wyraźnie pod jej dotykiem. Odsunął. Odwrócił i spojrzał na nią z kamienną twarzą przeszywając ją zimnym wzrokiem.

- Nigdy więcej tego nie rób - powiedział wolno cedząc słowa, ale Teresa czuła, że jednak jej działanie wywołało jakiś efekt. - Nie próbuj mnie kontrolować. Nie próbuj mną manipulować. Odsuń się.

- Przecież to ty wszystko kontrolujesz - zamiast się cofnąć Teresa postąpiła krok na przód ponownie skracając między nimi dystans. - Cały czas dajesz mi do zrozumienia, że cokolwiek zrobię i tak już przegrałam. Staram się po prostu grać kartami, które mam na ręce. A w zasadzie mam tylko jedną. Siebie. Mogę ci dać tylko tyle. I aż tyle - położyła obie dłonie na klapach jego munduru i zbliżyła twarz do jego cuchnącej twarzy tak, że dzieliły ich centymetry.- Mówiłeś, że odkąd byłam dzieckiem wiedziałeś, że jestem inna. Widziałeś coś w moich oczach... Coś co musiało cię zaintrygować skoro wspominasz to nawet po latach. Może zobaczyłeś we mnie dawnego siebie? A może po prostu coś co chciałbyś mieć albo za czym tęsknisz? Widzisz to nadal, prawda? Dlatego mnie nie zabiłeś, na podłodze tamtego mieszkania. Mogłeś rozpruć mi gardło tak jak czyniłeś to tysiące razy wcześniej. Ale mnie oszczędziłeś. Zastanawiałeś się dlaczego? - Bułka wspięła się na palce i szepnęła prosto do jego ucha. - Ponieważ gdzieś w środku... chcesz mnie dla siebie. Potrzebujesz pasażera w tej długiej ekscytującej podróży a ja się nadaję idealnie.

Ruch dłoni był szybki. Brutalnie chwycił ją za gardło. Z mocą imadła. Teresie zaparło dech.
- Masz rację. Chcę cię dla siebie - wycedził. - Możesz mi towarzyszyć w mojej podróży. Ale najpierw pokaż, że jesteś jej godna. Że będziesz mnie warta.

Dusiła się utrzymywana przez tego rzeźnika z nadspodziewanie potworną siłą.

- Ktoś z dzieci Hioba lub Cyganie. Odbierz życie, a wtedy powrócimy do rozmowy. Rozumiemy się.

Pchnął ją, czy też raczej cisnął nią o ścianę, jak rozwścieczono dziecko czasami rzuca szmacianą lalką. Ponownie Teresę zastanowiła jego siła. Uderzyła o ścianę, aż zaparło jej dech i ... otworzyła oczy czując, że leży w szpitalnym łóżku. *
 
liliel jest offline